Reklama

Jan Kliment: Nigdy nie zrezygnuję z tańca dla kobiety!

Ma w sobie to coś, co sprawia, że chce się na niego patrzeć. Jest w dobrym momencie życia. Dopiero teraz dostrzega wszystkie swoje atuty.

Gdy zaczyna mówić o tańcu, jego oczy zaczynają płonąć. Bo taniec zawsze odgrywał w życiu Jana Klimenta (40 l.) główną rolę. Nie wyobraża sobie bez niego ani życia, ani swojej przyszłości. Pochodzi z Czech, ale uczy tańczyć również w Polsce. Przyjaciel gwiazd i łamacz damskich serc.

Zatańczymy?

Jan Kliment: - Bardzo chętnie.

Chyba jednak nie podołałabym wyzwaniu... Wolę porozmawiać.

- A ja wprost przeciwnie.

Co takiego fascynującego jest w tańcu, że cały czas pana do niego ciągnie?

Reklama

- Jest dla mnie zabawą i ogromną przyjemnością!

Ma pan zatem wyjątkowe szczęście. Wychodzi na to, że przez całe życie tylko dobrze się pan bawi.

- Szczęściarz ze mnie - to fakt! A tak na poważnie to wydaje mi się, że taniec powinien być refundowany przez państwo.

Jako rodzaj psychoterapii?

- Dokładnie! Jeżeli ktoś zmaga się z jakimś problemem, to zamiast do psychiatry powinien natychmiast udać się do dobrego tancerza. My, jak nikt inny, potrafimy radzić sobie z emocjami innych ludzi.

Co chciałby pan przekazać swoim tańcem?

- Chciałbym każdą kobietę tańczącą ze mną uczynić... szczęśliwą!

To fajnie brzmi, ale czy jest to w ogóle realne?

- Owszem. Kobieta musi mi tylko zaufać. Otworzyć się na bliskość. Taniec na tym polega.

Zabrzmiało dosyć erotycznie. Taniec ma jednak wiele powiązań z seksualnością. Czy pańska partnerka nie ma z tym problemu?

- To nie jest naturalne dla mojej partnerki Lenki, że czasami spędzam z innymi kobietami więcej czasu niż z nią. Na początku były z tym spore problemy. Na szczęście teraz jest już coraz lepiej. Dajemy sobie z tym radę.

A mógłby pan zrezygnować z tańca dla miłości?

- Nigdy w życiu nie zrezygnowałbym z tańca dla mojej kobiety. Taniec jest całym moim życiem. To moja największa miłość, która nigdy ode mnie nie odejdzie, nikt mi już jej nie zabierze. I nigdy mnie nie zdradzi. Jeżeli partnerka naprawdę mnie kocha, to nigdy nie powinna kazać mi wybierać.

Do szczęścia potrzebuje pan miłości?

- Bez dwóch zdań. Bez miłości nie ma szczęścia. Lubię ją dawać, a mam jej w sobie naprawdę dużo.

Pana związek z Lenką nie należy do najłatwiejszych. Wielokrotnie się państwo rozstawali. Chyba nie wierzy pan w powiedzenie, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki?

- Każdy związek przechodzi mniejsze bądź większe kryzysy. Przecież cały czas nie może być idealnie. Nad związkiem trzeba pracować całe życie. I nie jest to łatwe zadanie. Ludzie mogą rozstawać się ze sobą nawet i sto razy, ale ostatecznie i tak będą razem - oczywiście pod warunkiem, że naprawdę się kochają. I wbrew wszystkim i wszystkiemu może okazać się, że będzie to ich najmocniejsza relacja.

Mają państwo wspólne plany?

- Chciałbym mieć rodzinę, dom nad morzem i dużo dzieci.

Dużo, to znaczy ile?

- Przynajmniej trójkę!

A coś pana przeraża w tej wspólnej przyszłości?

- To, że jak będę miał 70 lat, to moja dziewczyna będzie miała dopiero 55. Ale na razie staram się o tym zbyt dużo nie myśleć.

Czy 15 lat różnicy między partnerami to dużo?

- Nie zastanawiam się nad tym w takich kategoriach. Ale wierzę, że Lenka jest mi po prostu pisana.

Kto jest bardziej otwarty: Czeszki czy Polki?

- Czeszki uśmiechają się znacznie częściej. Wydaje mi się, że żyją na większym luzie. W Polsce dziewczyny bardziej rywalizują pomiędzy sobą. To widać gołym okiem. Ale może to i dobrze? Sam nie wiem...

Proszę powiedzieć, na co zwraca pan uwagę u kobiet?

- Przede wszystkim na osobowość i poczucie humoru. Tylko dla kobiet posiadających te cechy jestem w stanie stracić głowę.

A kandydatka do pańskiego serca musi umieć tańczyć?

- Nie musi umieć tańczyć. Chociaż według mnie każda kobieta potrafi to robić.

Zastanawiam się, czy Janek Kliment potrafi skrzywdzić człowieka?

- Nie zaliczam się do osób, które krzywdzą innych i czerpią z tego przyjemność. Umiem natomiast walczyć za swoją sprawę. I jeżeli czuję, że mam rację, to walczę o nią za wszelką cenę.

Przerażają pana zbliżające się czterdzieste urodziny?

- Szczerze? Przyznam się, że nie czuję tej czterdziestki! Mam wrażenie, że dopiero teraz jestem w stanie wykorzystać wszystkie swoje atuty.

Robi pan sobie jakiś prezent na te okrągłe urodziny?

- Jasne. Znowu zaczynam biegać. I postawiłem sobie spore wyzwanie. Planuję wystartować w maratonie w Nowym Jorku, który odbędzie się już we wrześniu. Zostało mi więc niewiele czasu na trening. Ale ja uwielbiam takie rzeczy, gdyż nakręcają mnie one do działania.

Alicja Dopierała

Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

Świat & Ludzie
Dowiedz się więcej na temat: życia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy