Reklama

Afery z napisami ciąg dalszy

Jak zapobiec powtórce akcji policji wymierzonej w Napisy.org? Wystarczy stworzyć "rodzinne zasoby", do których dostęp będą mięli wyłącznie zarejestrowani, teoretycznie znający się nawzajem użytkownicy.

O zamknięciu Napisy.org Dziennik Internautów pisał wielokrotnie. Akcja wywołała nie tylko ostrą krytykę ze strony internautów, ale także dyskusję, czy inne serwisy również może spotkać podobnych los. W ostatnim czasie kilka stron tego typu dobrowolnie zakończyło działalność. Inne szukają sposobu, aby zapobiec takiemu scenariuszowi.

W ten sposób administratorzy serwisu Napisy24.pl znaleźli proste rozwiązanie, które pozbawi policję podstaw do jakiejkolwiek akcji wymierzonej przeciw ich witrynie.

"Jesteś dalekim krewnym? Albo znajomym członka naszej licznej rodziny? Zarejestruj się, a gdy tylko ktoś z rodziny potwierdzi twoją tożsamość - konto zostanie aktywowane." - taki komunikat z opcją założenia konta ujrzymy na pierwszej ze stron przy próbie pobrania napisów.

Reklama

Po wysłaniu zgłoszenia wystarczy tylko kilkanaście minut poczekać, aż ktoś z grupy ok. 50 tysięcy zarejestrowanych użytkowników (w naszym przypadku była to "Andżelika") potwierdzi, iż się znamy i już mamy dostęp do zasobów serwisu.

Jak powiedział "Gazecie Wyborczej" jeden z twórców serwisu, z prawnego punktu widzenia wszystko odbywa się teraz legalnie, gdyż witryna działa w ramach tzw. dowolnego użytku osobistego, gdzie rozpowszechnianie napisów odbywa się w gronie rodziny, bądź osób, które łączy stosunek towarzyski.

Policja na razie odmówiła komentarza w tej sprawie. W najbliższym czasie podobny system zostanie wprowadzony również na Hatak.pl. Na razie na stronie głównej możemy przeczytać, iż w serwisie napisami wymienia się "wielka grupa krewnych, dalekich i bliskich, a także znajomi całej licznej grupy krewnych" i osoby, które do tego grona nie należą, nie mogą pobierać znajdujących się w nim napisów.

Jeden z twórców witryny - Sokar - powiedział ostatnio w rozmowie z "Pulsem Biznesu", iż w najgorszym przypadku strona przeniesie się do kraju, w którym polska policja tak dużych wpływów nie ma.

Na przykładzie neofaszystowskiej witryny RedWatch, która mimo wielokrotnych prób zamknięcia nadal działa, widać najlepiej, że nasi funkcjonariusze wszystkiego zamknąć nie potrafią lub nie chcą.

Źródło: Dziennik Internautów
Dowiedz się więcej na temat: afera
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy