15. MFF T-Mobile Nowe Horyzonty: Nowe oblicze Nocnego Szaleństwa
Jak co roku podczas festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty sekcja Nocne Szaleństwo uwalnia się od tematycznych ram, skupiając się na prezentacji najciekawszych i najbardziej oryginalnych dokonań współczesnego kina gatunkowego.
Jednym z najgłośniejszych tytułów tegorocznego programu będzie "Tokyo Tribe" - gangsterski rap-musical zrealizowany przez enfant terrible japońskiego kina gatunkowego, Shiona Sono. Rozgrywająca się podczas jednej nocy w neonowym Tokio epicka bitwa na rymy, pięści i pozłacane gnaty zaspokoi nawet najbardziej wymagających fanów gatunku.
Miłośnikom surrealistycznego humoru przypadnie do gustu węgierska czarna komedia "Liza, lisia wróżka", w reżyserii debiutanta Károly Ujj Mészárosa. To wypełniona karykaturalnymi postaciami i fantazyjną retro-scenografią niepokorna kuzynka "Amelii", uzupełniona o wisielczy urok "Delikatesów" i formalną precyzję "Moonrise Kingdom".
Wśród tegorocznych debiutów warto wymienić hiszpański thriller "Ciało" Anny Fritz, który stanowi makabryczną wariację na temat znany z "Porozmawiaj z nią" Almodóvara, oraz kanadyjski "He Never Died", łączący elementy krwawego dramatu rodzinnego i horroru, ze znakomitą tytułową rolą legendy punk rocka, Henry Rollinsa.
W ramach tegorocznego Nocnego Szaleństwa obejrzymy też "Adventurados", kumpelski film drogi w kosmosie, nawiązujący do brudnego, analogowego kina sci-fi z lat 70. Jego reżyser, Berton Pierce, doświadczony modelarz i specjalista od analogowych efektów specjalnych dał prawdziwy popis kunsztu budowania alternatywnego świata bez pomocy komputerów.
Wśród filmów przywołujących z nostalgią klasyczne gatunki znajdziemy kanadyjski hołd złożony horrorom giallo - "Montażystę", oraz poruszający się między pastiszem a uwielbieniem stylizowany slasher - "Miasteczko, które bało się zmierzchu".
Nie zapomniano też o fanach kina klasy B i złotej ery VHS. Dobrze znany nowohoryzontowej widowni kronikarz kina wstydliwych przyjemności Mark Hartley ("Prawie jak Hollywood", 12TNH) w swoim najnowszym dokumencie "Electric Boogaloo" opowie o kultowej wytwórni Cannon Films. W swojej produkcji umiejętnie łączy on dziesiątki najdziwniejszych anegdot i najbardziej niedorzecznych klipów, tworząc jedyną w swoim rodzaju wybuchową mieszankę rodem z pokrytych kurzem półek wypożyczalni kaset wideo.