Reklama

Abigail Breslin: Koniec zabawy!

Abigail Breslin miała zaledwie pięć lat, kiedy zadebiutowała na dużym ekranie w filmie "Znaki" (2002). Niedługo później, bo w wieku lat dziesięciu, została wyróżniona nominacją do Oscara dla najlepszej aktorki drugoplanowej za rolę Olive Hoover, dziewczynki startującej w dziecięcym konkursie piękności ("Mała Miss", 2006).

Dziś Abigail ma prawie siedemnaście lat i nie tylko próbuje swoich sił na teatralnej scenie - ma już za sobą ciepło przyjęty przez krytyków występ w sztuce "The Miracle Worker" na Broadwayu - ale też kolekcjonuje coraz bardziej dojrzałe filmowe role. Na tej ostatniej liście znajdują się takie tytuły, jak "Na pewno, być może" (2007), "Bez mojej zgody" (2009), "Zombieland" (2009) czy "Sylwester w Nowym Jorku" (2011).

W samym tylko ubiegłym roku Breslin zagrała w pięciu filmach, z których jako pierwszy na ekrany kin wszedł thriller "The Call" w reżyserii Brada Andersona. Młoda aktorka zagrała w nim Casey, uprowadzoną nastolatkę, której jedyną nadzieją na ocalenie jest kobieta o imieniu Jordan (Halle Berry), operatorka numeru alarmowego. To właśnie ona odbiera telefon od uwięzionej w bagażniku samochodu porywacza dziewczyny...

Reklama

Klaustrofobia 17-latki

- Staram się nie myśleć zbytnio o dojrzewaniu czy też o odpowiedzialności, która ciąży na mnie podczas pracy na planie, bo inaczej przeżyłabym chyba załamanie nerwowe - mówi Abigail. - Mam niemal siedemnaście lat i wszystkie role, które teraz gram, to role moich rówieśniczek. Na obecnym etapie to dla mnie coś naturalnego. Nikt nie kazałby mi przecież grać jedenastolatki; to byłoby trochę dziwne...

- Casey to zwyczajna nastolatka - dodaje. - Porządna z niej dziewczyna; nie dokazuje ani nawet nie przeklina zbyt dużo. Sprawia wrażenie ostatniej osoby, która byłaby w stanie skutecznie się bronić, gdyby została przez kogoś porwana.

- Tymczasem moja bohaterka wcale nie zamierza poddać się biernie zaistniałej sytuacji. Próbuje ratować się z opresji i za wszelką cenę wrócić do domu.

Abigail zdradza również, że praca na planie tej niskobudżetowej produkcji dostarczała jej niemałych emocji - a konieczność wielogodzinnego przebywania w bagażnikach kolejnych samochodów przyprawiała ją o klaustrofobię...


- Miałam szczęście o tyle, że pracowałam z ludźmi, którzy starali się maksymalnie ułatwić mi to zadanie - wyznaje. - Niełatwo było mi jednak wczuć się w psychikę osoby, która znalazła się w takiej sytuacji. Kosztowało mnie to sporo emocji. Dodajmy jeszcze do tego różne kaskaderskie ujęcia i szaleństwa, których nie brakuje w tym filmie...

- Pewnego dnia, kiedy kręciliśmy scenę, w której łączę się z numerem alarmowym i z bohaterką graną przez Halle, przez przypadek nacisnęłam klawisz połączenia i dodzwoniłam się do jakiejś dziewczyny. Nie zdając sobie z tego sprawy, dalej krzyczałam, piszczałam i płakałam. I nagle usłyszałam czyjś głos, mówiący "Słucham?"...

- Pomyślałam: "Ale o co chodzi?" - i grałam dalej. Dziewczyna po drugiej stronie odchodziła już od zmysłów. Dopiero kiedy reżyser zawołał "Cięcie!", zasugerowałam ekipie, żeby zadzwonili do tej osoby i uspokoili ją, że to tylko film.

Wachlarz filmowych gatunków

"The Call" to nie pierwszy film, w którym nazwisko Breslin pojawia się obok Halle Berry. Obie zagrały także w "Sylwestrze w Nowym Jorku", nie miały jednak wówczas żadnych wspólnych scen. Podobnie jak teraz...

- To chyba staje się już regułą - śmieje się Abigail. - Tym razem przynajmniej rozmawiałyśmy, bo podczas kręcenia scen w bagażniku słuchałam kwestii wypowiadanych przez Halle, i odwrotnie. Metoda ta okazała się bardzo pomocna. Wcześniej miałyśmy też możliwość ćwiczenia naszych dialogów przez kilka dni, a ja wykorzystywałam ten czas, by rozmawiać z Halle o naszej współpracy. Wszystko zagrało więc znakomicie.

"The Call" to początek serii, którą z czystym sumieniem można nazwać przeglądem twórczości Abigail Breslin. W najbliższym czasie widzowie zobaczą kolejno następujące filmy z jej udziałem: "Gra Endera", "Final Girl", "Haunter" i "August: Osage County". Stanowią one imponujący wachlarz gatunków - od kina spod znaku science fiction, poprzez komedię, aż po dreszczowiec (ten ostatni to reżyserski debiut kontrowersyjnego fotografa, Tylera Shieldsa). Co Breslin ma do powiedzenia o każdym z tych filmów?

- Fabuła "August: Osage County" oparta została na sztuce pióra Tracy'ego Lettsa. Jestem niesamowicie podekscytowana moim udziałem w tym projekcie. Obsada jest wprost oszałamiająca: Meryl Streep, Julia Roberts, Benedict Cumberbatch, Ewan McGregor... "Haunter" to z kolei horror, ale nie z rodzaju tych najbardziej krwawych. To raczej psychologiczne kino grozy, trochę pokręcone. Zdjęcia do "Final Girl" powstawały w Vancouver. Reżyserem tego filmu jest Tyler Shields. To zabawny facet i... po prostu inny. Tak, Tyler jest zdecydowanie inny.

- "Gra Endera" to film z gatunku science fiction, zrealizowany na podstawie książki Orsona Scotta Carda. Zagrałam w nim u boku Harrisona Forda, Asy Butterfielda, Hailee Steinfeld, Violi Davis i paru innych świetnych osób. Wcieliłam się w Valentine, siostrę głównego bohatera. Cieszę się, że dzięki tej roli mogę spotykać się z fanami tej książki i rozmawiać z nimi o fabule i o mojej postaci. Byłam trochę onieśmielona rozmachem tej produkcji, ale starałam się podchodzić do tego zadania jak do każdej innej roli. Reżyser, Gavin Hood, bardzo przejmował się każdą postacią. Dużo rozmawiał z nami o poszczególnych scenach i emocjach naszych bohaterów. Nie koncentrował się tylko na fantastyczno-naukowej otoczce tej historii i efektach specjalnych.

Życie zwyczajnej nastolatki

Breslin zapowiada, że z czasem chciałaby spróbować swoich sił w innych dziedzinach sztuki filmowej - produkcji, reżyserii i pisaniu scenariuszy. Młodą aktorkę fascynuje też muzyka. Nie jest tylko pewna, czy zdecyduje się kontynuować edukację, podejmując naukę w college'u.

Na razie Abigail wiedzie życie zwyczajnej nastolatki - a zarazem wschodzącej gwiazdy. W związku z tym ma świadomość, że jej skromna osoba przyciąga sporą uwagę, chociaż w jej wypadku trudno mówić o tabloidowym szaleństwie. Zdarza się jednak, że kilka godzin po powrocie z kawiarni znajduje swoje zdjęcia na Facebooku lub Instagramie.

- Moje pokolenie od początku ma styczność z technologią w różnych jej wymiarach, nie czuję się więc dziwnie z tym, że jest mnie wszędzie pełno - mówi. - A poza tym każdy musi żyć na co dzień z jakąś presją, bez względu na to, czy uczy się w szkole, czy pracuje na planie filmowym.

- Kiedy gram w filmie, koncentruję się tylko i wyłącznie na tym, że gram w filmie. Cieszę się, że mogę uczestniczyć w tych projektach, które mi się podobają, i pracować z ludźmi, którzy wzbudzają moją sympatię. A kiedy schodzę z planu, liczy się dla mnie tylko moja rodzina, moi przyjaciele i moje psy. W chwilach wolnych od pracy staram się nie pamiętać o całej reszcie.

© 2013 Ian Spelling

Tłum. Katarzyna Kasińska

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

The New York Times
Dowiedz się więcej na temat: Abigail Breslin
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy