Zagra w serialu i poprowadzi dwa nowe show
Prowadzenie popularnych show to Huberta Urbańskiego za mało. Teraz stawia na aktorstwo.
"Tele Świat": Dołączył pan do ekipy czwartej serii "Czasu honoru". Jak trafił pan na plan serialu?
Hubert Urbański: - Po prostu dostałem od producenta propozycję zagrania konkretnej roli. A ponieważ uznałem, że jest bardzo atrakcyjna, natychmiast ją przyjąłem.
Czyli nie brał pan udziału w castingu?
- Byłem tylko na zdjęciach próbnych. Nie wiem, czy oprócz mnie ktoś jeszcze starał się o tę rolę.
Kogo pan zagra?
- Pułkownika Mieczysława Skotnickiego, przedwojennego oficera Wojska Polskiego. Akcja zaczyna się w 1944 roku we Włoszech. Mój bohater wraz z Władkiem i Michałem oraz dwoma nowymi cichociemnymi skacze do okupowanej Polski. Mają ze sobą plany akcji zbrojnej, która rzeczywiście miała miejsce w 1944 roku, ale nie chcę zdradzać szczegółów. Mogę tylko powiedzieć, że ma to związek z rewolucyjną bronią, która w tym czasie pojawiła się w Europie.
Jest to jednorazowy epizod aktorski, czy też ma pan już kolejne propozycje?
- Zawsze ogromnie chciałem wrócić do aktorstwa. Zobaczymy, czy dostanę inne propozycje. Nie ukrywam, że bardzo bym chciał.
Podobno będzie pan prowadził kolejny program w Dwójce. Czy to prawda?
- Nawet dwa. Pierwszy z tych projektów pojawi się w telewizji jesienią, drugi na razie jeszcze się krystalizuje. Ale mam taką umowę z TVP 2, że nie mówię o szczegółach, zanim stacja nie zdecyduje się o nich mówić.
Czy widzowie Dwójki zobaczą znów pana niezwykły taniec, który mogliśmy podziwiać w "Bitwie na głosy"?
- Myślę, że tak. Nie wiem jednak jeszcze, w jakiej sytuacji i w którym programie, ale już trenuję.
Podobno Krzysztof Ibisz chce kupić gwiazdę w kosmosie. Podoba się panu taki pomysł?
- W życiu można robić wszystko, co nas uszczęśliwia. Jeśli Krzysiek będzie dzięki temu szczęśliwy, to dlaczego nie? Chociaż ja w to nie wchodzę. Wystarcza mi samo oglądanie gwiazd, zwłaszcza kiedy jestem w domu na wsi i leżę na trawie w ogrodzie.
Na początku sierpnia powiększy się państwa rodzina. Wiadomo już, czy będzie córeczka czy synek?
- Mam wrażenie, że jedynymi osobami, które nie pytają o płeć naszego dziecka jesteśmy my sami, to znaczy moja żona i ja. Taki jest nasz wybór. Chcemy dać się zaskoczyć. Im bliżej rozwiązania, tym bardziej jesteśmy zawzięci, żeby się tej wersji trzymać. Po prostu czekamy na dziecko.
Z Hubertem Urbańskim rozmawiała Marzena Juraczko.