Wycofujemy dziennikarzy z Egiptu
Z powodu niestabilnej sytuacji w Egipcie TVP i TVN zdecydowały, że ich dziennikarze, którzy relacjonowali zamieszki w Kairze, wrócą do kraju. Korespondent Polsatu, zgodnie z planem, wraca w sobotę, 5 lutego . Stacje radiowe zostawiły swoim dziennikarzom w tej sprawie wolną rękę.
W piątek, 4 lutego, rano swoich pracowników zdecydowała się wycofać z Egiptu telewizja publiczna. Jak poinformował p.o. rzecznik TVP Andrzej Siwek, trzech dziennikarzy i trzech operatorów w piątek wieczorem ma być już w Polsce. Ich wylot z Kairu jest zaplanowany po godz. 14:00, w Warszawie mają być po godz. 22:00.
Powodem decyzji TVP jest obawa o życie reporterów. W czwartek dwie ekipy tej telewizji zostały zatrzymane, jedna - przez kilkudziesięcioosobową grupę, w tym mundurowych, druga, z reporterem Piotrem Góreckim, przez policję. Pierwszej z ekip zniszczono sprzęt, druga była przetrzymywana na posterunku niemal przez cały dzień. Oprócz tego inny dziennikarz TVP - Robert El Gendy, razem z reporterami z innych krajów, przez dwa dni nie mógł opuścić budynku otoczonego przez zwolenników prezydenta Egiptu Hosniego Mubaraka.
Ze względu na sytuację w Egipcie do Polski wrócą też pracownicy TVN. W piątek zdecydowano, by ściągnąć do Polski ekipy "Faktów" i TVN24, w sumie cztery osoby - poinformował rzecznik TVN, Karol Smoląg.
Natomiast Polsat nie zamierza awaryjnie wycofywać swojego człowieka z Egiptu. "Nie mamy takich planów. Nasz korespondent Jan Mikruta miał i tak wracać w sobotę" - powiedział w piątek rzecznik Polsatu, Tomasz Matwiejczuk.
Z kolei dziennikarze z Polskiego Radia i Radia ZET jeszcze przed wyjazdem do Egiptu dostali wolną rękę ws. powrotu do kraju. "Nie podjęliśmy decyzji, czy ściągać do Polski naszych dwóch korespondentów. Wszystko zależy od tego, co się stanie w piątek" - powiedział Daniel Adamski, dyrektor informacji Radia ZET.
Jak dodał, jeszcze przed wyjazdem dziennikarzom jego stacji nakazano, by nie podejmowali ryzyka, a w razie niebezpieczeństwa sami wracali do Polski. Obaj mają zarezerwowane bilety lotnicze do kraju na weekend, ale w zależności od rozwoju sytuacji na ulicach Kairu mogą zarówno wrócić wcześniej, jak i zostać dłużej.
Podobnie wygląda sytuacja korespondenta Informacyjnej Agencji Radiowej, Michała Żakowskiego. "Przed wyjazdem powiedzieliśmy mu, że ma nie ryzykować. Zabezpieczyliśmy go najlepiej, jak mogliśmy. W sprawie powrotu do Polski ma wolną rękę" - powiedział rzecznik Polskiego Radia, Radosław Kazimierski.
Także korespondent "Rzeczpospolitej" sam zdecyduje, czy wracać do kraju - poinformował redaktor naczelny "Rz" Paweł Lisicki.
Nie tylko dziennikarze TVP mieli w czwartek kłopoty w Egipcie. Jak podało radio TOK FM, rebelianci zatrzymali i przekazali policji dziennikarza "Tygodnika Podhalańskiego" Jerzego Jureckiego, jego syna, polskiego fotoreportera oraz dziennikarzy z Francji i Szwajcarii - w sumie około 10 osób.
Polskie MSZ zaapelowało w czwartek "do dziennikarzy i wszystkich obywateli polskich, by unikali przebywania w centrum Kairu do czasu uspokojenia sytuacji". Podkreśliło, że szczególnie niebezpieczna jest sytuacja na placu Tahrir w centrum Kairu i w jego okolicach, gdzie mnożą się przypadki agresji wobec dziennikarzy zagranicznych.
W nocy z czwartku na piątek na kairskim placu Tahrir znowu doszło do starć między przeciwnikami a zwolennikami prezydenta Hosniego Mubaraka. W stolicy Egiptu atakowani są również zagraniczni dziennikarze. Nadal dochodzi do plądrowania i podpaleń.