Bullock zachwyciła, Clooney ma kłopoty
Wenecja żyje teraz festiwalem filmowym. Gwiazdy kina można spotkać nie tylko na czerwonym dywanie...
Sandra Bullock, odtwarzająca obok George'a Clooneya główną rolę w prezentowanym na otwarcie festiwalu kosmicznym thrillerze "Grawitacja" w reżyserii Alfonso Cuarona, wyglądała w zgodnej opinii komentatorów rewelacyjnie i promieniała radością.
To, co rzucało się jednak w oczy, to nadmiar czerwieni. Jednak dyskusyjne kolorystyczne doznania ustąpiły miejsca znakomitemu klimatowi, jaki towarzyszył jej przejściu po czerwonym dywanie. Aktorka bardzo długo i cierpliwie witała się z tłumami fanów, robiła sobie z nimi zdjęcia, pozowała setkom fotoreporterów, udzielała wywiadów.
W telewizji RAI opowiadała, że Wenecję kocha od dzieciństwa, odkąd po raz pierwszy przyjechała nad Canal Grande ze swoją mamą. Przyznała też, że praca na planie "Grawitacji" była bardzo ciężka, zarówno fizycznie, jak i emocjonalnie. Jednym z jej nauczycieli - wyjaśniła - był amerykański astronauta, przyjaciel jej brata, który dzwonił do niej z kosmosu z radami, jak ma grać. "To niesłychane, co można zdziałać dzięki telefonowi komórkowemu" - podkreśliła Bullock.
Prasa włoska zachwycała się nie tylko znakomitą aurą, jaką wytworzyła gwiazda Hollywood, ale i jej grą w filmie pochodzącego z Meksyku reżysera. To rola oscarowa - twierdzi dziennik "Corriere della Sera".
Znakomicie na czerwonym dywanie bawił się też filmowy partner Sandry Bullock i zarazem jej przyjaciel od 20 lat, czyli George Clooney. Radosny nastrój nie opuszczał go również na konferencji prasowej, na której opowiadał między innymi o swych wojażach na motorze z przyjaciółmi po północy Włoch. Łatwo nie jest - przyznał.
"Obcy ludzie jadą obok mnie. Jadę 160 kilometrów na godzinę, a oni wyprzedzają mnie, filmują, krzyczą. To szaleństwo" - mówił.
Na uwagę dziennikarzy, że gdyby założył przepisowy kask, zasłaniający całą głowę, pozostałby niezauważony, Clooney odparł: "Nie noszę go nie z próżności. Nie lubię go, boli mnie w nim szyja, pocę się". "A do tego nie czuję wiatru wiejącego prosto w twarz" - dodał ze śmiechem.
Clooney ujawnił przy okazji, że w swym domu nad jeziorem Como w przeddzień przyjazdu do Wenecji zakończył montaż swojego najnowszego filmu "Monument men" o ratowaniu dzieł sztuki podczas drugiej wojny światowej.
Aktor zapewnił, że świetnie bawi się w Wenecji, bo nie ma praktycznie żadnych obowiązków. Beztroską zabawę może mu jednak zepsuć jedno zdjęcie, opublikowane w prasie, na którym widać jak w drodze na konferencję prasową z Sandrą Bullock siedzi za sterem motorówki. Fotografią zainteresował się jeden z weneckich adwokatów Mario D'Elia, który zapowiedział, że będzie domagał się sprawdzenia przez władze miasta, czy amerykański gwiazdor ma licencję upoważniającą do prowadzenia takiej łódki.
Gdyby się okazało, że Clooney wodnego prawa jazdy nie ma, to odpowiedzialność poniesie właściciel motorówki, a nie on.
Przychylne oceny, głównie za wygląd, zebrała prowadząca środową galę włoska aktorka i modelka Eva Riccobono. Znakomicie wyglądała w jasnej sukni Armaniego i z klejnotami Bulgari. Więcej zastrzeżeń wywołało jej powitalne przemówienie, uznane wręcz przez dziennika "La Repubblica" za chaotyczne. Pod tym względem wypadła znacznie gorzej niż przed rokiem polska aktorka Kasia Smutniak w tej samej roli.
Jak co roku, na festiwal przyjechała przedstawicielka dawnego arystokratycznego rzymskiego rodu, była stylista i aktorka 71-letnia Marina Ripa di Meana, która na Lido prezentuje najbardziej osobliwe kapelusze. Konstrukcja, którą założyła na głowę w środę, była jedną z najdziwaczniejszych w jej karierze. Najważniejszą częścią kapelusza była... klatka z ptaszkami.
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!