40 lat temu zmarł Adolf Dymsza
20 sierpnia mija 40 lat od śmierci Adolfa Dymszy - aktora komediowego, jednej z największych gwiazd polskiej sceny rewiowej i filmowej, niezapomnianego Dodka - sympatycznego warszawskiego cwaniaka o złotym sercu.
Tadeusz Boy-Żeleński nazywał go mistrzem humoru i piosenki. Inni - czarodziejem sceny. Porównywany był z Chaplinem, a także z i innymi gwiazdami amerykańskiej komedii, takimi jak Buster Keaton czy Harold Lloyd.
Antoni Słonimski na łamach "Wiadomości Literackich" pisał jednak o wyjątkowości jego sztuki aktorskiej: "Dymsza jest genialny, bo nie jest podobny do nikogo. Nie przypomina w niczym żadnego z komików europejskich, a jego podobieństwo do ekscentryków amerykańskich ogranicza się prawie wyłącznie do mistrzowskiej ekwilibrystyki, do absolutnej zręczności ciała, tak absolutnej jak istnieje słuch absolutny".
Obdarzony talentem, intuicją, wrodzonym poczuciem humoru, miał niebywałe zdolności imitatorskie i parodystyczne, a także fizyczną sprawność akrobaty i wyrazistą twarz, której możliwości mimiczne potrafił mistrzowsko wykorzystywać, wywołując salwy śmiechu na widowni jednym spojrzeniem czy ruchem brwi. Jego sztuka aktorska bywa dziś przedmiotem analizowanym w doktoratach.
Historycy filmu i teatru podkreślają, że Dymsza wypracował niepowtarzalny styl. Jego autorską kreacją była sceniczna postać Dodka - sympatycznego warszawskiego cwaniaka, łobuza o złotym sercu.
Elementy groteski, pastiszu, klaunady w spójną całość łączył dzięki genialnemu wyczuciu lokalnego kolorytu społecznego międzywojennej Warszawy. Krzysztof Teodor Toeplitz pisał o nim: "Był on być może jednym z niewielu aktorów polskich, którzy potrafili dać nie tylko w swojej sztuce, ale i w całej swej postaci, sylwetce życiowej i artystycznej portret klasy, warstwy społecznej, czasu". Karol Adwentowicz zwracał uwagę na elementy tragikomiczne i refleksyjne w kreacjach Dymszy: "Mamy dużo świetnych komików, a tylko jednego tragicznego komika, Dymszę. Dymsza bawi masy, ale Dymsza i zastanawia swym rodzajem sztuki - w podanym przez niego dowcipie kryje się często łza".
Adolf Dymsza, właściwie Adolf Bagiński, urodził się 7 kwietnia 1900 r. w Warszawie w rodzinie urzędnika kolejowego. Dzieciństwo spędził na warszawskiej Starówce, która była wówczas ubogą i zaniedbaną dzielnicą. Swą aktorską przygodę zaczynał w teatrach półamatorskich i prowincjonalnych, grywał epizody w filmach niemych, dorabiał jako nauczyciel tańca.
W 1925 r. dostał swą wielką życiową szansę, którą wykorzystał - został zaangażowany do legendarnego kabaretu Qui Pro Quo. Szybko zyskał ogromną popularność jako aktor rewiowy i kabaretowy. Był wykonawcą skeczy, piosenek i monologów pisanych specjalnie dla niego przez Juliana Tuwima, partnerem scenicznym Hanki Ordonówny czy Miry Zimińskiej.
Po latach Dymsza wspominał: "W Qui Pro Quo otrzymałem wielką szkołę aktorską, poznałem rzemiosło, nauczyłem się szacunku dla sztuki, sceny i starszych kolegów. A przede wszystkim dyscypliny i punktualności".
W drugiej połowie lat 30. grywał także z powodzeniem w teatrach dramatycznych, m.in. w Teatrze Polskim pod dyrekcją Leona Schillera.
Dymsza zrobił także karierę filmową, stając się najpopularniejszym aktorem komediowym polskiego przedwojennego kina. Pojawienie się filmu dźwiękowego pozwoliło mu w pełni wykorzystać jego atuty. Przed wojną zagrał w ponad 20 produkcjach. W większości, podobnie jak całość dokonań polskiej kinematografii tego okresu, nie miały one wysokiego poziomu artystycznego. Kilka z nich zasługuje jednak na pamięć, m.in. "Każdemu wolno kochać", "Paweł i Gaweł" czy "Antek Policmajster".
