Reklama

15 lat od śmierci Brittany Murphy. Koleżanki z planu wspominają tragicznie zmarłą aktorkę

20 grudnia 2024 roku minęło 15 lat od tragicznej śmierci Brittany Murphy. Jej ostatni film, "Złego coś się skrada", miał swoją premierę dopiero w 2014 roku. Członkowie jego obsady wspominali swoją współpracę z aktorką na kilka miesięcy przed jej śmiercią w rozmowie z magazynem "People".

Katie O'Grady, która wystąpiła z Murphy w "Złego coś się skrada", przyznała, że wszyscy na planie zdawali sobie sprawę z kłopotów jej zdrowotnych. Przy pierwszym spotkaniu gwiazda "Dziewczyn z wyższych sfer" wydała jej się "słaba" i "przechodząca przez trudny czas". Reszta obsady i ekipy podzielała jej zdanie. Wszyscy starali się traktować ją delikatnie.

"Jej oczy były zapadnięte i wydawała się taka smutna" - wspominała charakteryzatorka Trista Jordan w dokumencie "Co się stało, Brittany Murphy?". "Nie była sobą. Było w niej tyle bólu. Miała nóżki jelonka Bambi i nie mogła nawet wstać".

Reklama

Brittany Murphy. Mimo złego stanu zdrowia wspierała młodsze koleżanki

Mimo braku sił u Murphy O'Gardy zauważyła, że miała ona nienaganną etykę pracy. Dbała także o samopoczucie osób, z którymi pracowała. "Czuło się, że jest w niej dużo życzliwości, że była dobrą duszą, przy której wszyscy czuli się komfortowo i swobodnie" - dodała.

Przytoczyła także historię jednej z młodszych aktorek, która miała problem z nagraniem zbliżenia. Murphy została z nią dłużej, by nauczyć ją, gdzie kierować spojrzenie w zależności od ustawienia kamery. 

October Moore, która także wystąpiła w "Złego coś się skrada", wspominała realizację sceny, w której bohaterki jej i Murphy siadają naprzeciwko siebie w restauracji, by przeprowadzić dramatyczną rozmowę. Z nerwów nie mogła przestać bawić się swoimi wsuwanymi butami. Murphy puściła wtedy do niej oko i szepnęła: "wystarczy, że je zdejmiesz".

"To był taki miły gest profesjonalistki wobec nowicjuszki" - mówiła Moore. "Sprawiła, że poczułem się bardzo komfortowo i swobodnie, a do tego miała w sobie tę słodycz".

"Złego coś się skrada". Premiera nie była okazją do świętowania

Gdy w czerwcu 2009 roku zakończono zdjęcia, O'Grady usłyszała od Murphy: "cieszę się, że mogłyśmy się poznać". Według niej wydawała się wtedy u kresu sił. "Jakaś jej część była wciąż świadoma i tak kochające, że poświęciła czas, by zrobić to w tak delikatny sposób. To pożegnanie było takie miłe i pełne miłości" - podsumowała.

Murphy zmarła kilka miesięcy po zakończeniu zdjęć, co znacznie opóźniło premierę "Złego coś się skrada". Film wszedł do kin w 2014 roku. Moore i O'Grady wspominają, że nie była to okazja do świętowania. Wśród wszystkich obecnych panował dojmujący smutek. O'Grady nie mogła się zmusić do udziału w seansie. "[Murphy] zasługiwała na inną historię" - stwierdziła.

Tajemnicza śmierć Brittany Murphy

20 grudnia 2009 roku matka aktorki znalazła ją nieprzytomną pod prysznicem. Mąż gwiazdy, brytyjski scenarzysta Simon Monjack, natychmiast wezwał pogotowie. Murphy została zabrana do szpitala Cedars-Sinai Medical Center w Los Angeles. Niestety, nie udało się jej uratować. 

Przyczyny jej zgonu określił dopiero lekarz sądowy. Okazało się, że śmierć aktorki nastąpiła w wyniku nieszczęśliwego zbiegu okoliczności. Koroner ujawnił, że serce Brittany zatrzymało się wskutek zapalenia płuc i zatrucia lekami.

Niewiele ponad pięć miesięcy później, 23 maja 2010 roku, zmarł Monjack. Przyczyną jego śmierci były zapalenie płuc i anemia. Ponieważ Murphy odeszła z podobnych powodów, wokół śmierci małżonków pojawiło się wiele różnych teorii. 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Brittany Murphy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy