Wyzwań mu nie brakuje
Michał to porządny facet, który idzie za głosem serca. Poza tym po raz pierwszy gram ojca i już samo to jest dla mnie interesującym doświadczeniem - mówi Rafał Cieszyński o swojej roli w "Galerii".
Gra pan w "Galerii", "Na Wspólnej" i "Ojcu Mateuszu". Nie za dużo jak na jeden raz?
Rafał Cieszyński: - Nie jest najgorzej, choć ostatnio na dłuższy sen nie mogę sobie pozwolić. Oprócz wspomnianych produkcji gram jeszcze w trzech spektaklach teatralnych, z których dwa najnowsze - 'Się kochamy' i 'Zamknięty świat' cieszą się takim zainteresowaniem, że jeździmy z nimi po Polsce i niekiedy za granicę. Fakt, że należę do grupki szczęściarzy, którzy uwielbiają swoją pracę, rekompensuje niedospane noce. A praca z takimi aktorkami jak Krystyna Sienkiewicz, Zofia Czerwińska, Edyta Olszówka czy Anna Dereszowska to ogromna przyjemność!
W "Galerii" gra pan dość tajemniczą postać. Kim tak naprawdę jest Michał Lorenc?
- To człowiek sukcesu. Jest menedżerem restauracji w Mediolanie. Nieco tajemniczy. Zna się na winach, lubi gotować. Kocha muzykę, książki, sztukę. Odpowiada za uruchomienie kilku włoskich restauracji na terenie Polski. Wraca do kraju, ponieważ musi zaopiekować się swoim nastoletnim synem Patrykiem. Samotny. Na swoim koncie ma kilka burzliwych, lecz nic nie znaczących romansów.
- Jeszcze w Mediolanie zakochuje się w Karolinie (Magdalena Turczeniewicz - przyp. red.) i czuje, że jest to miłość jego życia. Podoba mi się w nim to, że choć w interesach potrafi być twardy i zdecydowany, nie dąży do celu za wszelką cenę. Nie chce bogacić się na krzywdzie innych. Niektórzy uważają, że to jego słabość.
Są jakieś podobieństwa do Pawła Wolińskiego, którego gra pan w "Na Wspólnej"?
- Obydwaj są zakochani po uszy i walczą o swoją wybrankę. Zarówno Michał, jak i Paweł to porządni faceci z zasadami, mają w sobie dobrą, pozytywną energię. Różnica polega na tym, że Paweł walczy ze swoimi kłopotami zdrowotnymi po przeszczepie serca. Wróg Michała czai się na zewnątrz - są nim ludzie, którzy chcą zaszkodzić jego ukochanej Karolinie. Ma też poważne problemy wychowawcze ze zbuntowanym, siedemnastoletnim synem.
Nad którą z tych ról pracuje się panu lepiej?
- Nad jedną i drugą pracuje mi się świetnie, bo dobrze się czuję, grając postaci, którym przychodzi funkcjonować w niejednoznacznych, 'pokręconych' okolicznościach. Im więcej skrajnych i silnych emocji, z którymi przychodzi im się zmagać, tym lepiej.
W tym natłoku zajęć znajduje pan czas dla najbliższych?
- Staram się. Każdą wolną chwilę spędzam z rodziną. Obserwowanie, jak dorasta nasza półtoraroczna córeczka, jak zmienia się każdego dnia, to najbardziej pasjonująca rzecz na świecie! W przerwach na planie czy w trakcie częstych podróży uwielbiam czytać książki, ostatnio nie mogę oderwać się od skandynawskich kryminałów. Od czasu do czasu lubię też poprzerzucać żelastwo na siłowni i pokopać w worek, bo od lat jestem uzależniony od sportu.
Rozmawiał Artur Krasicki.