Biograf Dymszy, Witold Filler, twierdzi, że "Antek Policmajster" był filmem, "w którym Dymsza przezwyciężył barierę kinowej bylejakości". O tej samej roli pisał w "Wiadomościach Literackich" Antoni Słonimski: "Jego groteskowość jest właściwie z wyższego wymiaru, z wymiaru czystego, najrozkoszniejszego absurdu (...), to jest groteska tak wycieniowana, że zaczyna się pod nią zarysowywać psychologiczny rysunek".
Najbardziej kontrowersyjny okres życia Dymszy przypada na lata II wojny światowej i niemieckiej okupacji, kiedy wbrew decyzji konspiracyjnego ZASP-u występował w tzw. jawnych teatrach, nadzorowanych przez Niemców.
Kierownictwo Walki Podziemnej skazało Dymszę na karę nagany, m.in. "za utrzymywanie zażyłych stosunków z Niemcami oraz za skuteczne przełamywanie niechęci Polaków do widowisk organizowanych przez propagandę niemiecką na skutek podawania swego nazwiska w tytułach wielu rewii, wykorzystując swą popularność przedwojenną". Komunikat w tej sprawie ukazał się na łamach "Biuletynu Informacyjnego" 13 lipca 1944 r.
Po zakończeniu wojny Komisja Weryfikacyjna ZASP-u podjęła decyzję o wykluczeniu Dymszy ze Związku na trzy lata, co było równoznaczne z odebraniem prawa do wykonywania zawodu. Jak pisze Witold Filler, aktor odwołał się od tej decyzji, przedstawiając na piśmie dowody na to, że wydobyte od Niemców informacje przekazywał organizacjom podziemnym oraz pomagał im w pozyskiwaniu broni, a także dzięki swym kontaktom pośredniczył w zwolnieniu z więzienia m.in. aktora Czesława Skoniecznego oraz inspicjenta Józefa Porębskiego.
Mira Zimińska po latach wspominała o udziale Dymszy w jej uwolnieniu z Pawiaka oraz o tym, że przechowywał on przez pewien czas w swoim mieszkaniu ukrywającego się przed Gestapo Tadeusza Sygietyńskiego. Po rozpatrzeniu odwołania Dymszy Komisja uchyliła swój poprzedni wyrok i orzekła zawieszenie w prawach członka ZASP-u do końca 1945 r. oraz konieczność odprowadzania 15 proc. zarobku z każdego występu na cele charytatywne ZASP do lipca 1947 r.
Po wygaśnięciu orzeczonego przez ZASP zawieszenia Dymsza grał w łódzkich teatrach i mimo braku oficjalnej decyzji Związku do 1951 r. nie mógł dostać angażu do żadnego z warszawskich teatrów. Po powrocie do stolicy aktor dołączył do zespołu Teatru Syrena, w którym pracował aż do przejścia na emeryturę.
W okresie powojennym Dymsza grał także w filmach. Najlepiej zapamiętana została jego rola w komedii "Skarb" z 1949 r., w której wcielił się w postać Alfreda Ziółko, pracownika Polskiego Radia. W 1970 r. wystąpił w komedii "Pan Dodek", w której przedstawiony został jego aktorski portret; zrealizowano ją w formie wywiadu, wykorzystując fragmenty przedwojennych filmów z udziałem aktora.
Dymsza od młodości cierpiał na dysfunkcję słuchu, która nasiliła się w ostatnich latach pracy. Czytał na scenie z ruchu warg swoich partnerów i śpiewał piosenki z orkiestrą, której nie słyszał, a która przykazane miała grać w równym metrum, tak, aby aktor i muzycy się nie pogubili.
Zmarł 20 sierpnia 1975 r. w Górze Kalwarii. Pozostawił po sobie legendę bon vivanta, prawdziwego króla życia, ulubieńca Warszawy, dowcipnisia i kawalarza, którego wyczyny utrwalają liczne anegdoty i któremu wiele potrafiono wybaczyć i zapomnieć.