Reklama

Zawsze gra fair

Stanowcza, odważna, ambitna. Na szczęście nie jest to postać święta - tak Ankę z serialu "To nie koniec świata!" opisuje Karolina Gorczyca.

Serial stanowi nową propozycję Polsatu w nadchodzącym sezonie. Zapowiadany jest jako obrazek lekki, wesoły i wzruszający. Spodoba się widzom?

Karolina Gorczyca: - Intuicja mi podpowiada, że będzie dobrze przyjęty. Cieszę się, że reżyserem jest Łukasz Jaworski, z którym miałam przyjemność pracować wcześniej na planie serialu 'Usta usta'. Jest on dla mnie gwarantem wysokiego poziomu, ponadto osobą, która potrafi wnieść na plan pozytywny nastrój i energię.

Gra pani w tym projekcie główną rolę Anki, u boku serialowego Pawła, czyli Krystiana Wieczorka. Jak pracowało się w tym duecie?

Reklama

- Pracowało i nadal pracuje, bo ciągle trwają zdjęcia. Współpraca jest w porządku, Krystian mocno się angażuje, zawsze jest megaprzygotowany z tekstem. Czasem sobie żartuję, że aby nie być gorsza, będę się uczyć swoich tekstów i tekstów kolegów - na wypadek, gdyby zapomnieli.

Wśród nich jest Magdalena Lamparska, czyli Ula, przyjaciółka Anki, oraz Artur Dziurman - serialowy tata. Też strzał w dziesiątkę?

- Z Madzią znamy się prywatnie bardzo dobrze. Cieszę się, że to ona dostała tę rolę, ale ja to wiedziałam już na castingu, gdy grałyśmy razem sceny. Od razu widać było, że się lubimy i będziemy mogły zbudować fajną relację. Chemia między aktorami jest bardzo ważna, jeżeli mają grać przyjaźń, miłość. Niejako uruchamia, daje takiego 'pozytywnego kopa'. Masz ochotę bawić się tym materiałem, jeśli czujesz, że twój partner ma podobne podejście i rozumie cię. Podobnie czuję się z Arturem. Jest świetnym aktorem: nie boi się improwizować, ma doświadczenie, no i córkę trochę młodszą ode mnie, więc pewnie łatwiej mu zrozumieć Ankę.

Jaka jest Anka?

- Stanowcza, odważna, ambitna, aczkolwiek nie jest to postać święta, z aureolą nad głową. Swoje 'za uszami' ma. Już w 1. odcinku zobaczymy, jak ucieka sprzed ołtarza, co nie jest godne pochwały. Całe miasteczko ma ją na językach, wszyscy myślą, że było to jej widzimisię, fanaberia!

A jak wygląda prawda?

- To się okaże przy bliższym poznaniu. Na pewno stara się postępować uczciwie. Nie poddaje się, bo wie, że z każdej trudnej sytuacji jest wyjście. Wyznaje zasadę fair play nie tylko na boisku, ale i w życiu prywatnym.

Futbol to jej pasja i sposób na życie. Zna się pani na tym?

- O piłce wiem tyle, ile powinnam. Jako trenerka muszę tylko mówić, chłopaki są od kopania piłki i dobrze im idzie. A tak w ogóle to jestem typem raczej sportowym. Nie mogłabym funkcjonować bez sportu. I nie mówię o sporcie wyczynowym, tylko o jakiejkolwiek formie ruchu, przynajmniej kilka godzin tygodniowo. Jeśli nie mam czasu, ćwiczę sama w domu.

Jednym z walorów tego serialu są urokliwe, podlaskie plenery...

- Podlasie było dla mnie dotąd nieodkrytym rejonem, mimo że graniczy z Lubelszczyzną, którą dobrze znam, ponieważ stamtąd pochodzę. Miejsce, w którym kręcimy nasz serial - Uroczysko Zaborek, jest absolutnie bajkowe, zwłaszcza o tej porze roku. Ma się poczucie, że czas się tam zatrzymał... Zupełnie jak na wakacjach, tylko czasu na odpoczynek brak!

Istotnie, tegoroczne lato upłynęło pani pod znakiem wytężonej pracy. Dopiero skończyły się zdjęcia do 6. części "Czasu honoru". Jak potoczą się losy Rudej w tej serii?

- Będzie to dla niej bardzo trudny czas. Czas czekania na Władka. Czas próby i próba sił. Pewni ludzie będą chcieli ją złamać, prawie im się to uda.

Rozmawiała Jolanta Majewska-Machaj.

Tele Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy