Reklama

Wojciechowska: Inna niż większość kobiet

Czy na krańcu świata myśli się o przypudrowaniu nosa i zaakcentowaniu ust błyszczykiem? Osobą, która zna odpowiedź na to pytanie jest Martyna Wojciechowska, podróżniczka i dziennikarka, która na kobiecość spogląda z perspektywy różnych długości i szerokości geograficznych.

Czy kobieta na krańcu świata przywiązuje wagę do tak przyziemnych rzeczy jak makijaż i uroda?

Martyna Wojciechowska: - Prawdę mówiąc każda kobieta zwraca uwagę na urodę - przekonałam się o tym na różnych krańcach świata. Nawet kobiety z oddziału saperów w Kambodży, kiedy zobaczyły naszą kamerę telewizyjną, zaczęły wyciągać z kieszeni mundurów szminki i poprawiać makijaż. To jest ponadkulturowa i niezależna od szerokości geograficznej potrzeba każdej kobiety.

- Oczywiście, ja również zwracam na to uwagę, choć nie tak obsesyjnie. Myślę, że mam nieco inne potrzeby niż większość kobiet. Znaczną część mojego życia spędzam albo wysoko w górach, albo na pustyniach, w związku z tym problemy dotyczące mojej urody są nieco inne, np. takie, żeby skóry w ogóle nie stracić.

Reklama

Czy na wysokości 5 tys. metrów, poza ochroną skóry, myśli się o jej pielęgnacji?

- Skóra nie daje o sobie zapomnieć, bo potwornie piecze. Na szczęście coś się czuje, bo przy pewnych temperaturach np. -50 stopniach, przestaje się odczuwać cokolwiek. Przyznam szczerze, że kiedyś bardzo poważnie odmroziłam sobie niezabezpieczoną twarz i od tamtej pory zawsze pamiętam, aby ją chronić, nie tylko kremem z filtrem.

Podczas licznych podróży obserwuje Pani różne pielęgnacyjne zabiegi i rytuały. Jak kobiety z różnych zakątków świata, dbają o swoje piękno zewnętrzne?

- Na pewno kobiety w Maroku nauczyły się pielęgnować swoją urodę. Zarówno skórę jak i włosy. Mają tam do dyspozycji coś unikalnego - olejek arganowy, który jest dostępny tylko na terenie Maroka i tylko w jego południowej części. Rzeczywiście ten olejek ma zbawienny wpływ, jest również składnikiem wielu kosmetyków, które tam występują w czystej naturalnej postaci.

A jaki zabieg można uznać za najbardziej zaskakujący?

- Chyba najciekawszym sposobem dbania o skórę jest smarowanie całego ciała mieszanką zjełczałego masła ze sproszkowaną skałą, zawierającą związki żelaza, tzw. ochrą. W Namibii kobiety są wysmarowane tym od stóp do głów i po końcówki włosów. Ten specyfik rzeczywiście niesamowicie pielęgnuje skórę, chroni ją przed ukąszeniami owadów, przed promieniami słońca, których jest tam wyjątkowo dużo. Tamtejsze kobiety w zasadzie nie zmywają tej mieszanki nigdy. Od urodzenia do śmierci są tym pokryte.

Czy Pani również miała tę przyjemność?

- Tak, ja również byłam wysmarowana ochrą. Nie mogłam tego domyć przez dwa tygodnie.

Czy w kosmetyczce Martyny Wojciechowskiej można znaleźć podróżnicze łupy w postaci kosmetyków?

- Kosmetyki jako takie nie, ale olejki w czystej postaci jak najbardziej. Jeśli mówimy o kosmetykach, to wierzę w kosmetyki apteczne i zawsze używam produktów hipoalergicznych.

A jak to jest z tymi trendami, czy w ogóle stara się je Pani śledzić?

- Nie, jestem wierna swoim własnym pomysłom na siebie. Kiedyś może byłam bardziej czuła i wrażliwa na tym punkcie, i dawałam się przerobić na różne dziwne warianty. Od jakiegoś czasu jestem bardzo konserwatywna. I tak jest chyba lepiej.

Z Martyną Wojciechowską rozmawiała Monika Dzwonnik (PAP Life).

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: dziennikarze | Martyna Wojciechowska | podróżnik
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy