Reklama

Wpadki w programach tv na żywo

Dziennikarz musi być w pracy gotowy na wszystko. Ale jak ma zachować zimną krew, gdy nagle wpada do dziury, nie może opanować ataku śmiechu lub staje się ofiarą wypadku?

Dziennikarz musi być w pracy gotowy na wszystko. Ale jak ma zachować zimną krew, gdy nagle wpada do dziury, nie może opanować ataku śmiechu lub staje się ofiarą wypadku?
Dorota Wellman i Marcin Prokop prowadzą wspólnie program "Dzień Dobry TVN" /AKPA

Do poważnej sytuacji doszło niedawno w programie "Pytanie na śniadanie". Zaproszony do studia iluzjonista ukrył w jednej z czterech torebek duży gwóźdź. Potem zachęcił prowadzącą, Marzenę Rogalską, aby uderzyła dłonią we wskazaną przez niego torebkę. Chwilę później dziennikarka skuliła się z bólu. Gwóźdź zranił ją w dłoń!

Zarówno iluzjonista, jak i współprowadzący Tomasz Kammel, byli bardzo  zaskoczeni. Nikt się nie spodziewał, że pozornie niewinna sztuczka może mieć tragiczny skutek.

Reklama

Zagubiony gość i trema

- Mnie też się przytrafiła niemiła historia - mówi nam Dorota Wellman. Gdy jeszcze pracowała w telewizji publicznej, na potrzeby programu rozmontowano kawałek podłogi. Pani Dorota wpadła w głęboką  dziurę! - Spadając, złapałam za genitalia zaproszonego gościa, który zwinął się z bólu. A ja mogłam połamać nogi - mówi dziennikarka.

Jednak częściej ma w pracy zabawne sytuacje. Kiedyś jej partnerowi z "Dzień Dobry TVN", Marcinowi Prokopowi, pękły spodnie. Innym razem niespodziewanie przyszedł do studia prof. Zbigniew Lew-Starowicz, który, jak się okazało, pomylił programy. - A raz mieliśmy gościa, świetnego lekarza, którego dopadła taka trema, że nie powiedział ani słowa. Zadawaliśmy mu pytania i sami na nie odpowiadaliśmy - śmieje się Dorota Wellman.

Za to Przemysławowi Babiarzowi zdarzyło się pomylić nazwiska. - Na jednej z gal miałem zapowiedzieć trenera Anity Włodarczyk, Krzysztofa Kaliszewskiego, ale w głowie miałem Czesława Cybulskiego, trenera w rzucie młotem. No i powiedziałem na gali: Oto Czesław Kaliszewski! - opowiada komentator sportowy.

Z kolei Beata Tadla miewała "techniczne" problemy. - A to podczas programu na żywo nagle zgasło światło, a to kamera się wyłączyła. A raz niespodziewanie za moimi plecami przemknął Mariusz Pudzianowski w stroju Supermana. Kiedyś tak mnie rozbawił kolega, że nie mogłam opanować śmiechu. Widzowie widzieli, jak mi tusz spływa po twarzy - śmieje się dziennikarka.

Ustawione pomyłki

Żarty bywają też wyreżyserowane. Specjalistą od ich prezentowania jest dziennikarz Maciej Orłoś.

Kiedyś w "Teleexpressie" powiedział: - Dziś w nocy czas letni zamienimy na czas zimowy, a to oznacza, że już nie będzie ciepło, tylko zimno. Mimo wszystko jutro zapraszam na "Teleexpress" o zwykłej porze, czyli o 17:00, choć będzie to oczywiście 16:00, przepraszam 18:00 czasu letniego, także proszę uważać, żeby nie włączyć telewizora o godzinę za wcześnie, za późno.

Katarzyna Ziemnicka

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: TVP | TVN SA | Pytanie na śniadanie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy