Reklama

"Sanatorium miłości 2": Cztery tygodnie na miłość

Gdyby miał coś jeszcze w życiu zrobić szalonego, na pewno byłby to skok ze spadochronem oraz lot na paralotni. Najważniejsze jest dla niego zdrowie, no i oczywiście ta jedna, jedyna kobieta, która wypełni pustkę w jego życiu, a której szuka w programie "Sanatorium miłości". Czy ją znalazł? Umowa z TVP nie pozwala mu tego zdradzić.

Gdyby miał coś jeszcze w życiu zrobić szalonego, na pewno byłby to skok ze spadochronem oraz lot na paralotni. Najważniejsze jest dla niego zdrowie, no i oczywiście ta jedna, jedyna kobieta, która wypełni pustkę w jego życiu, a której szuka w programie "Sanatorium miłości". Czy ją znalazł? Umowa z TVP nie pozwala mu tego zdradzić.
Władysław Pieszko na planie "Sanatorium miłości" /Gałązka /AKPA

Opowiedz kilka słów o sobie.

Władysław Pieszko: - Przybyłem do "Sanatorium miłości" z Jastrzębia Zdroju. Mam 67 lat. Od czterech lat jestem wdowcem i dziadkiem sześciorga wnucząt, trzech dziewczynek i trzech chłopców. Wszyscy szaleją za dziadkiem! Mam dwóch wspaniałych synów i cztery cudowne synowe, które pozdrawiam.

Ktoś namówił cię do udziału w programie?

- Do wysłania zgłoszenia namówił mnie najmłodszy syn, Kamil, za co jestem mu bardzo wdzięczny.

Trudno było ci wyjść do ludzi po stracie żony?

Reklama

- Wyjście do ludzi, po utracie żony, było dla mnie bardzo trudne. Bogusia to była miłość od pierwszego wejrzenia. Spędziliśmy razem prawie 40 lat, dokładnie 39,5. Przyznaję, że nie umiałem się pogodzić z jej stratą. Miałem wspaniałą żonę i ona zawsze zostanie w mojej pamięci. Dziś mogę powiedzieć, że znów jestem szczęśliwy.

Odnalazłeś radość w życiu?

- Tak, bo mam dla kogo żyć! Mam wspaniałą rodzinę.

Mówi się, że w pewnym wieku trudniej nawiązuje się nowe znajomości, relacje. Jak wspominasz pobyt w Ustroniu?

- Cudownie. Wszystkie panie są dla mnie wspaniałe i przepiękne. Jeśli zdarzyło mi się czymś je urazić, przepraszam.

Jak smakują randki w dojrzałym wieku?

- Przepięknie! Czuję się dziś jak na pierwszym roku studiów albo przed maturą!

Jak można trafić do twojego serca?

- Szczerością, dobrocią, prawdomównością.

Podobno jesteś szanowanym mieszkańcem Jastrzębia?

- Mogę powiedzieć, że 95 procent mieszkańców mnie lubi i szanuje. Nie będę się chwalił, jakie funkcje pełniłem, ale ci co mnie znają, wiedzą, jakim jestem człowiekiem. Jastrzębie to miasto górnicze. Moi synowie pracują w kopalni Pniówek, a ja pracowałem w przedsiębiorstwie budowy szybów. Kontrolowałem stan powietrza w kopalniach.

A dzisiaj czym wypełniasz swój czas?

- Rano odprowadzam wnuczkę do szkoły, a potem siadam do pisania podań, pism urzędowych w imieniu mieszkańców. Bardzo lubię spotykać się z ludźmi i działać społecznie. Lubię mieć porządek w głowie i w dokumentach.

Lubisz gotować?

- Oczywiście. Sam gotuję, piorę, myję okna, sprzątam, ale po co tym się chwalić. Najlepiej wychodzi mi rosół, pomidorowa i ogórkowa.

O czym marzysz?

- Bardzo lubię podróżować.

Kto pierwszy wyciągnął cię z dołka?

- Synowie. Obaj mają muzyczną pasję, grają w zespołach. Są szaleni jak rodzice! Moja żona grała na akordeonie, ja na harmonijce ustnej.

Jak to się zaczyna? Jaka jest definicja dojrzałej miłości?

- Moją żonę poznałem w pociągu i zakochałem się w niej od pierwszego dnia. Cztery tygodnie spędzone w sanatorium to też idealny czas na miłość. Zapraszam do oglądania programu.

Beata Banasiewicz

AKPA
Dowiedz się więcej na temat: Sanatorium miłości
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy