Reklama

Wygrała "MasterChefa". Teraz chce...

"Marzę, by pojechać na staż np. do Gordona Ramsaya. Już poczyniłam pewne kroki" - mówi Dominika Wójciak, zwyciężczyni trzeciej edycji programu "MasterChef" i dodaje, że musi zdobyć jeszcze trochę doświadczenia, by otworzyć własną restaurację.

Z trzeciej edycji "MasterChefa" dowiedzieliśmy się, że świetnie gotujesz i...

Dominika Wójciak: - .... łatwo się wzruszam? Och, jestem taka ekspresyjna. Przez długi czas nie lubiłam w sobie tego, że beczę na zawołanie. Zobaczę małe dziecko pięknie bawiące się w piaskownicy, pochlipuję. Zjem coś dobrego, też się wzruszam. Próbuję to powstrzymać, ale mi nie wychodzi. Bo po prostu nie mam panowania nad swoimi gruczołami łzowymi.

Czy dostając się do programu, założyłaś sobie jakiś plan minimum, który chcesz zrealizować?

Reklama

- Do programu nie poszłam z jakimiś konkretnymi oczekiwaniami. Nie założyłam sobie momentu, do którego chciałabym dojść. Stosowałam metodę małych kroczków. Po wysłaniu formularza, cieszyłam się, że ktoś oddzwonił. Po precastingu, cieszyłam się, że przeszłam do kolejnego etapu kwalifikacji. Gromadziłam doświadczenie i wiedzę, nie zamartwiałam się, że mogę odpaść.

Wygrywając "MasterChefa" wzbogaciłaś się o 100 tys. zł. Jakie swoje marzenie spełnisz za te pieniądze?

- Na pewno będę uczyć się gotowania, bo kiedyś chciałabym zostać szefem kuchni. Teraz dobrze byłoby trochę 'postażować'. Zależy mi, by uczyć się od najlepszych. Marzę, by pojechać na staż np. do Gordona Ramsaya. Już poczyniłam pewne kroki. Gdybym została przyjęta, te pieniądze pomogłyby mi się utrzymać. Potrzebuję jeszcze trochę czasu, by stać się kulinarnym wirtuozem. Na własną restaurację jest jeszcze za wcześnie. Nie chciałabym otwierać lokalu tylko dlatego, że dostałam wspaniały marketing w postaci programu.

Jak wyobrażasz sobie swoją przyszłą restaurację?

- Przede wszystkim to miejsce powinno być ciepłe i przyjazne. Wolałabym coś bardziej kameralnego. Wyobrażam sobie, że moi stali klienci pytają mnie: "Pani Dominiko, co pani dzisiaj upiekła?". A ja odpowiadam: "Dzisiaj miałam wenę na ciasto marchewkowe. Upiekłam jeszcze bułeczki z makiem. Na obiad będzie pomidorowa, bo akurat przechodziłam przez plac i były wspaniałe pomidory".

Drugą nagrodą za wygranie programu była możliwość wydania książki. Co znajdziemy w twoich "Kulinarnych opowieściach"?

- To jest takie moje kulinarne portfolio. W książce są rzeczy, które ukształtowały mnie jako osobę gotującą i kochającą kuchnię. Pokazują, które rzeczy są dla mnie ważne, z czego czerpię inspirację, jakie mam pomysły. Jest rozdział poświęcony śniadaniom, bez których z domu nie wychodzę. Jest rozdział z wypiekami, bo jestem strasznym 'słodkolubkiem' i to zawsze dobrze mi wychodzi. Czytelnik znajdzie też przepisy, które są rezultatem moich podróży. Oprócz tego, nie zabraknie dań bardziej wyrafinowanych.

Wspomniałaś o podróżach. Czytałem, że byłaś w różnych egzotycznych zakątkach świata. Gdzie byłaś ostatnio i czy coś stamtąd przywiozłaś?

- Przed "MasterChefem" byłam w Indiach. Zakochałam się w tamtejszej kuchni, zasmakowałam w ciężkich, zawiesistych sosach z tysiącem różnych przypraw. Co oczywiste, przywiozłam kilogramy przypraw. W tym czarny wędzony kardamon, o którego istnieniu w ogóle nie wiedziałam. A teraz nie wyobrażam sobie bez niego kurczaka na maśle.

A z rodzinnej Sieniawy pod Nowym Targiem podobno przywozisz mleko.

- Biorę mleko od babci albo mamy mojej przyjaciółki i w Krakowie urządzam sobie domową mleczarnię. Przetwarzam je, sięgając po najprostsze sposoby, które poznałam. Robię śmietanę, masło, jogurt, ser.

Z wykształcenia jesteś geodetą. Twoja mama, która jest kucharką, nie była zadowolona, że chcesz zawodowo zajmować się gotowaniem.

- Moja mama zapatruje się na gotowanie tak, jak wiele osób z jej pokolenia. Że kuchnią zajmują się ci, którym w życiu się nie udało, nie dostali się do liceum, więc poszli go gastronomika. Teraz podejście jest zupełnie inne. Szef kuchni to jest artysta, kreator.

Kreatorką smaku określa siebie Magda Gessler. Czy w programie trochę się jej bałaś?

- Raczej nie. Pani Magda jest bezkompromisowa. Jeżeli cię kocha, to cię wyściska, itd. Nie oznacza to jednak, że za pięć minut nie dostaniesz od niej mocno po głowie. Bardzo doceniam tę szczerość.

Rozmawiał Andrzej Grabarczuk (PAP Life).

Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Dominika
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy