Agnieszka Holland nad grobem Jerzego Stuhra: "Pozostawił tyle śladów"
"Wyposażył nas w wielkie bogactwo, bo są ludzie, którzy przechodzą przez życie nie pozostawiając po sobie ani śladu. Jakoś tak wypłukują się z pamięci i bliskich, znajomych i kolejnych pokoleń. Natomiast Jurek pozostawił tyle śladów" - powiedziała Agnieszka Holland, przemawiając nad grobem Jerzego Stuhra na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie.
Dziś w Krakowie pożegnaliśmy Jerzego Stuhra, wybitnego aktora, reżysera, autora książek, rektora krakowskiej AST. Msza Święta Żałobna odbyła się o godzinie 12:00 w kościele św. Piotra i Pawła. Druga część uroczystości obyła się na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie, gdzie aktor został pochowany w grobowcu rodzinnym.
"Przeżył długie, piękne i twórcze życie. Niestrudzenie i z godnością walcząc z ciężkimi chorobami, dawał przykład, nadzieję i motywację do walki innym. Zasnął otoczony miłością" - napisano w nekrologu.
Nad grobem aktora przemawiała na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie m.in. reżyserka Agnieszka Holland. Co powiedziała? Jak wspominała Jerzego Stuhra?
"Wyposażył nas w wielkie bogactwo, bo są ludzie, którzy przechodzą przez życie nie pozostawiając po sobie ani śladu. Jakoś tak wypłukują się z pamięci i bliskich, znajomych i kolejnych pokoleń. Natomiast Jurek pozostawił tyle śladów materialnych i niematerialnych i tak to jest bogate i nieustannie będzie się aktualizować. Ten jego twórczy dorobek i też to, jakie popełniał błędy, jakich niebywałych wysokości sięgał, to zostanie dla mojego pokolenia na pewno, ale myślę, że ten dla pokolenia jego i jego wnuków" - powiedziała.
"Kiedy człowiek umiera, to nagle przestaje być tym, kim był w momencie śmierci. Całe jego życie jest równie ważny i równie obecne. Kiedy myślę o Jurku, to myślę o nim głównie jako o tym młodym aktorze, którego poznałam na pierwszym roku szkoły teatralnej. Od początku miał w sobie taką dwoistość, która była szalenie intrygująca. Z jednej strony bardzo był przywiązany do tej tradycji krakowskiego konserwatyzmu, a z drugiej strony był zawadiaką i komediantem" - dodała reżyserka.
Jerzy Stuhr zmarł 9 lipca w wieku 77 lat. Przeszedł dwa zawały serca i w ostatnich latach walczył także z nowotworem krtani.
Widzowie pokochali go za niezapomniane kreacje - m.in. role Filipa Mosza w "Amatorze" (1979), Lutka Danielaka w "Wodzireju" (1977) i Maksa w "Seksmisji" (1984). Do historii polskiego kina przeszedł również dzięki rolom w filmach: "Kingsajz"(1987), "Kiler" (1997), "Szansa" (1980), "Persona non grata" (2005).