Władysław Kowalski: Kobiety i rodzina
Wiele razy błądził w życiu. Wyciągnął z tego wnioski. Stara się być wzorową głową rodziny.
O Władysławie Kowalskim (77 l.) mówi się, że jest żywą legendą. Wychwala się jego niesamowity głos, wyjątkowy talent, aktorski warsztat. Wielbicielem jego talentu był m.in. Aleksander Bardini. Wybitny profesor zachwycił się głosem młodego Władka podczas egzaminów wstępnych do warszawskiej szkoły teatralnej. A gdy Władysław, już jako student, zaczął mieć wątpliwości co do obranej drogi i chciał rzucić studia, profesor Bardini wziął go na męską rozmowę i w ostrych słowach mu to wyperswadował! - A ja chciałem wrócić w rodzinne strony, do wsi Żurawce na Mazurach. Pracować w gospodarstwie mojego ojca - tłumaczy swoje dawne rozterki aktor.
Do dziś lubi jeździć na wieś, bo tam najlepiej odpoczywa. Aktor nie ma też problemu z przyznawaniem się do swoich korzeni i chłopskiego pochodzenia. - Najlepiej znałem się na krowach, podorywkach i siewach. Umiałem kosić kosą, wiązać snopki. Aktor? Ja nawet dobrze mówić nie umiałem. W mojej wiosce na końcu świata wszyscy rodzili się i zostawali rolnikami. Ja też miałem objąć kiedyś gospodarkę. Ale wszystko się wywróciło... - opowiada historię swej wczesnej młodości.
Po studiach teatr pochłonął go bez reszty. "To aktorskie zwierzę" - zachwycali się nim krytycy. Mógł przebierać w rolach. Sięgali po niego najwięksi. Na dużym ekranie debiutował w "Kanale" Andrzeja Wajdy. Zagrał potem m.in. w "Kolumbach" Janusza Morgensterna, w "Dekalogu VII" Krzysztofa Kieślowskiego, w filmie "Katyń", znów u Wajdy. Do historii przeszły też jego kreacje teatralne, m.in.
w duecie z Januszem Gajosem w "Ożenku" Mikołaja Gogola. Tę komedię wystawiono aż 240 razy!
W teatrze aktor spotkał też swoje największe miłości. Nigdy nie krył, że ma słabość do urodziwych kobiet. W jego życiu pojawiało się wiele piękności. Ulegał im, miały wielki wpływ na jego życie, determinowały wybory.
Jeszcze na studiach zapałał gorącym uczuciem do koleżanki z roku, Elżbiety Kępińskiej. Wzięli ślub, zamieszkali w Gdańsku i zaczęli pracę w tamtejszym Teatrze Wybrzeże. By ich życie zawodowe nabrało rozpędu, po kilku latach postanowili wrócić do stolicy. W 1964 r. pan Władysław dostał propozycję zagrania w "Śniadaniu u Tiffany'ego" w Teatrze Komedia. Główną rolę kobiecą grała w nim Kalina Jędrusik. I choć oboje byli w związkach, ulegli silnej wzajemnej fascynacji. - Władysław w jakiś szczególny sposób działa na kobiety - miała o nim powiedzieć ówczesna bogini seksu. Płomienny romans z nią oznaczał kres małżeństwa pana Władysława.
Kolejną kobietą w jego życiu była Monika Sołubianka. Zachwycił się nią na planie serialu "Kolumbowie". Chciał, by zostali parą i wzięli ślub. Ale jego ukochanej przeszkadzała ciągła obecność w życiu aktora jego... byłej żony. Nie dawała wiary, że chodzi tylko o wspólną pracę.
Ostatecznie pani Monika związała się z pilotem rajdowym, Markiem Muszyńskim, urodziła syna Maćka. Gdy po roku jej partner zginął tragicznie na treningu, pan Władysław zaoferował jej swoją przyjaźń. Znowu stali się sobie bliscy. Pomagał jej w wychowywaniu osieroconego synka. Stał się dla niego ojcem. Wróciło też uczucie, które - mimo wielu kryzysów - trwa do dziś.
Pan Władysław ożenił się z Moniką, doczekali się syna Kuby (jest reżyserem teatralnym).
- Z obu synów jestem dumny. I szaleję na punkcie mojej wnuczki Helenki, córki Maćka. Zresztą z biegiem lat upewniam się, że największym dobrem jest rodzina. Nie zastąpi jej największy nawet sukces w zawodzie - przekonuje.
Julia Gajewska
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!