Życie pisze swoje scenariusze
Jest na początku kariery i ma głowę pełną pomysłów. W tym roku chce zrealizować film dokumentalny o życiu podczas II wojny światowej. Wykorzysta w nim m.in. wspomnienia swojej babci.
Czy rola Kingi Walczyk, patomorfologa w szpitalu w Leśnej Górze, wymagała od pani specjalnych przygotowań medycznych?
Marta Dąbrowska: - Szczęśliwie nie, najczęściej siedzę po prostu z mikroskopem, oglądam coś tam, a ludzie zgłaszają się do mnie po wyniki. Co prawda, na planie jest lekarz - konsultant, ale jego uwagi dotyczą zazwyczaj konkretnych przypadków postępowania z chorymi czy ustalania diagnozy. Moich działań bezpośrednio to nie obejmuje.
Serialowy szpital jest od lat niedoścignionym wzorem dla tego typu placówek. Czy widziała pani kiedyś podobny w realu?
- Widziałam, w Stanach - czysty, ładny, z niewiarygodnie opiekuńczym i wnikliwym personelem. Nasz serialowy szpital rzeczywiście dorównuje poziomem światowym standardom, a praca na tym planie to dla mnie wielka przyjemność i fantastyczne doświadczenie.
Kinga nie tylko pracuje, ale i romansuje. Niestety, doktor Falkowicz (Michał Żebrowski) to człowiek bez zasad i skrupułów...
- Ale ona zakochała się w nim od pierwszego wejrzenia! Nie dziwię się jej, bo to bardzo przystojny mężczyzna, w dodatku tak już jest, że często nas pociągają 'niegrzeczni chłopcy', a ci dobrzy, przewidywalni nudzą (śmiech).
Podobno znajomość Kingi i Falkowicza przerodzi się w bliższą zażyłość?
- Też mi się taka informacja obiła o uszy i sama jestem ciekawa, w jakim kierunku ta cała historia się potoczy. Mam nadzieję, że mojej bohaterce wyjdzie na dobre, choć - na razie - nie wygląda to najlepiej, bo mimo iż Falkowicz ją adoruje, nie ma chyba wobec niej poważniejszych planów. Niewykluczone jednak, że to się zmieni, na przykład... pod wpływem wdzięku i uroku tej postaci (śmiech)?
Ma pani noworoczne postanowienia?
- Owszem, ale postanowienia postanowieniami, a życie pisze swoje scenariusze. Miałam na przykład teraz wyjechać na narty, a jednak obowiązki zawodowe stawiają pod znakiem zapytania ten pomysł. Wybieram się też na nurkowanie, które jest moją ogromną pasją.
A plany zawodowe?
- Bez wątpienia najważniejsze jest dla mnie ukończenie projektu dokumentalnego pt. 'Niecodzienna codzienność', który realizuję wraz z moim kolegą z roku. Projekt ten dotyczy okresu drugiej wojny światowej, widzianej oczami młodych wówczas ludzi. Wspominają to, czego nie zapisały kroniki działań wojennych - zwyczaje, sposób bycia, ubierania się, mówienia, zainteresowania, zabawy, randki, listy miłosne, przyjaźnie - bo to wszystko również było przecież udziałem młodzieży, której przyszło żyć w tak dramatycznych czasach.
- Naszym rozmówcą był m.in. prof. Bartoszewski, a także - nieżyjący już, niestety, świadkowie tamtych dni, jak Andrzej Łapicki, czy moja babcia, Danuta Talar, która odeszła w marcu zeszłego roku. Jej pamięci chciałabym dedykować ten obraz. A także moim pozostałym dziadkom - całej czwórce żołnierzy AK - którzy zaszczepili we mnie szacunek dla historii i jej bohaterów, niekoniecznie tylko tych znanych z pomników.
Rozmawiała Jolanta Majewska-Machaj.