60 lat "Rzymskich wakacji"
We wtorek, 27 sierpnia mija 60 lat od premiery filmu "Rzymskie wakacje". "To jest jedna z najbardziej uroczych komedii romantycznych. Chociaż została nakręcona na taśmie czarno-białej, do dziś się nie zestarzała" - ocenia Andrzej Bukowiecki, krytyk filmowy.
Scenariusz do "Rzymskich wakacji" napisał pisarz i scenarzysta Dalton Trumbo, który pod koniec lat 40. odmówił składania zeznań przed Komisją d/s Działalności Antyamerykańskiej. Trafił za to na tzw. "czarną listę Hollywood" i nie mógł oficjalnie pracować w USA. Aby sprzedać scenariusz, podpisał go pseudonimem John Dighton i podzielił się prawami autorskimi z innym pisarzem - Ianem McLellanem Hunterem.
"Rzymskie wakacje" to współczesna baśń o spotkaniu w Rzymie młodej księżniczki Anny i amerykańskiego dziennikarza Joe Bradleya. Anna, mając przed sobą kolejny dzień wypełniony obowiązkami narzucanymi przez protokół dyplomatyczny, postanawia uciec na jakiś czas swoim opiekunom. Jej przewodnikiem po Wiecznym Mieście zostaje Joe, który z początku nie wie z kim ma do czynienia, ale z czasem rozpoznaje Annę i pragnie wykorzystać okazję dla własnych celów.
Tekst przeszedł przez ręce kilku reżyserów (m.in. Franka Capry), ale ostatecznie zainteresował się nim William Wyler. "To mistrz reżyserii, jeden z największych twórców filmowych w historii kina. Nagrodzono go trzema Oscarami za reżyserię filmów: 'Pani Miniver', 'Najlepsze lata naszego życia' oraz 'Ben Hur'" - podkreśla Andrzej Bukowiecki.
Twórca, zgodnie z ówczesną modą, bardzo pragnął zrobić film w Europie. Wytwórnia Paramount popierała projekt. Na budżet filmu mogły się złożyć pieniądze zarobione przez wytwórnię we Włoszech, a których nie można było wywieść do Stanów ze względu na włoskie przepisy.
Do roli Anny rozważano kilka aktorek, m.in. Jean Simmons. Ostatecznie postanowiono zorganizować casting. Jedną z pięciu kandydatek na zdjęciach próbnych była mało znana Audrey Hepburn. Reżysera zauroczyła nie tylko uroda aktorki, ale także jej spontaniczne reakcje zarejestrowane już po właściwych zdjęciach testowych. W efekcie zaangażowano Hepburn do głównej żeńskiej roli.
Gdy rolę Joe Bradleya odrzucił Cary Grant, scenariusz przesłano do Gregory'ego Pecka. Ten, mimo początkowych obiekcji - wg niego rola dziennikarza była tylko tłem postaci Anny - zgodził się zagrać. Termin rozpoczęcia realizacji "Rzymskich wakacji", z uwagi na grę Pecka w filmie "Śniegi Kilimandżaro", wyznaczono na lato 1952 roku.
Zanim Hepburn przyleciała do Włoch, spotkała się z Edith Head, projektującą kostiumy do produkcji Paramount, aby dobrać stroje, w których aktorka miała wystąpić w filmie.
"Do szkiców, które sporządziłam do 'Rzymskich wakacji', Audrey wprowadziła kilka poprawek, takich jak prostsza linia dekoltu czy szerszy pasek. Dokładnie wiedziała, jak chce wyglądać i w czym jest jej najlepiej, ale nigdy nie była arogancka czy zbytnio wymagająca. Miała w sobie niezwykłą wprost słodycz, która sprawiała, że czułam się jak matka wyprawiająca córkę na jej pierwszy bal" - wspominała Edith Head, przywołana w książce "Audrey Hepburn" Warrena G. Harrisa.
Po pierwszym tygodniu zdjęć, z uwagi na atrakcyjność rzymskich plenerów, William Wyler zaczął żałować, że nie zdecydował się na nakręcenie filmu w kolorze. Przedstawiciele wytwórni - wobec konieczności zwiększenia budżetu, zatrudnienia dodatkowych osób i straty już wykorzystanego czasu - nakazali dalszą pracę na taśmie czarno-białej.
Film i tak kręcono dużo wolniej niż zakładano. Było to wynikiem połączenia perfekcjonizmu reżysera - wszystkie sceny powtarzano co najmniej trzy razy, upałów oraz groźby zamachów terrorystycznych związanych z napięciami politycznymi we Włoszech. Dużym problemem byli także wszechobecni gapie.
"Jedną z pierwszych scen kręciliśmy na Piazza di Spagna. U stóp słynnych Hiszpańskich Schodów i na ulicy zgromadziło się chyba z dziesięć tysięcy ludzi. Gwizdali i wyli. Policja była bezsilna. Dla mnie i dla Audrey było to jak granie w wielkim amfiteatrze przed tłumem gburów" - wspominał Gregory Peck.
Z czasem jednak ekipa zaczęła korzystać z obecności widowni. "Kiedy William Wyler nie był zadowolony z jakiegoś ujęcia i mówił: 'Spróbujmy jeszcze raz, to nie było to, o co mi chodzi', ludzie z tłumu zaczęli krzyczeć: 'Nie, przecież było wspaniale'. Im się podobało. Znowu, kiedy Wyler stwierdził: 'W porządku, możemy to puścić', z tłumu odezwały się głosy: 'Powtórzcie to jeszcze raz'. Willie nauczył się słuchać tych ludzi, bo zazwyczaj mieli oni rację" - podkreślał Peck.
Wyler ciągle zaskakiwał Hepburn, aby jej gra była bardziej spontaniczna. Razem z Peckiem przygotowali niespodziankę w scenie, w której Joe pokazuje Annie Bocca della Verita (Usta prawdy) okrągły, marmurowy medalion, przedstawiający oblicze brodatego bóstwa. Wedle średniowiecznej legendy, rzeźba pełniła funkcję wykrywacza kłamstw - podejrzany wkładał dłoń w usta, które miały zamykać się, odgryzając kończynę, gdy osoba mówiła nieprawdę.
"Audrey wiedziała, że mam włożyć rękę do paszczy potwora. Nie wiedziała jednak, że wyciągnę stamtąd rękę z dłonią ukrytą w rękawie. Kiedy to zobaczyła, najpierw krzyknęła z przerażenia, a potem zaczęła się śmiać" - opowiadał aktor. Uchwycona naturalna reakcja Hepburn znalazła się w filmie.
Gregory Peck był pod takim wrażeniem gry Hepburn, że zdecydował się na nietypowy krok. "Zadzwoniłem do Hollywood, do mego agenta i powiedziałem mu: 'Słuchaj, George, nad tytułem musi się pojawić nazwisko Audrey'. Był zaskoczony. 'Jak to? Całe lata pracowałeś na swą pozycję, a teraz chcesz ją tak po prostu oddać?'. 'Tak' - odparłem. 'Chcę, a nawet powinienem. Jeżeli tego nie zrobię, to zrobię z siebie głupca, bo ta dziewczyna za swoją pierwszą rolę dostanie Oscara'" - wspominał Peck.
"Gregory Peck zagrał dobrze, był wybitnym aktorem, ale nie aż tak dobrze, jak początkująca wtedy Audrey Hepburn. Ona modelowo wykreowała postać dziewczyny pełnej wdzięku, uroku, nieśmiałości. I nie przesłodziła swojej gry. Zarazem jednak Anna jest księżniczką, więc Hepburn pokazuje aktorskimi środkami, że jej bohaterka to jednak dama z wielką klasą" - ocenia Andrzej Bukowiecki.
Zdjęcia do filmu zakończono w październiku 1952 roku. Premiera obrazu odbyła się 27 sierpnia 1953 roku. Sukces frekwencyjny przeszedł najśmielsze oczekiwania producentów. Audrey Hepburn niemal z dnia na dzień stała się gwiazdą. Dziennikarze pisali o niej w samych superlatywach, a kobiety zaczęły naśladować jej styl ubierania i uczesanie.
Film został nominowany do Oscarów w 1954 roku w 10 kategoriach. Statuetki powędrowały w ręce: Audrey Hepburn, projektantki kostiumów Edith Head oraz tylko nominalnego współscenarzysty Iana McLellana Huntera. Daltona Trumbo uznano za właściwego autora dopiero w 1993 roku. W jego imieniu pośmiertnego Oscara odebrała żona. Tymczasem syn Iana McLellana Huntera odmówił zwrócenia Akademii nagrody. W efekcie istnieją dwie statuetki przyznane za najlepszy scenariusz z 1953 roku.
"O tym, że film jest czarno-biały zupełnie się zapomina w trakcie projekcji" - mówi Bukowiecki. Według niego, mimo upływu 60 lat od premiery film ogląda się z ogromną przyjemnością; jest to najwyższej klasy komedia romantyczna.
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!