Reklama

100 twarzy Świętego Mikołaja

Dopóki jako dzieci w niego wierzymy, świat wydaje się bezpieczny. Potem tę wiarę tracimy, lecz nadal mamy sposoby na spotkanie z nim. Wystarczy... włączyć telewizor. Tam przecież nigdy nie zabraknie Świętego Mikołaja!

Trudno wyobrazić sobie grudzień bez sympatycznego brodacza, który przynosi dzieciom prezenty. W dodatku robi to aż dwa razy: w Dzień Świętego Mikołaja oraz w Boże Narodzenie lub jego wigilię.

Jako że nic tak nie poprawia nastroju, jak sięganie pamięcią w czasy dzieciństwa, producenci filmowi z ogromną pasją opowiadają kolejne historie o Mikołaju. Co ciekawe, nie zawsze jest on taki sam.

- Ma sto, jeśli nie tysiąc twarzy - mówi Billy Bob Thornton, który w komedii "Zły Mikołaj" wcielił się w Mikołaja pozbawionego dobrych manier. Pił, przeklinał, zrażał do siebie dzieci...

Reklama

Równie odstręczający był Chucky, który pracował jako demoniczny Święty Mikołaj w cyrku (horror "Laleczka Chucky 5: Następne pokolenie"). To tyle, jeśli mowa o straszeniu niegrzecznych dzieci.

Dziadek z workiem pełnym błyskotek ma bowiem w kinie raczej poczciwe oblicze. Pamiętacie Richarda Attenborough w "Cudzie w Nowym Jorku"? Nazywał się Kriss Kringle, pracował w sklepie z zabawkami i utrzymywał, że to on jest prawdziwym świętym. Nikt mu nie wierzył, to jasne. Ot, niegroźny starszy pan z wybujałą wyobraźnią.

Na szczęście - miał dobre serce, podobnie zresztą jak inny podający się za Mikołaja mężczyzna - Nick z komedii "Zawód: Święty Mikołaj". Czy obaj naprawdę byli szaleńcami?

Dobre serce okazało się ukrytą (i to wyjątkowo starannie!) zaletą paskudnego, zielonego Grincha ("Grinch - świąt nie będzie"), który - zanim pokazał swe prawdziwe oblicze - z lubością psuł dzieciom święta. Dlaczego? - Bo sam jako malec został skrzywdzony - mówi grający go mistrz głupich min, Jim Carrey.

Osobliwymi grymasami twarzy bawił nas do łez także pomocnik Mikołaja, olbrzymi adoptowany elf Buddy (Will Ferrell w komedii "Elf").

W bogatym repertuarze filmów na Gwiazdkę mamy także spore grono zwyczajnych facetów, którzy na ten jeden wieczór po prostu przebierają się za Mikołaja. Dla draki, zarobku, ba, nawet podrywu, lub dlatego, że los tak chciał. Pamiętacie Mela (Tomasz Karolak, "Listy do M.") albo Scotta (Tim Allen, "Śnięty Mikołaj"), który musi zastąpić świętego?

Obojętne, prawdziwi, czy nie - wszystkich połączył urok czerwonej czapki i magia świąt.

Maciej Misiorny

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: mikolaj | twarzy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy