Reklama

Agnieszka Holland nie dostała pieniędzy na nowy film. Wybuchła afera

Pomimo rekomendacji ekspertów, Agnieszka Holland nie otrzymała na nowy film pieniędzy z Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. "Nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek w życiu spotkał się z taką dozą oszczerstwa, pogardy i nienawiści" - mówi dyrektor PISF Radosław Śmigulski. "Powiedziałam panu Śmigulskiemu coś nieprzyjemnego pod wpływem silnych emocji" - wyjaśnia reżyserka.

Pomimo rekomendacji ekspertów, Agnieszka Holland nie otrzymała na nowy film pieniędzy z Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. "Nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek w życiu spotkał się z taką dozą oszczerstwa, pogardy i nienawiści" - mówi dyrektor PISF Radosław Śmigulski. "Powiedziałam panu Śmigulskiemu coś nieprzyjemnego pod wpływem silnych emocji" - wyjaśnia reżyserka.
Agnieszka Holland /Beata Zawrzel /Reporter

Agnieszka Holland zakończyła właśnie zdjęcia do swojego najnowszego filmu zatytułowanego "Zielona granica". Kolejne dzieło trzykrotnie nominowanej do Oscara reżyserki, to opowieść o tym, że każdy z nas może nieoczekiwanie znaleźć się w sytuacji granicznej i dokonywać wyborów pomiędzy dobrem a złem. 

"Zielona granica": Nowy film Agnieszki Holland

"Zielona granica" uświadamia nam, że dyskusja o wyborach moralnych nie jest domeną akademickich sal, lecz dzieje się tu i teraz, we współczesnej Polsce. Film jest fikcją, ale jego scenariusz powstał na bazie prawdziwych wydarzeń, które dzieją się tuż obok nas. Przygotowania do filmu objęły setki godzin analizy dokumentów, wywiady z uchodźcami, strażnikami granicznymi, mieszkańcami pogranicza, aktywistami i ekspertami. Przejmująco aktualna "Zielona granica" to kino na istotny i angażujący temat, które otwiera oczy, trafia prosto w serce i nikogo nie pozostawia obojętnym.

Reklama

W filmie przeplatają się trzy perspektywy - uchodźców, polskich aktywistów i strażników granicznych - ale "Zielona granica" jest przede wszystkim opowieścią o ludziach. O ludziach stawianych przed sytuacjami granicznymi. Jest filmem o odwadze, o strachu i bohaterstwie, o krzywdzie i nadziei.

W obsadzie międzynarodowej koprodukcji znaleźli się Maja Ostaszewska, Tomasz Włosok, Malwina Buss, Monika Frajczyk, Piotr Stramowski, Jaśmina Polak, Marta Stalmierska, Agata Kulesza, Maciej Stuhr i Magdalena Popławska oraz zagraniczni aktorzy - Jalal Altawil, Behi Djanati Atai i Mohamed Alarashi. Scenariusz filmu jest wspólnym dziełem Agnieszki Holland, reżyserki Gabrieli Łazarkiewicz-Sieczko oraz pisarza Macieja Pisuka (scenarzysty "Jesteś Bogiem"). Za zdjęcia do filmu odpowiada ceniony operator Tomasz Naumiuk.

"Żyjemy w świecie, w którym potrzeba wielkiej wyobraźni i odwagi, żeby zmierzyć się z wszystkimi wyzwaniami współczesności. Rewolucja mediów społecznościowych, sztucznej inteligencji sprawiły, że coraz trudniej wybrzmieć czystemu głosowi. W moim odczuciu nie ma sensu zajmować się sztuką, jeśli nie walczy się właśnie o ten głos, jeśli nie walczy się o to, by zadawać pytania na tematy ważne, bolesne, czasami nierozwiązywalne, stawiające nas przed wyborami, nieraz bardzo dramatycznymi. Taką właśnie sytuacją jest dla mnie to, co dzieje się na granicy polsko-białoruskiej" - mówi Agnieszka Holland.

Dystrybutorem "Zielonej granicy" w Polsce jest Kino Świat. Nie wiadomo jeszcze, kiedy film trafi na ekrany kin, choć w rozmowie z Interią Agnieszka Holland wyraziła nadzieję, że widzowie zobaczą "Zieloną granicę" jeszcze w 2023 roku.

"Zielona granica" wzbudza kontrowersje

Wicepremier Piotr Gliński oświadczył wprost, że "absolutnie ten film nie jest sponsorowany ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, ani z żadnych innych instytucji powiązanych z MKiDN". Z kolei posłanka PiS Joanna Lichocka powiedziała w TV Republika, że film "Zielona granica" to "element walki z polskim rządem".

- Myślę, że posłanka Lichocka istnieje w parlamencie, żeby przynosić wstyd polskiemu parlamentaryzmowi, dlatego trudno mi jej słowa traktować bardzo poważnie. Pamiętam za to jej słynny gest, który pokazuje i innym posłom, i - w zasadzie - obywatelom. Może pojawiać się taki odbiór, ale trudno mówić o filmie, którego się nie widziało, więc nie wiem, jak ktoś ma czelność, żeby osądzać i etykietować film, zanim go zobaczy. Nigdy nie jest moim celem, żeby szkodzić polskim siłom zbrojnym ani ogólnie Polsce. Raczej jest mi bliskie podejście Żeromskiego, który sformułował takie zdanie: "Rozdrapujmy rany narodowe, żeby nie zarosły błoną podłości". Myślę, że ta błona podłości jest najbardziej niebezpieczna dla zdrowia moralnego i siły kraju - Agnieszka Holland powiedziała w rozmowie z Interią.

"Franz" Agnieszki Holland bez dofinansowania z PISF-u

Pomimo tego że Holland dopiero zakończyła pracę na planie "Zielonej granicy", już ma projekt następnego filmu. Opowiadał on będzie o Franzu Kafce. "Franz" ubiegał się o dofinansowanie z Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, jednak nie otrzymał pieniędzy. Pomimo rekomendacji ekspertów (Filip Bajon, Tadeusz Lampka, Ewa Piaskowska, Jacek Raginis-Królikiewicz, Agata Szymańska) jako jedyna fabuła został skierowany do późniejszej decyzji.

W rozmowie z Onetem dyrektor PISF Radosław Śmigulski ostro wypowiadał się o polskiej reżyserce. "Nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek w życiu spotkał się z taką dozą oszczerstwa, pogardy i nienawiści, jakie wobec mnie wypowiedziała pani Holland. Jest to dla mnie tym trudniejsze do zrozumienia, że przez cały okres mojej pracy w PISF wspierałem jej projekty, a sama reżyserka wciąż wskazuje konieczność poszanowania godności innego człowieka" - przekonywał.

"Dyrektor Śmigulski sprowokował mnie do niemądrej wypowiedzi. Usłyszałam od niego: 'Franz Kafka nie jest wart dofinansowania przez Polskę filmu o nim'. Później wbrew faktom pan dyrektor próbował dowieść niewystarczającego udziału polskich twórców. Film ma częściowo polską ekipę, a przede wszystkim jest autorskim projektem polskiej reżyserki i został wysoko oceniony przez komisję polskich ekspertów. Zawsze traktowałam dyrektora Śmigulskiego z należytym szacunkiem, tu spotkałam się z brakiem takiego pod adresem swoim i jednego z najważniejszych artystów XX wieku" - zapewniła w rozmowie z portalem Agnieszka Holland.

"Powiedziałam panu Śmigulskiemu coś nieprzyjemnego pod wpływem silnych emocji, czego nie ma sensu teraz powtarzać. Wypowiedziałam tylko jedno zdanie, które mogło być źle zrozumiane. Od razu przeprosiłam i jeśli pan dyrektor nadal czuje się urażony, ponawiam szczere przeprosiny. Ale wrażliwość dyrektora nie powinna decydować o tym, czy dany film otrzyma państwowe wsparcie" - dodała reżyserka.

"Urzędnicy PiS zachowują się, jakby publiczne pieniądze były ich prywatnymi, a polityczne czy osobiste sympatie mogły być rozstrzygające. Nie mam wątpliwości, że obecna władza mnie nie lubi. Wiem, dlaczego nie dostałam państwowych pieniędzy, miałam na ten temat przecieki z instytutu" - mówiła Holland, która w przypadku "Zielonej granicy" nie ubiegała się o dofinansowanie z Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej.

"Zwróciłam się za to do PISF o rutynowe zaświadczenie potwierdzające, że 'Zielona granica' to polska produkcja, coś takiego jest potrzebne do umów międzynarodowych. Dostaliśmy odmowę pod proceduralnym, nigdy niestosowanym pretekstem, czyli dano mi do zrozumienia, że nie jestem dostatecznie polska, mimo że, a może właśnie dlatego, że film mówi o polskiej współczesności, został zrealizowany w Polsce, po polsku, przez polskich twórców i z polską ekipą" - zdradziła Onetowi Agnieszka Holland.

W najnowszej sesji PISF dofinansował m.in.: "Hot Spot" (budżet ponad 21 mln zł, dofinansowanie 4 mln zł), czyli nowy projekt Agnieszki Smoczyńskiej ("Silent Twins"), "Kuleja", biografię słynnego boksera, którą realizuje Xawery Żuławski (budżet ponad 12 mln zł, dofinansowanie prawie 4 mln zł) czy "The Island" - hollywoodzką produkcję Pawła Pawlikowskiego (budżet ponad 94 mln zł, dofinansowanie 6 mln zł), nad którą prace ostatnio musiały zostać przerwane.

Sześcioma milionami złotych wsparto również jeszcze jedną produkcję. Ten drugi obraz zatytułowany "Enemy of my Enemy" może się popisać rekordowym budżetem wynoszącym aż 228 milionów złotych. Jednocześnie jest jedynym wspartym przez PISF filmem, pod którym nie podpisał się żaden reżyser.

"To projekt znany wcześniej pod nazwą 'Ochotnik', praca nad nim prowadzona jest jeszcze od okresu przed panedmią, a dotyczy historii W. Pileckiego. Nazwisko reżysera/reżyserki oraz odtwórcy głównej roli są mi znane, ale muszą pozostać tajemnicą do czasu zawarcia niezbędnych umów" - wyjaśnił w rozmowie z Onetem Śmigulski.

"Jak to możliwe, że film bez reżysera, z mało doświadczoną amerykańską producentką i bez publicznie znanych szczegółów o udziale Polaków dostaje bardzo duże dofinansowanie? Nie widzę powodu, dla którego publiczne pieniądze wydawane są po kryjomu. Jeden - również nietransparentnie produkowany projekt o Pileckim - pochłonął już, bez widocznego rezultatu, ogromne środki. Myślę, że ten wybitny polski bohater zasługuje na naprawdę wybitny film, tu - obawiam się - znowu nie ma na to gwarancji" - odpowiedziała dla Onetu Agnieszka Holland.

Brak dofinansowania dla festiwalu Kino na Granicy. Przez Holland?

Przypomnijmy, że Agnieszka Holland była gościem specjalnym tegorocznej edycji festiwalu Kino na Granicy. Tuż przed rozpoczęciem festiwalu okazało się, że Polski Instytut Sztuki Filmowej wstrzymał dotację dla Kina na Granicy w wysokości 100 tys. złotych. W kuluarach mówiło się o tym, że stało się to między innymi z powodu nowego filmu (głównie tematyki) Agnieszki Holland "Zielona granica".

- Szczerze mówiąc, nie ma innego powodu wstrzymania tej dotacji. To jest mściwość obecnych władz, że karzą twórców albo naukowców, którzy im się nie podobają, ponieważ nie podzielają skrajnie nacjonalistycznej wizji świata. Karzą festiwal, nie przyznając mu środków finansowych, a dają miliardy na tak zwaną telewizję publiczną, a tak naprawdę partyjną - tak tę sytuację skomentowała Agnieszka Holland w rozmowie z Interią.

Sprawę braku dofinansowania dla festiwalu skomentowała dla nas również Jolanta Dygoś, dyrektorka Kina na Granicy.

- 7 kwietnia na stronie PISF opublikowane zostały wyniki programu "Upowszechnianie kultury filmowej", do którego złożyliśmy wniosek o dofinansowanie. Przy naszym stowarzyszeniu widniała i widnieje nadal, mimo iż minęło półtora miesiąca od zakończenia przeglądu, adnotacja "Do późniejszej decyzji". Regularnie od wielu lat otrzymywaliśmy wsparcie PISF, które jest dla nas niesłychanie ważne, stąd decyzja była szokująco niezrozumiała.

- 17 kwietnia przekazaliśmy prośbę o podjęcie pozytywnej decyzji ze względu na zbliżający się termin rozpoczęcia przeglądu. Nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi. 16 maja wysłałam do sekretariatu dyrektora Radosława Śmigulskiego prośbę o spotkanie, znów bez odpowiedzi. 29 maja znowu listem i znowu złożonym osobiście, przekazaliśmy prośbę o podjęcie pozytywnej decyzji ze względu na braki w tegorocznym budżecie (rok temu otrzymaliśmy dotację w wysokości 120 000 PLN). Teraz dociera do nas, iż najprawdopodobniej jest to związane z osobą Agnieszki Holland. Była ona, wraz z rodziną, bohaterką jednej w retrospektyw "Filmowy Klan". Agnieszka Holland jest przez nas niezwykle lubiana i podziwiana. Ponadto jak nikt inny łączy polską, czeską i słowacką kinematografią, które to są przedmiotem zainteresowania Kina na Granicy. Cały polsko-czeski zespół organizatorów był i jest dumny, że przyjęła nasze zaproszenie - powiedziała Interii Jolanta Dygoś.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Agnieszka Holland | Zielona granica (film)
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy