Wojciech Wysocki: Gdybym zdjął spodnie...
- Najczęściej jest tak, że mediów nie interesuje moje rozprawianie o moralności. Natomiast co innego stałoby się, gdybym zdjął spodnie i paradował w gaciach po mieście. Skandal gotowy i wtedy wszyscy by chętnie o mnie mówili i pisali. A tak? Kogo ma interesować to, co ja myślę? - Wojciech Wysocki dał się mimo to namówić na rozmowę o małżeńskiej wierności.
Były takie momenty, w których wydawało mu się, że nic dobrego go już w życiu nie spotka. Mylił się. Wojciech Wysocki (61 l.) jest szczęśliwym mężem i ojcem.
Tak na pana patrzę i stwierdzam, że nie tylko kobiety są pełne zagadek...
Wojciech Wysocki: - I zapewne chce je pani rozgryźć?
Mało tego, mam nadzieję, że pan mi w tym pomoże!
- Bardzo bym chciał, ale nie wiem, czy będę potrafił.
Spróbujmy. Na początku chciałabym się dowiedzieć, jak ideał na trzy miesiące, jak mówiły o panu koleżanki, zamienił się w wzorowego męża?
- Słucham?
Niech pan już nie będzie taki skromny. Podobno chętnie pan romansował, ale za to nigdy nie umiał wiązać się na dłużej. A teraz od lat jest pan z tą samą kobietą. W takim razie - jak wytrwać, panie Wojtku?
- Długo, to pojęcie względne. Jestem z żoną od 15 lat, więc nie wiem czy jest to aż taki sukces...
Patrząc na to co dzieje się dookoła nas - chyba tak.
- Przypominam sobie jak moja przybrana ciocia, Joanna Kulmowa, wybitna polska poetka i jej mąż Jan Kulman, cudowny człowiek i reżyser, obchodzili 25-lecie swojego związku. Zostali uhonorowani wtedy medalem za pożycie małżeńskie, na którym napisane było: Za 25 lat walki i męczeństwa. Coś w tym chyba musi być.
Panie Wojciechu!
- Nie ma idealnych związków i przecież wszyscy o tym wiemy. Trzeba się bardzo starać, namęczyć i mieć dobre chęci, aby każdego dnia scalać związek na nowo. Nie jest to łatwe. Poza tym ideałów mieszczańskich też już nie ma, bo wszyscy uznali, że jest to passé i do luftu. Niestety, nie zaproponowali nic w zamian na to miejsce. I przecież widzimy, co przez to dzieje się dookoła nas.
Nie wkurza pana, gdy kolejny kolega wdaje się w romans?
- Dlaczego miałoby mnie to denerwować?
Może dlatego, że robi coś, co nie jest zgodne z wartościami, które pan wyznaje. Naprawdę nie ma pan ochoty podejść do takiego delikwenta i zapytać, czy mu przypadkiem nie odbiło?
- Oczywiście, że męczy mnie ten brak hierarchii i autorytetów. Ale najważniejsze jest dla mnie to, aby moje małżeństwo trwało i miało się dobrze. Mogę się starać jedynie o to.
Nawet nie spróbuje pan naprawić świata?
- Wie pani co? Wyjątkowo sympatycznie udaje nam się pogawędzić, ale najczęściej jest tak, że mediów nie interesuje moje rozprawianie o moralności. Natomiast co innego stałoby się, gdybym zdjął spodnie i paradował w gaciach po mieście. Skandal gotowy i wtedy wszyscy by chętnie o mnie mówili i pisali. A tak? Kogo ma interesować to, co ja myślę?
Chociażby czytelników i mnie...
- Skutecznie mnie pani przekonała.
Przyjaźni się pan z kobietami?
- ...
A żona Joanna jest pańską przyjaciółką?
- Przyjaciółką? No nie wiem...
Skąd ta niepewność?
- Bycie w związku to dla mnie trwanie obok siebie, a nie przyjaźń. Z przyjacielem można szczerze porozmawiać na każdy temat. I proszę mnie źle nie zrozumieć, ale z żoną nie mówimy sobie o wielu rzeczach. Wydaje mi się, że nie jest to konieczne. Jak się tak człowiek porządnie zastanowi, to jesteśmy razem już 15 lat, wspólnie wychowujemy córkę, przeżyliśmy cudowne, ale też i straszne chwile i mimo wszystko trwamy razem dalej. Nie warto przez jakieś chwilowe kryzysy zaprzepaścić pięknej relacji. Poza tym nie jest powiedziane, że następny związek...
...będzie lepszy...
- I szczerze powiedziawszy... rzadko bywa.
Rozmawiamy o relacjach damsko-męskich i tak się składa, że jest pan świeżo po premierze sztuki "Kiedy kota nie ma" w warszawskim Teatrze Capitol.
- Fakt, opowiada o nich w wyjątkowo zabawny sposób. To fenomenalna farsa. Aby popsuć taki materiał, trzeba byłoby się naprawdę mocno postarać. Dwie godziny śmiechu do łez są gwarantowane.
Lubi pan swojego bohatera?
- Nie jest to postać jakoś psychologicznie skomplikowana. Mój bohater jest natomiast strasznym babiarzem. A muszę przyznać, że uwielbiam wcielać się w postaci, które są tak bardzo odległe od moich życiowych doświadczeń.
Mniej więcej wiemy, jakim jest pan mężczyzną. Teraz z chęcią przekonam się, jakim ojcem jest Wojciech Wysocki? Proszę opowiedzieć mi o swojej córce.
- Jest piękną dziewczyną i niestety cały czas patrzy w lustro. Tłumaczę jej, że nie musi tego robić, bo i bez tego jest cudowna. Uczę ją, że na piękności może zacząć, ale w żadnym wypadku nie może na niej skończyć. Ładna buzia to przecież nie wszystko. Oprócz wyglądu trzeba zabłysnąć czymś jeszcze.
Jest w trzeciej klasie gimnazjum i przed nią egzaminy...
- Nie rozmawiajmy o tym, bo ja już się denerwuję.
Rozalia jest buntowniczką?
- Zaczęła buntować się już w kołysce. Pewnie dlatego nawet nie zauważyłem momentu, w którym weszła w okres dojrzewania. Jest upartą, charakterną kobietą. Zawsze taka była.
Pewnie chłopcy już za nią szaleją!
- Z sercowymi problemami jeszcze do rodziców nie przychodzi. Ale za to bez przerwy pokazuje mi, kto się jej podoba. I tylko na okrągło słyszę: Spójrz jaki on jest przystojny! Z jednej strony koszykarz, z drugiej siatkarz. Ostatnio Michał Winiarski jest jej największym idolem.
Przynajmniej ma dziewczyna dobry gust! Ale czy ja przypadkiem nie wyczuwam lekkiej zazdrości w głosie taty?
- Nic z tych rzeczy! Ostatnio zobaczyła moje zdjęcie z młodości i również stwierdziła, że kiedyś byłem przystojny. Nie ma co... zawsze można liczyć na dobre słowo dzieci.
Alicja Dopierała