Reklama

Rafał Jonkisz: Kamery mnie peszą

Jest jedną z nowych (przystojnych) twarzy polskiego show-biznesu. Rafał Jonkisz mówi o paraliżujących emocjach, przygotowaniach do matury i swoich planach na przyszłość.

Jest jedną z nowych (przystojnych) twarzy polskiego show-biznesu. Rafał Jonkisz mówi o paraliżujących emocjach, przygotowaniach do matury i swoich planach na przyszłość.
Rafał Jonkisz i Walerija Żurawlewa na parkiecie "Tańca z Gwiazdami" /AKPA

Spotykamy się przed godz. 12, tuż po twoim treningu, a ty masz ze sobą nienaruszone pudełeczko z napisem "śniadanie". Brak czasu na jedzenie?

Rafał Jonkisz: - Brak czasu, ale i emocje. Przed treningami robię milion rzeczy i jestem ciągle w biegu, a po treningach jeszcze trzyma mnie adrenalina. Ale spokojnie, pierwsze śniadanie zjem na drugie! (śmiech)

Znamy cię jako Mistera Polski i akrobatę, ale wiemy o tobie niewiele. Czy z każdym kolejnym krokiem na tanecznym parkiecie zadomawiasz się w show-biznesie coraz bardziej?

- Teraz czuję się już w miarę swobodnie, ale na początku byłem potwornie zagubiony. Każdy wywiad, każda wypowiedź w programie były dla mnie czymś nieprawdopodobnie stresującym, zwłaszcza że jestem z natury nieśmiały.

Mister Polski nieśmiały? Żart?

- Serio. Jestem bardzo nieśmiały i kamery mnie peszą. Nie potrafię wejść na scenę i od razu zrobić show. Powoli się tej swobody uczę, ale myśl o tym, że przed telewizorami siedzi kilka milionów osób, potrafi sparaliżować.

Reklama

Emocje z pierwszego odcinka pamiętasz?
- Jakiego pierwszego odcinka? (śmiech) W ogóle pierwszego odcinka nie pamiętam! Kompletnie nie wiem, co się działo. Nawet nie kojarzę, co mówili jurorzy, oceniając nasz taniec. Jedyne, co pamiętam, to fakt, że nie byłem w stanie wykrztusić z siebie ani słowa. (śmiech)

Ale z każdym odcinkiem czujesz się coraz pewniej i swobodniej.

- Tak, i mam nadzieję, że to widać. Ostatnio podszedł do mnie dziennikarz i powiedział, że jest zaskoczony, bo przez to moje spięcie obstawiał, że zostanę w programie maksymalnie dwa odcinki. A tu, szczęśliwie, przygotowujemy się do kolejnego.

Jurorzy mówią: "Technicznie coraz lepiej, ale trzeba popracować nad tak zwanym flow". To spięcie mięśni to też efekt stresu?

- Bardziej tego, że jestem sportowcem. Uprawiam akrobatykę, w czasie pokazów moje ciało musi być napięte jak struna. W tańcu odwrotnie, trzeba niemal płynąć przez parkiet. Ale Walerija mówi, że bioderka coraz lepiej, więc jest nadzieja, że wkrótce pojawi się i flow (śmiech).

A rosnąca popularność paraliżuje, czy wręcz przeciwnie?

- Na początku zdjęcia i autografy były dla mnie czymś dziwnym. Teraz podoba mi się, kiedy ktoś podchodzi i prosi np. o zdjęcie. Dzięki temu programowi wiele nauczyłem się o ludziach, ale i o sobie. Mam teraz więcej cierpliwości i pokory, a także ogromny szacunek dla widzów, bo "Taniec..." jest dla nich i my jesteśmy dla nich. Zresztą, umówmy się, nie jestem megagwiazdą, którą fanki zatrzymują na każdym kroku. Chciałbym swoje "pięć minut" dobrze wykorzystać, przede wszystkim pomóc mamie i stworzyć parę sportowych projektów.

Będziesz potrafił postawić granicę?

- Już postawiłem. Były próby zrobienia ze mną "ustawek", skandalików, fikcyjnego romansu dla podgrzania atmosfery. Nigdy się na coś podobnego nie zgodziłem. Chcę, by ludzie postrzegali mnie przez pryzmat mojej pracy.

Przed tobą jeszcze bardziej intensywny czas. Za miesiąc matura! Co wywołuje u ciebie większe emocje - każdy kolejny taniec, czy myśl o egzaminach?

- Zdecydowanie to pierwsze! Jeśli chodzi o maturę, to wiedza ogólna jest, szczegółową będę jeszcze "piłował". (śmiech)

Teraz łatwiej ci będzie zapanować nad stresem?

- Z pewnością mam większą łatwość mówienia w sytuacji stresującej i wierzę, że uda mi się to wykorzystać na maturze. A dodatkowo, trzy osoby w komisji to nie trzy miliony przed telewizorami.
 
Ewelina Kopic

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Taniec z Gwiazdami 5 | Rafał Jonkisz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy