Reklama

Wyjątkowe święta Teresy Lipowskiej

Dla gwiazdy serialu "M jak miłość" to będzie wyjątkowe Boże Narodzenie. Po raz pierwszy w życiu spędzi je poza krajem i daleko od rodziny, ale w miejscu świętym dla chrześcijan.

Grudzień to czas gwiazdkowych spotkań. Ekipa serialu też ma taką tradycję?

Teresa Lipowska: - Prawie co roku mamy Wigilię. Jako seniorka rodu Mostowiaków rozdzielam opłatek, składamy sobie życzenia. To sympatyczny zwyczaj, który nas integruje. Jest zamówiony catering, więc możemy delektować się barszczykiem, uszkami, zupą grzybową, śledzikami. Właśnie na jednym z takich spotkań nauczyłam się robić śledzie z przesmażonymi razem na oleju suszonymi śliwkami i cebulą. Pychota. Teraz takie danie robię zwykle na rodzinną Wigilię u syna. Tam każdy coś przynosi, a przychodzą także teściowie syna oraz siostra jego żony z rodziną.

Reklama

Prawdziwe familijne święta...

- Tak, ale w tym roku nie będę ich z nimi spędzać. Zrobiłam sobie prezent i jadę do Ziemi Świętej. Przez całe życie marzyłam o tej podróży, ale nigdy się nie składało. Najpierw nie można było wyjeżdżać, potem mąż chorował, a po jego śmierci nie bardzo mi się chciało. Więc gdy teraz koleżanka zadzwoniła do mnie z propozycją, od razu się zdecydowałam. Dla mnie ta wyprawa ma walor duchowy. Jestem osobą wierzącą i praktykującą. Chodzić po ziemi, po której stąpał Jezus Chrystus, to ogromne przeżycie.

Będzie pani tęsknić za bliskimi?

- Przez 40 lat zawsze byłam z rodziną. Raz mogę ich bez żalu zostawić. To będą dla mnie wyjątkowe święta w świętym miejscu.

A kiedy wnuki dostaną prezenty?

- Dostały już z okazji mikołajek. Coś im też przywiozę z Ziemi Świętej. Ta wyprawa naprawdę mnie ekscytuje, jest obciążająca fizycznie, ale na szczęście Bozia jest dla mnie łaskawa i zdrowie mi dopisuje.

Rewelacyjnie pani wygląda.

- Ale tąpnięcie może się zdarzyć w każdej chwili. Zresztą bolą mnie kości, mam zawroty głowy. Wszystkie moje dolegliwości to choroby PESEL, czyli związane z wiekiem.

Cudowne w zawodzie aktora jest to, że można go wykonywać w jesieni życia. Danuta Szaflarska skończyła 98 lat i gra w teatrze!

- Niedawno zrobiłam spektakl z Basią Krafftówną, która skończyła 85 lat i świetnie się trzyma. Ale powiem pani, że to jest wyłącznie kwestia szczęścia. Ze mnie też szczęściara, nie dlatego, że jestem wybitnie zdolna, ale ponieważ los postawił na mojej drodze kogoś, kto powiedział mi o castingu do 'M jak miłość'. A że serial zdobył popularność i Barbarę widzowie polubili, jestem zapracowaną emerytką.

- Zapraszają mnie na spotkania w domach kultury, wieczory czytania poezji, wykłady Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Zresztą gdzie tylko mogę, chwalę te uniwersytety. Aktywizują ludzi, którzy chcą się rozwijać, uczą się obsługiwania komputera, języków obcych, chodzą na kursy wiedzy o sztuce, ekonomii. To wspaniałe.

Energii pani nie brakuje. Wiem, że jeździ pani na rowerze po Lesie Kabackim.

- Gdy mam wolne 2-3 godziny, to jeżdżę. Obok jest cudowny ogród botaniczny, w którym lubię posiedzieć. Mam też rower stacjonarny w domu, na którym ćwiczę. Czasami pływam i chodzę na masaże wodne. Jako zodiakalny Rak trzymam się blisko wody. Wiele lat jeździłam z mężem nad jeziora augustowskie, on był zapalonym wędkarzem, a ja pływałam. Teraz jako stara kobieta przełamuję w sobie to lenistwo, to starcze 'nie chce mi się', choć czasami jestem zmęczona i naprawdę mi się nie chce.

Czego pani życzyć na Nowy Rok?

- Zdrowia. Ze wszystkim innym sobie poradzę. Mam parę groszy zaoszczędzonych i fantastyczną rodzinę. Czegóż chcieć więcej?

Rozmawiała Ewa Modrzejewska.

Najlepsze programy, najatrakcyjniejsze gwiazdy - arkana telewizji w jednym miejscu!

Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!

Kurier TV
Dowiedz się więcej na temat: M jak miłość
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy