Reklama

Adam Małczyk o "Tańcu z Gwiazdami": Liczę tylko na Hanię!

Mimo że jest komikiem, do tańca podchodzi bardzo poważnie. Nic dziwnego. Wymagająca trenerka nie daje mu taryfy ulgowej. Jak Adam Małczyk radził sobie u boku Hanny Żudziewicz w programie "Dancing with the Stars. Taniec z Gwiazdami"?

Daje pan z siebie wszystko na parkiecie!

- Staram się jak mogę. Pewnie dlatego, że wcześniej nigdy nie tańczyłem. Propozycja udziału w "Tańcu z gwiazdami" zaskoczyła mnie, a jednocześnie przyszła w takim momencie, że potrzebowałem nowych wyzwań, więc chętnie przystałem.

Jak wyglądały początki?

- Zaczynaliśmy od zera. Hania Żudziewicz, którą los zesłał mi jako trenerkę, była załamana. Po miesiącu prób zaczęło mi wychodzić. Ale tylko dlatego, że słucham jej poleceń.

Nie rozprasza jej pan śmiechem?

- Czasem uda mi się przemycić jakiś żart. Pośmiejemy się chwilę - i znów do roboty. Hania to profesjonalistka, która wymaga dużo od siebie i od innych. Nie odpuszcza.

Reklama

Boi się pan trochę jury?

- Nic a nic! Po 25 latach  na scenie przyzwyczaiłem się, że bywam krytykowany. A tu w programie mamy zawodowców najwyższej klasy. Nie boję się zwłaszcza Andrzeja Grabowskiego, z którym znamy się dobrze ze sceny kabaretowej. On wie, na co mnie stać. Ostatnio spotkaliśmy się u lekarza - Andrzej był rozebrany od pasa w górę, a ja w dół. Jakoś tak zawsze dobrze się uzupełniamy. (śmiech)

A kto pana wspiera?

- Rodzina. Mama, trójka ukochanych dzieci i moja życiowa partnerka. Zawsze oglądają nasze występy. Trzymają mocno kciuki i kibicują z całych sił. Przy tak niezawodnym zapleczu rodzinnym człowiekowi chce się tańczyć, walczyć i żyć!

Rozmawiała Jolanta Majewska-Machaj


Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Taniec z Gwiazdami 10
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy