Reklama

"Sanatorium miłości": Przy wielkanocnym stole

Tęskniliście za kuracjuszami sanatorium w Ustroniu? Teraz zobaczymy ich znowu! W dwóch specjalnych odcinkach będą razem z nami obchodzić Wielkanoc. Nie zabraknie czasu na wspomnienia, wspólną zabawę, malowanie pisanek i święcenie potraw.

Tęskniliście za kuracjuszami sanatorium w Ustroniu? Teraz zobaczymy ich znowu! W dwóch specjalnych odcinkach będą razem z nami obchodzić Wielkanoc. Nie zabraknie czasu na wspomnienia, wspólną zabawę, malowanie pisanek i święcenie potraw.
Świąteczne spotkanie bohaterów "Sanatorium miłości" /TVP /materiały prasowe

Bohaterowie pierwszej edycji "Sanatorium miłości" opuścili ośrodek w Ustroniu z dodatkową walizką pełną wrażeń. Tym wszystkim dzielą się dziś ze światem. Tymczasem okazją do ponownego spotkania stała się Wielkanoc. Na miejsce świętowania wybrano Pensjonat Uroczysko Zaborek na Podlasiu.

Widzowie spotkają się w święta z bohaterami "Sanatorium miłości" dwukrotnie. Pierwszy raz w Wielką Sobotę, o godz. 20:20 oraz następnego dnia - w niedzielę, o godz. 18:30. Oczywiście w TVP1.

Dali nam siebie

Pochodzą z różnych regionów Polski. Wiesia Kwiatek, Krzysztof Rottbard, Joanna Tunney, Marek Jarosz, Ryszard Lasota i Małgorzata Zimmer z Mazowsza, Janina Busk z Kujaw, Walentyna Kozioł ze Śląska, Teresa Wąsowicz i Lesław Sierakowski z Ziemi Lubuskiej, a Ryszard Kruszelnicki z Dolnego Śląska. Do przygotowań artystyczno-kulinarnych nie trzeba było ich namawiać. Przyjaźń i miłość, jakiej doświadczyli w sanatorium, trwa bowiem do dziś.

Reklama

- Stworzyliśmy dla nich komfortowy świat, a oni dali nam siebie. Dziś to ludzie odważni, pełni energii i optymizmu. Krótko mówiąc, gotowi na wszystko - przekonuje prowadząca program Marta Manowska.

Ją także zobaczymy w odcinkach świątecznych. Przypomnijmy, królową pierwszego turnusu została Walentyna Kozioł, której wybrankiem był Lesław Sierakowski. Happy endu nie doczekała się natomiast historia Cezarego Mocka i Wiesi Kwiatek. Przerwała ją nagła śmierć mężczyzny. Łodzianin swoim poczuciem humoru i życiową mądrością oraz determinacją skradł serca uczestników turnusu.

- Bać się miłości to tak, jakby człowiek bał się życia - powtarzał. Strzała Amora trafiła w sanatorium Małgosię i Marka, a ich uczucie dalej rozwija się poza okiem kamer. Jedno jest pewne - nikt z tej podróży nie wrócił samotny. Wręcz przeciwnie. Apetyt na smakowanie świata zakiełkował w nich na dobre. Dziś są przykładem, że wiek nie ma znaczenia. Chcą czerpać z życia pełnymi garściami.

Przyjaźnie na zawsze

- Drugiej takiej paczki jak nasza w "Sanatorium miłości" nie będzie - śmieje się Janina Busk. - Życie napisało nam fantastyczny scenariusz, a my chcemy pielęgnować te relacje - podkreśla Joanna Tunney. - Mam wrażenie, że dostaliśmy w prezencie warsztaty rozwojowe i motywacyjne. Robiliśmy rzeczy, o które byśmy siebie nigdy nie podejrzewali. Dużo rozmawialiśmy. Daliśmy sobie mnóstwo wsparcia - dodaje.

- Rozpocząłem tu zupełnie nową drogę życia. Znalazłem przyjaciół, o co w moim wieku nie jest łatwo. Trudno tylko uwierzyć w to, że nie ma z nami Cezarego... Często dzwonił do mnie późnym wieczorem i ględziliśmy sobie o urokach życia. Udzielił mi lekcji pokory. Nauczył, żeby nikogo nie osądzać po pozorach - mówi Ryszard Kruszelnicki.

- Nie mogłem się doczekać świątecznych odcinków. Jestem szczęśliwy, bo obok jest przyjazna osoba. To nasza pierwsza wspólna Wielkanoc - przyznaje Marek Jarosz.

Wielka rodzina

Relacja z ich wielkanocnego spotkania pełna będzie niespodzianek. Miejsce akcji to Pensjonat Uroczysko Zaborek, położony w kotlinie nad malowniczym zalewem na terenie Parku Krajobrazowego Podlaski Przełom Bugu. Wspólne gotowanie, malowanie pisanek i robienie świątecznych dekoracji sprawiły, że kuracjusze znowu poczuli się wielką rodziną.

- Czekam na Wielkanoc, ale ważniejszy jest poprzedzający  ją czas postu. Staję się wtedy lepszym człowiekiem. Moi rodzice zajmowali się rolnictwem, więc na świątecznym stole było to, co sami wyprodukowali. Do dziś pamiętam zapach żuru, jajek i babki wielkanocnej. Śmigus-dyngus to była prawdziwa bitwa! W Podzamczu pod Goleszem stał żuraw studzienny, z którego czerpaliśmy wodę wiadrami i oblewaliśmy się ile wlezie - opowiada Lesław Sierakowski.

- Mój syn i synowa są wegetarianami, więc zawsze piekę dla nich pasztet z warzyw, a dla siebie i dla wnusi mięsny. Podobnie jest z barszczem białym. Zawsze są dwie wersje: wege i tradycyjny. Mój syn od małego kocha babkę piaskową - dodaje.

- Pamiętam, jako dziewczynka malowałam jajka w cebuli i drapałam wzorki na skorupkach. Ucieszyło mnie świętowanie w gronie przyjaciół z programu. Może zdążymy wyszydełkować jajka? W końcu jesteśmy po kursie w Koniakowie - żartuje Wiesia Kwiatek.

Krzysztof i Janina także są amatorami doznań kulinarnych, a Wielkanoc to dla nich okazja do biesiady i rozmów. - Jako dziecko uwielbiałem chodzić ze święconką. Po drodze podgryzałem lukrowego baranka. Bardzo wcześnie nauczyłem się gotować. Wymyślałem własne potrawy. Słodycze dla mnie mogą nie istnieć, ale mięso musi być. Moim ulubionym daniem świątecznym są jajka faszerowane. Robię też schab po warszawsku i różne sałatki. W tym roku mam labę. Jadę do sanatorium! - śmieje się Krzysztof Rottbard.

Wszystko na żółto

- Cieszę się, że "Sanatorium miłości" spotkało się przy wielkanocnym stole. Opowiadamy tu sobie o wielkanocnych tradycjach z naszych rodzinnych stron, malujemy jajka, gotujemy. Święta Wielkanocy kojarzą mi się z kolorami. Mój dom udekorowany jest wtedy na żółto. Od kwiatów w wazonach, żonkili i tulipanów, przez kolorowe jajka po dekoracje - mówi Janina Busk.

- Nie wyobrażam sobie świąt bez jajek na twardo. Tylko sól i pieprz. Zastępują najbardziej wykwintne dania. Uwielbiam też białą kiełbasę. Na święta zawsze piekę sernik albo seromak. Babka tylko drożdżowa! Odkąd córka z wnukiem mieszkają w Anglii, Wielkanoc spędzam z przyjaciółmi. Przybywam do nich z koszyczkiem własnych wypieków. A teraz jestem tutaj - dodaje.

Aparat Cezarego

Szczególne miejsce przy wielkanocnym stole zajmie Cezary Mocek.

- Ciekawe, czy telewidzowie i czytelnicy "Tele Tygodnia" pamiętają, z czym nigdy się nie rozstawał? Jego atrybutem był aparat fotograficzny. Dzięki jego pasji mamy co wspominać. Każde zdjęcie oddaje jego wrażliwość. Miał piękne wnętrze - mówi Marta Manowska.

- Przygotowaliśmy dla niego coś specjalnego. Nie chcę zdradzać, ale wydaje mi się, że nie mogliśmy wymyślić nic lepszego, by pokazać mu, że jest z nami, a my wciąż jesteśmy z nim. Do Pensjonatu Uroczysko Zaborek przyjechała "Wspaniała Dwunastka", choć jednego nie ma fizycznie. Spróbujemy zamknąć rozdział, który na zawsze pozostanie w naszych sercach, a który jest rozdziałem pięknej książki pod tytułem "Sanatorium miłości". Sprawimy, że Cezary będzie wzrastał wśród nas od nowa - obiecuje.

Beata Banasiewicz


Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Sanatorium miłości
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy