Reklama

Wachowicz: Żyję bardzo intensywnie

- Świetna z niej kucharka, na dodatek zawsze pogodna i radosna - twierdzą telewidzowie. Rzeczywiście, Ewa Wachowicz kocha gotowanie, a swoje ulubione potrawy przyrządza nie tylko w kuchni.

Ma swoje programy w telewizji, prowadzi własne firmy, zdobywa góry, pojawia się na salonach i zawsze jest zadbana i uśmiechnięta. Jak ona to robi?

Ostatnio częściej można panią spotkać w górach niż w kuchni.

- To prawda. Tam wysoko szukam inspiracji. Poza tym urodziłam się w Beskidzie Niskim, więc góry mam we krwi. Jeszcze w szkole średniej przemierzyłam z moimi przyjaciółmi wszystkie szlaki w Tatrach. Mieliśmy cudownego wychowawcę, który uwielbiał wędrówki górskie. Żyję bardzo intensywnie, ale staram się również intensywnie wypoczywać. Stresu i zajęć jest tak wiele, że potrzebuję się co jakiś czas od tego oderwać.

Reklama

Gotowanie bywa stresujące?

- Nie, cudownie relaksuje, ale sama praca przed kamerą, praca z ludźmi, programy "Ewa gotuje" i "Przez żołądek do serca", prowadzenie trzech firm potrafi być obciążające. W górach - a zdobyłam właśnie Kilimandżaro - nie myśli się o niczym innym, jak o zmaganiu się z samym sobą. Nic innego nie istnieje. A to dla mnie oznacza odpoczynek.

Marzy się pani Korona Ziemi?

- (śmiech) Na razie zaplanowałyśmy z moją koleżanką Klaudią, Koronę Wulkanów. Jak wszystko dobrze się ułoży, to w przyszłym roku pojedziemy do Ameryki Południowej na trzy wulkany. Miałyśmy w planach Aconcaguę, ale mój rehabilitant od kręgosłupa stwierdził, że to za wysoko.

Coraz więcej kobiet zdobywa góry. Mężczyźni drżyjcie!

- Ostatnio, kiedy wspinałam się pod Krakowem z moim przewodnikiem, Marcinem Kacperkiem, obok nas wchodziła śliczna kobieta. Oboje wpatrywaliśmy się w nią jak w obrazek, z otwartą buzią. W pewnym momencie Marcin mówi: "Za moich czasów na ścianie to byli prawie sami mężczyźni, a te dziesięć procent wspinających się kobiet, to nie było na czym oka zawiesić. A teraz! Nie dość, że patrzę sobie na ciebie od dołu, z góry i z boku, to jeszcze obok wspina się taka cudowna kobieta". Faktycznie wspina się coraz więcej kobiet, ale świat się zmienia, życie się zmienia, a pewne rzeczy stają się bardziej dostępne.

Co da się upichcić na ciepło w chmurach?

- Ja gotuję zawsze pod skałą. Marcin się śmieje, że powinnam teraz napisać książkę o tym, jak gotuję i co przygotowuję w tak ekstremalnych warunkach, jak w Afryce. Na wyprawie na Kilimandżaro królowała owsianka. Dodawałam do niej jeszcze suszoną żurawinę, kakao i nawet na wysokości smakowała bosko.

Co z tzw. "domowej kuchni" zawsze zabiera pani ze sobą?

- Wybierając się, czy to na Sardynię, czy na Jurę Krakowsko-Częstochowską zawsze zabieram ze sobą tak zwany plecak piknikowy, do którego wrzucam to, z czego jestem w stanie zrobić fajne jedzenie pod skałą. Na ciepło również. Ostatnio robiliśmy indyka, którego miałam wcześniej przygotowanego w rozmarynie. I tak, podczas, gdy my wspinaliśmy się, indyczek dochodził sobie pod skałą. Wróciliśmy na pyszną kolację. Wspinaczka górska to wymagający sport i nie można zapominać o dobrej kuchni.

Rozmawiała Ewa Banasiewicz

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: gotowanie | życia | Ewa Wachowicz | program | telewizja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy