Reklama

"Twoja twarz brzmi znajomo": Skrzynecka skupia się na finale

- Cieszę się, że mogłam zaśpiewać różnymi głosami. Dla mnie, jako wokalistki, to była fantastyczna szkoła śpiewu! - mówi Katarzyna Skrzynecka, która tuż przed finałem programu "Twoja twarz brzmi znajomo" prowadzi w konkursowej punktacji.

Artystka wygrywa w klasyfikacji punktowej, lecz po piętach depcze jej Agnieszka Włodarczyk. W sobotni wieczór, 26 kwietnia, poznamy zwycięzcę programu.

Za moment finał programu "Twoja twarz brzmi znajomo". Co najbardziej zapadło pani w pamięć na planie?

- Na pewno to, że stworzyliśmy bardzo życzliwą, oddaną sobie grupę. Mimo że każdy z nas pojawiał się w rolach wielkich indywidualności, zależało mu na jak najlepszym występie, to z sympatią i ciekawością podglądał pracę kolegów. Pomagaliśmy sobie, a przy okazji świetnie się bawiliśmy.

Reklama

Który z uczestników zaskoczył panią najbardziej?

- Bez wyjątku wszyscy! Jedni dystansem do siebie, inni zdolnościami aktorskimi i niesamowitym głosem. Stworzyliśmy świetny zespół, daliśmy z siebie wszystko i myślę, że widzowie również to dostrzegli i docenili.

Co w trakcie występów sprawiało pani najwięcej kłopotów?

- Wykonanie utworów z rozbudowaną choreografią, podczas których nieustannie trzeba było być w ruchu. Madonna, Lou Bega czy Shakira nagrywają piosenki ze spokojem w studiu i dopiero w teledysku robią z choreografią, co im się podoba - tańczą, robią szpagaty, taniec brzucha, a w ich głosie nie słychać zadyszki. My całą piosenkę śpiewaliśmy na żywo, jednocześnie tańcząc.

Wychodząc na scenę czuła pani stres?

- Zawsze towarzyszyła nam trema, lecz nie przed jurorami (śmiech). Za każdym razem baliśmy się, czy uda się efektownie i wiernie przedstawić daną postać. I nie chodzi mi o lęk przed ośmieszeniem samych siebie, gdyż mamy poczucie humoru na swój temat, ale o to, żeby nie ośmieszyć granej przez nas postaci. Trema dotyczyła więc po czucia odpowiedzialności wobec naszych niedoścignionych wzorców.

Którą kreację wspomina pani najlepiej?

- Najlepiej bawiłam się w roli Tiny Turner. To ona była mi najbliższa głosowo i wizerunkowo. Przeistaczanie się w nią było wielką przyjemnością!

Wielogodzinna charakteryzacja przed występem nie irytowała?

- Jeśli polegała na wymodelowaniu twarzy makijażem i peruką, na co wystarczała zazwyczaj godzina, to nie było źle (śmiech). Do większości postaci mieliśmy jednak przygotowywane elementy silikonowych masek klejonych do twarzy. Czasami był to podbródek lub nos, a niekiedy cały owal. Tak jak w przypadku Louisa Armstronga, kiedy przybrałam twarz ciemnoskórego, łysego mężczyzny - tu charakteryzacja trwała około trzech godzin.

Udział w show zaowocuje u pani nową płytą?

- Jestem przede wszystkim aktorką i wokalistką, zatem ogromnie się cieszę, że dzięki temu programowi mogłam intensywnie popracować w swoim zawodzie i przypomnieć się widzom jako wokalistka. Popularność tego programu i sympatia telewidzów zaczyna przynosić więcej zaproszeń na koncerty i wzmaga zainteresowanie moją ostatnią płytą FOR TEA - bardzo mnie to cieszy! Na razie skupiam się na finale. Mam nadzieję, że będzie ciekawie i zabawnie, a ja pokażę zupełnie coś nowego, co zaskoczy zarówno widzów, jak i jurorów!

Rozmawiał Artur Krasicki

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Katarzyna Skrzynecka | twarzy | Twoja twarz brzmi znajomo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy