TVP stawia na... Dmowskiego
Tylko jeden film fabularny wsparła finansowo w tym roku TVP. Od kiedy telewizją publiczną rządzi Piotr Farfał, zablokowano prawie wszystkie projekty, także dokumentalne - skarżą się filmowcy.
TVP ma za to pieniądze na seriale. Jeden z nich będzie o idolu Wszechpolaków - Romanie Dmowskim.
"Projektów, które już zostały zaakceptowane przez poprzedników prezesa, jest w TVP ponad 15. Wszystkie czekają na pieniądze. Gdyby twórcy poszli do sądu, to wygraliby sprawę, bo list intencyjny jest oficjalnym przyrzeczeniem instytucji publicznej" - mówi "Dziennikowi" szefowa Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, Agnieszka Odorowicz.
TVP tłumaczy, że wszystkiemu winne kryzys i oszczędności. "W tegorocznym kinowym budżecie do wykorzystania pozostało jedynie 1,8 mln zł" - mówi rzecznik TVP Daniel Jabłoński.
Na decyzję o dofinansowaniu czekają m.in. "Wojna polsko-ruska" w reżyserii Xawerego Żuławskiego, któremu Andrzej Urbański przyznał nagrodę 900 tys. złotych, "Mistyfikacja", czyli film o Witkacym Jacka Koprowicza oraz "Wyścig pokoju" Janusza Zaorskiego.
"Przy takim układzie za dwa lata w TVP będzie można obejrzeć co najwyżej dwudziestą powtórkę i tandetne tasiemce. Obecnych zarządzających to chyba jednak nie obchodzi, wolą się zajmować obsadzaniem stanowisk" - komentuje reżyser Janusz Zaorski.
"Bez TVP nie ma szans na powstanie nie tylko ambitnych filmów, ale też debiutów. Gdy dziś dowiaduję się, że TVP nie dotrzyma porozumienia w sprawie studia im. Andrzeja Munka wspierającego młodych twórców, to nie wiem, ile debiutów w tym roku powstanie. Być może żaden" - mówi Odorowicz.
Lepiej poradzą sobie jej zdaniem produkcje historyczne, jak film o Irenie Sendlerowej, który w niedzielę będzie miał premierę w amerykańskiej stacji CBS. Niewiele brakowało, by filmu o Polce, która uratowała z getta 2,5 tys. dzieci, nie można było obejrzeć w polskich kinach. Wszystko dlatego, że telewizja w ostatnim momencie wycofała się z produkcji.
"Cudem udało nam się uniknąć kompromitacji" - przyznaje Odorowicz. W kwietniu, tuż przed premierą filmu "Miss Irena's Children" (polski tytuł to "Dzieci pani Ireny"), zarząd TVP stwierdził, że kwota, jakiej oczekiwał producent, czyli 4 mln 300 tys. zł, "znacznie przekracza możliwości finansowe TVP". "Suma nie zmieniła się od początku naszych rozmów. Obecny prezes trzykrotnie odpowiedział "tak" na pytanie, czy zgadza się z warunkami finansowymi" - mówi producentka filmu Beata Pisula.
Brakujące pieniądze udało się znaleźć w Ministerstwie Kultury i u prywatnego sponsora. "To nie pierwszy raz, kiedy musiałem interweniować w TVP w sprawie finansowania ważnego dla polskiej kultury projektu" - zdradza minister kultury Bogdan Zdrojewski. Ostatnia interwencja dotyczyła "Projektu Chopin" realizowanego przez twórców nagrodzonej Oscarem animacji lalkowej "Piotruś i Wilk".
Jego premierę zaplanowano w przyszłym roku, w dwusetlecie urodzin Chopina. Całość ma kosztować około 22 mln złotych. TVP ma być współproducentem. Ale żeby zdążyć z tak skomplikowanym projektem, zdjęcia powinny ruszyć jesienią. Decyzji w telewizji nadal nie ma.
TVP twierdzi, że "interwencja" Ministra w sprawie tego filmu nie była nigdy potrzebna, ponieważ film uzyskał bardzo pozytywne oceny recenzentów Agencji Filmowej. "Obecnie trwają negocjacje z producentem na temat udziału TVP w koprodukcji tego filmu" - mówi Jabłoński.