Reklama

Wielkie szczęście Pauliny Sykut-Jeżyny

Pogodynka, dziennikarka, a także piosenkarka. W niedzielę, 23 listopada, Paulina Sykut-Jeżyna poprowadzi finałowy odcinek ósmej edycji "Must be the music".

Czy wspieranie ludzi to pani wrodzona cecha, czy nauczyła się pani tego w programie "Must be the music"?

Paulina Sykut-Jeżyna: - Myślę, że gdyby to nie była moja cecha charakteru, trąciłoby to fałszem, widzowie by to widzieli i czuli. Lubię tych ludzi i też czerpię z tych spotkań. Dużo mi to daje jako prezenterce i dziennikarce, ale także jako człowiekowi. Staram się im pokazać, że warto pozytywnie patrzeć na wszystko, co się wokół nich dzieje, i mimo wielkich emocji warto mądrze wykorzystać swoje pięć minut na scenie i z otwartym sercem podejść do muzyki.

Reklama

Ma pani swojego faworyta w tej edycji show?

- Nie potrafię wymienić kogoś konkretnego. Uważam zresztą, że jeśli ktoś ma zaistnieć, to i tak zaistnieje. Czy trafi tylko do półfinału, czy też wygra ten program, jeśli tylko będzie wiedział, czego chce, to da sobie radę w show-biznesie.

Podobno szykuje się pani do wydania debiutanckiej płyty?

- Rzeczywiście, prace nad materiałem już trwają, ale jeszcze nie potwierdziłam, kiedy wydam płytę. Wkrótce powinien jednak pojawić się pierwszy singiel.

Czy będzie to autorski album?

- To będą zupełnie nowe piosenki, ja piszę teksty, a za muzykę odpowiada zespół, z którym współpracuję. Zależy mi na dojrzałej płycie. Nagrywanie coverów to dla mnie bezsensowna praca. Jeśli ktoś nie ma poczucia, że chce coś więcej powiedzieć światu, niż występować z cudzymi piosenkami, to dla mnie rozmija się z byciem artystą.

Może usłyszymy panią podczas sylwestrowej gali w Polsacie?

- Kiedyś padła taka propozycja, ale na razie nie mogę tego potwierdzić. Na pewno będę na tym koncercie, bo już zaproszono mnie do jego prowadzenia. Ale czy też zaśpiewam, jeszcze zobaczymy.

Jest pani wyjątkowo zajętą kobietą. Czy znajduje pani jeszcze czas na bieganie?

- Znajduję! Jestem przyzwyczajona do takiej aktywności. Na razie cele sportowe odłożyłam na bok, bo do startów trzeba się porządnie przygotować, a w moim życiu zawodowym dużo się dzieje. Możliwe, że wystartuję ponownie w przyszłym roku w triathlonie, ale jeszcze nie podjęłam decyzji.

Rozmawiałyśmy o tym, że potrafi pani dodać otuchy innym. A kto w takim razie wspiera panią?

- Zawsze mogę liczyć na mojego męża, na mamę oraz bliższą rodzinę. Mama, jak każda mama, zawsze przytuli do serca i powie, że będzie dobrze. A jeśli chodzi o mojego męża, spotkało mnie wielkie szczęście w życiu! Czy jest dobrze, czy jest źle - zawsze jest przy mnie i wspiera. Myślę, że właśnie na tym polega miłość.

Rozmawiała Marzena Juraczko.

Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

Teleświat
Dowiedz się więcej na temat: Must be the Music
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy