Reklama

Aaron Sorkin miał udar mózgu. Od śmierci uratował go cud

Słynny amerykański dramaturg, scenarzysta i reżyser w najnowszym wywiadzie zdradził, że kilka miesięcy temu doznał udaru mózgu. Sytuacja była wyjątkowo poważna - lekarz, który badał Sorkina powiedział mu, że od śmierci uratował go cud. "Do tej pory myślałem, że jestem jedną z tych osób, które mogą jeść, co chcą i palić, ile chcą, bo to na nie w żaden sposób nie wpływa. Jak bardzo się myliłem" - wyznał filmowiec.

Słynny amerykański dramaturg, scenarzysta i reżyser w najnowszym wywiadzie zdradził, że kilka miesięcy temu doznał udaru mózgu. Sytuacja była wyjątkowo poważna - lekarz, który badał Sorkina powiedział mu, że od śmierci uratował go cud. "Do tej pory myślałem, że jestem jedną z tych osób, które mogą jeść, co chcą i palić, ile chcą, bo to na nie w żaden sposób nie wpływa. Jak bardzo się myliłem" - wyznał filmowiec.
Aaron Sorkin /Emma McIntyre/WireImage /Getty Images

Aaron Sorkin podzielił się z fanami informacją na temat swoich niedawnych problemów zdrowotnych. Twórca takich produkcji, jak "Gra o wszystko""Proces Siódemki z Chicago" czy "Ludzie honoru", w rozmowie z "The New York Times" wyjawił, że w listopadzie przeszedł udar mózgu. Nagrodzony Oscarem filmowiec pracował wówczas nad swoim nowym broadwayowskim musicalem "Camelot". Sytuacja była wyjątkowo poważna - zajmujący się Sorkinem lekarz powiedział mu, że z tak wysokim ciśnieniem krwi "powinien być martwy".

Reklama

Aaron Sorkin miał udar mózgu. "Powinien być martwy"

"To był dla mnie moment otrzeźwienia. Do tej pory myślałem, że jestem jedną z tych osób, które mogą jeść, co chcą i palić, ile chcą, bo to na nie w żaden sposób nie wpływa. Jak bardzo się myliłem" - wyznał scenarzysta "The Social Network" i "Moneyball". I dodał, że skutki udaru odczuwa do tej pory - wciąż nie odzyskał smaku, a do niedawna nie był w stanie się podpisać i miał poważne problemy z wypowiadaniem się.

Sorkin podkreślił, że ów groźny incydent zdrowotny skłonił go do radykalnej zmiany stylu życia. Na początek rzucił papierosy, co było dla niego wyjątkowo trudne, bo - jak sam twierdzi - palenie pomagało mu w pisaniu. "To była nieodzowna część całego procesu, jak kartka czy długopis. Nie chcę o tym za dużo mówić, bo zaraz zacznę się ślinić" - stwierdził żartobliwie. Filmowiec zmodyfikował również swój jadłospis, eliminując z niego smażone i ciężkostrawne potrawy. Zaczął też ćwiczyć dwa razy dziennie.

Scenarzysta zaznaczył, że uważa się za "szczęściarza", bo udar nie doprowadził u niego do uszkodzenia mózgu. Jak podkreślił, zdecydował się upublicznić tę informację ku przestrodze. "Przez pewien czas martwiłem się, że już nigdy nie będę w stanie pisać. Jeśli dzięki mojej historii choć jedna osoba rzuci palenie, będę zadowolony" - powiedział filmowiec. Premiera spektaklu "Camelot" realizowanego na podstawie nowej książki Sorkina odbędzie się 13 kwietnia w nowojorskim Vivian Beaumont Theater.


PAP life
Dowiedz się więcej na temat: Aaron Sorkin
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy