Reklama

12 godzin przed zieloną szmatą

Najnowszy film Marka Koterskiego miał już swoją premierę! "Baby są jakieś inne" to całkiem nowa jakość tworzącego niebanalne komedie reżysera "Dnia świra". Wprawdzie jeden z głównych bohaterów to nadal Adaś Miauczyński, który posługuje się tą samą składnią językową, jednak film zaskakuje swoją statycznością.

Przez cały film widzimy dwóch przewrażliwionych i egocentrycznych mężczyzn, którzy jadą samochodem i rozmawiają o kobietach. Nie są to ani pieśni pochwalne, ani wyliczanie zalet płci przeciwnej, wręcz przeciwnie. Z rozmów prowadzonych niewybrednym językiem zieje nienawiścią i brakiem akceptacji. Mężczyźni licytują się w wymyślaniu damskich przywar. Przeszkadza im wszystko: kobiece torebki, metoda jazdy samochodem, a nawet sposób korzystania z toalety. - Absolutnie nie przyszło mi do głowy, że ten film może być postrzegany jako seksistowski. Myślę, że będzie tyle opinii, ile widzów - tłumaczy się reżyser.

Reklama

Uważny widz, gdy się dobrze przysłucha, zrozumie jednak, że przez tych dwóch mężczyzn przemawiają ich własne ograniczenia i wady. Marek Koterski w filmie "Baby są jakieś inne" przewrotnie pokazując obie płcie, uchwycił piętno współczesnych czasów: rywalizację i zagubienie. W ten sposób ośmieszył też obecną niezależnie od czasów i obyczajów - głupotę. W role malkontentów narzekający na kobiecy ród wcieli się: Adam Woronowicz i Robert Więckiewicz. Aktorzy mają niezwykle trudne zadanie, bo muszą przez 90 minut tylko we dwóch przykuwać uwagę widza.

- Za każdym razem, gdy rozpoczynam pracę nad filmem bardzo się boję, czy podołam. W tym przypadku strach był o tyle większy, że poprzeczka została zawieszona bardzo wysoko. Sama praca też nie była łatwa. Przez 26 dni po 12 godzin dziennie siedzieliśmy przed zieloną szmatą. Później jeszcze przez tydzień widziałem na zielono - opisuje pracę nad filmem Robert Więckiewicz. Mimo że obraz Koterskiego jest filmem drogi, a bohaterowie spędzają czas przemierzając kraj w samochodzie, tak naprawdę w czasie zdjęć nie przejechali nawet kilometra, bo wszystkie dialogi zostały nagrane w studiu. Efekt, który widz może obserwować na ekranie to rezultat pracy kilku operatorów, a później grafików komputerowych.

Ten wkład pracy docenili goście premiery galowej, która odbyła się w Złotych Tarasach. Prócz twórców filmu przybyli na nią także: Agnieszka Włodarczyk, Kazik Staszewski, Robert Janowski, Julia Pietrucha i Lidia Popiel.


Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Zastanawiasz się, jak spędzić wieczór? A może warto obejrzeć film? Sprawdź nasz repertuar kin!

AKPA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy