Reklama

Monika Miller o "Tańcu z Gwiazdami": Dzień po dniu na treningach

Na czas trwania show Monika Miller przemeblowała całe swoje życie. Uczestniczka programu "Dancing with the stars. Taniec z Gwiazdami" opowiada, jak wygląda jej tydzień i co musi jeść. "Ciężko mi idzie, bo mam jadłowstręt" - przyznaje.

Na czas trwania show Monika Miller przemeblowała całe swoje życie. Uczestniczka programu "Dancing with the stars. Taniec z Gwiazdami" opowiada, jak wygląda jej tydzień i co musi jeść. "Ciężko mi idzie, bo mam jadłowstręt" - przyznaje.
Monika Miller i Jan Kliment na parkiecie "Tańca z Gwiazdami" /AKPA

Monika Miller spędza z Janem Klimentem siedem dni w tygodniu. Tancerz chwali jej zapał do pracy i talent. Jak Monika Miller opisuje swój tydzień?

"Odkąd biorę udział w show, mój kalendarz biegnie zupełnie innym rytmem, a tydzień zaczyna się w piątkowy wieczór.

Tuż po programie ci, którym udało się przejść dalej, dowiadują się, jaki będzie ich następny taniec i dostają szczegółowy grafik ćwiczeń. Potem każdy śpieszy się do domu: to czas na sen i zbieranie sił.

Weekend po występie

W sobotę treningi zaczynają się od 8:00-10:00 rano. Jestem trochę wcześniej, bo nie lubię się spóźniać. Ćwiczymy w Egurrola Dance Studio lub w Blue City w Warszawie.

Reklama

Z Konstancina, skąd pochodzę, miałabym za daleko, dlatego wynajęłam w centrum mieszkanie. Wskakuję do autobusu, metra czy na hulajnogę i w parę minut jestem na miejscu. Nazajutrz, w niedzielę, treningi trwają 3-3,5 godziny.

Przyswojenie sobie nowych rzeczy nie sprawia mi kłopotu. Janek jest ze mnie zadowolony, choć nie powiem, bywa też, że się kłócimy.

Po treningu jadę prosto do domu i robię sobie obiad. Wcześniej muszę zadbać o to, żeby kupić dużo mięsa, kurczaki i ryż. Przy takim wysiłku trzeba dostarczyć organizmowi minimum 6 tys. kalorii dziennie. Ciężko mi idzie, bo mam jadłowstręt. Ale się staram.

Nowy tydzień

Poniedziałek i kolejne dni to nieustanne powtórki nowego układu. Czasem czuję, że opadam z sił. Każdą wolną chwilę przeznaczam więc na odsypianie.

Równolegle z układem choreograficznym Malwina Wendzikowska przygotowuje kostiumy. Jej stylizacje przyprawiają mnie o zawrót głowy, czuję się w nich jak księżniczka z bajki. Aż do live’u staram się nie rozpraszać.

Realizuję własne projekty muzyczne pod pseudonimem Monami. Ale na tych kilka tygodni wyłączyłam się ze wszelkich aktywności - liczy się tylko taniec!

W piątek spotykamy się o 8:00 rano w studio nagrań ATM i tam spędzamy cały dzień aż do występu. Trwa niezliczona ilość prób i ostatnich poprawek. Jestem pod wrażeniem profesjonalizmu ekipy. Czasem uda się wygospodarować z pół godzinki na drzemkę w garderobie.

Po południu jest malowanie, czesanie i ubieranie. Gdy w gotowości czekamy na rozpoczęcie programu, do studia zaczyna napływać publiczność. Pośród niej zawsze są moi najbliżsi, mama, babcia i dziadek. Ich obecność dodaje mi animuszu, jednak z drugiej strony stresuje mnie to, jak oni się stresują. A to przecież w gruncie rzeczy tylko zabawa, doskonała i wciągająca.

W trakcie występów na żywo wydziela się taka adrenalina, że nic już nie boli ani nie przeszkadza. Nie myśli się o całotygodniowym trudzie czy zwątpieniu, które niekiedy dopada człowieka".

Wysłuchała Jolanta Majewska-Machaj

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Taniec z Gwiazdami 10 | Monika Miller
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy