Zbyt abstrakcyjny Szymon Majewski
Jedną z gwiazd polskiego festiwalu YouTube'a, który 6 grudnia odbędzie się na warszawskim Torwarze, będzie Szymon Majewski. Popularny showman wyznaje, że raczej nie wiąże swojej przyszłości z internetem. "Jestem zbyt abstrakcyjny dla internautów" - stwierdza.
Jak będzie twoja rola podczas polskiego festiwalu Orange Video Fest?
Szymon Majewski: - Odegram rolę dinozaura, który pracę w tradycyjnych mediach łączy z działalnością w internecie. Będę dyskutować z ludźmi, którzy deklarują się, jako stuprocentowi youtuberzy. Skonfrontujemy nasze doświadczenia. Niektórzy myślą, że całkowicie przeniosłem się do internetu. Ale tak nie jest. Po prostu lubię próbować nowych rzeczy. Nie wiem, czy nadaję się do tego, by być pełnoetatowym youtuberem. W internecie działam od dwóch lat. Robię to tak z doskoku, bardzo niekonsekwentnie, kompletnie inaczej niż powinno się to robić. Czy wiążę z internetem swoją przyszłość? Tego nadal nie wiem. Sądzę, że nie.
Co decyduje o tym, że na YouTube'ie odnosisz tylko umiarkowany sukces?
- Jestem zbyt abstrakcyjny. Z tego co wiem, internauci nie lubią treści abstrakcyjnych, nie rozumieją ich. Wolą dosłowność. Myślę, że młodzi ludzie nie są moimi głównymi odbiorcami. Ostatnio zobaczyłem, że przed moimi filmikami wyświetlane są reklamy środków na obniżenie ciśnienia - to o czymś świadczy... Mój kanał nie jest zbyt dochodowy. To, co zarobię, ledwo wystarcza na opłacenie mojego kolegi Emila, który pomaga mi w moich internetowych przedsięwzięciach.
Za co lubisz internet?
- Sieć wszystko wchłonie. Mogę wymyślić najbardziej abstrakcyjny skecz i go opublikować. Internet służy mi bardziej do eksperymentowania. Nawet jeśli jakiś film nie "chwyci", to nie ponoszę z tego tytułu żadnych konsekwencji. Nikt nie wzywa mnie na dywanik. W internecie podoba mi się też brak hierarchiczności.
Co ostatnio zainteresowało cię w internecie?
- Chętnie oglądam mojego kolegę Maćka Dąbrowskiego, który na YouTube'ie prowadzi kanał "Z dupy". Przez lata pracował on przy moim programie. Maciek jest bardzo błyskotliwy, jego filmy są ostre, pełne przekleństw. Ja nie poszedłbym tak daleko. Żaden prezes żadnej stacji nie puściłby tego, co on robi. Nawet, kiedy robiłem "Szymon Majewski Show" szukałem w sieci ciekawych ludzi i zjawisk. Występowało u mnie wiele gwiazd internetu. Do współpracy zaprosiłem Cezika czy Baśkę z Klatki B.
Jakie są twoje najbliższe plany zawodowe?
- Od stycznia czeka mnie nowy projekt w stołecznym Och-Teatrze. Show ma nazywać się "Wieczór fochu". Będę opowiadał o tym, co dzieje się w Polsce. Każdego miesiąca planuję inny program.
Czy po pracy wciąż trenujesz boks?
- Tak. Ostatnio nawet kupiłem sobie kask. Po pojedynku z kolegą Romanem, który waży 107 kg, uznałem, że boks to jednak trochę niebezpieczna dyscyplina i muszę się zabezpieczyć. Mój trener ma cały czas ze mną problem. Podobno jestem jedynym bokserem, który jak kogoś trafi, to od razu przeprasza pięć razy. Mam problem, by kogoś uderzyć. Raczej jestem zawodnikiem, który się broni.
Rozmawiał Andrzej Grabarczuk (PAP Life).
Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!