Reklama

"15 stron świata": Zobaczyć dźwięk, usłyszeć człowieka

Dokument Zuzanny Solakiewicz "15 stron świata", przedstawiający sylwetkę i twórczość członka legendarnego Studia Eksperymentalnego Polskiego Radia - Eugeniusza Rudnika - to ambitna próba przełożenia świata dźwięków na język kina.

Dokument Zuzanny Solakiewicz "15 stron świata", przedstawiający sylwetkę i twórczość członka legendarnego Studia Eksperymentalnego Polskiego Radia - Eugeniusza Rudnika - to ambitna próba przełożenia świata dźwięków na język kina.
Eugeniusz Rudnik w filmie "15 stron świata" - fot. www.15corners.com /materiały prasowe

Postać Eugeniusza Rudnika, inżyniera dźwięku wspomnianego radiowego studia i pioniera muzyki elektroakustycznej, zyskała w ostatnim czasie status figury kultowej. Wszystko dzięki płytowym premierom archiwalnych nagrań kompozytora (m.in. ostatnim "Miniaturom") oraz uznanie Rudnika przez rzeszę współczesnych artystów za swego duchowego przewodnika i muzycznego guru. Dokument Zuzanny Solakiewicz pozwala nie tylko poznać bliżej kultowego bohatera, lecz także - może przede wszystkim - usłyszeć jego muzykę.

Już od pierwszych minut seansu "15 stron świata" wiemy, że film Solakiewicz będzie czymś więcej niż tylko portretem Eugeniusza Rudnika. Żadnej gadającej głowy! Zanim na ekranie pojawi się po raz pierwszy bohater filmu, otrzymamy zbitkę archiwalnych nagrań (m.in. ekranizacji "Milczącej gwiazdy" Stanisława Lema), którym towarzyszą operatorskie impresje (autorem realizowanych na taśmie 16 mm zdjęć jest Zvika Gregory Portnoy , którego artystyczny wkład w całość jest tak znaczący, że można określić jego pracę mianem współautorstwa filmu). Twórcy "15 stron świata" nie ukrywają, że ich intencją było pokazanie muzyki, na próbie znalezienia kinematograficznego odpowiednika dźwiękowego wszechświata Eugeniusza Rudnika oparty jest więc koncept tego ciekawego dokumentu.

Reklama

W trakcie seansu widz obserwuje więc serię operatorskich etiud - można traktować je jako odrębne całości, rodzaj leksykalnych ćwiczeń warsztatowych; niektóre z nich - weźmy próby przełożenia muzycznych teorii Rudnika na język architektury - zaskakują trafnością; inne - choćby ilustracja dźwiękowych eksperymentów kompozytora tanecznymi choreografiami - wydają się już chybionymi pomysłami (trzecią grupą "tematów" są obrazy natury).

Ogląda się to mimo wszelkich "ale" z podziwem dla realizacyjnej konsekwencji i brawurowej negacji zasad storytellingu rządzących współczesnym dokumentem. Tu wszystko zdaje się podporządkowane obrazowi, to on stanowi w "15 stronach świata" litery filmowego alfabetu. Obraz i dźwięk. A raczej dźwięk w obrazie. Sam Rudnik w jednej ze swoich ekranowych wypowiedzi nieświadomie "błogosławi" projekt Solakiewicz, kiedy przyznaje, że niektórzy odbierają jego muzykę w zupełnie odmienny od intencji twórcy sposób (czym innym niż mocno subiektywnym, wizualnym przeżyciem muzyki Rudnika jest dokument Solakiewicz?)

W końcu pojawia się i sam Rudnik. Dyskretnie filmowany w służbowym pokoiku, odsłaniający przed Solakiewicz sekrety swojej pracy, zapraszający widzów do swego artystycznego królestwa. Kiedy pokazuje swój patent na "niesymetryczne powtórzenia", opowiada o akustycznej wyjątkowości ludzkiego głosu, czy traci nerwy zdenerwowany awarią sprzętu - swą zwyczajnością równoważy artystyczne zapędy twórców. Żadnych czarów. Dźwięk staje się wtedy po prostu kawałkiem magnetofonowej taśmy, a alchemia twórczości sprowadzona zostaje do mechanicznych zabiegów na analogowym sprzęcie.

"15 stron świata" jest w pewnym sensie czułym pożegnaniem ze światem sprzed cyfrowej rewolucji. Jednym z najbardziej poruszających momentów dokumentu Solakiewicz jest chwila, w której Rudnik uzmysławia sobie, że jeden z magnetofonów szpulowych, na których pracował od lat, uległ nieodwracalnemu eksploatacyjnemu uszkodzeniu. Pomysł, aby nakręcić ten dokument na taśmie filmowej, również napotkał produkcyjne przeszkody. W trakcie realizacji "15 stron świata" firma Fuji, na której taśmie kręcono film Solakiewicz, zaprzestała bowiem produkcji negatywów 16 mm. Poszukiwania brakujących rolek potrzebnych do dokończenia dokumentu stanowią, podobnie jak twórczość samego Rudnika, symboliczne requiem dla świata analogowych nośników. 

Seans filmu "15 stron świata" odbył się we wtorek, 23 czerwca, w krakowskim Kinie Pod Baranami.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy