Reklama

Tomasz Deker: Trudno go zaskoczyć

Jak przyznaje, zawód cukiernika wybrał trochę z przypadku. Jednak w przygotowywaniu słodkości stał się prawdziwym mistrzem. - Cały czas się uczę i doskonalę swoje umiejętności. Teraz w programie ocenia cukierników-amatorów. - To bardzo trudne zadanie - przekonuje Tomasz Deker.

W "Polskim turnieju wypieków" ocenia pan amatorów- -cukierników. Jaki poziom uczestnicy reprezentują?

Tomasz Deker: - Poziom wypieków jest lepszy niż w pierwszej edycji, ale nie jest to wysoki poziom cukiernictwa. Wynika to z rozbieżności między zawodowstwem, a tym co robi się we własnej kuchni. W domu piecze się metodą prób i błędów. Zawodowi cukiernicy podchodzą do sprawy kompleksowo.

Trudno jest oceniać uczestników turnieju?

- Bardzo trudno. Zwłaszcza, że często między przygotowanymi przez nich ciastami są minimalne różnice, niuasne. W takiej sytuacji niezwykle ciężko zdecydować, kto jest najlepszy.

Reklama

Czy wśród prezentowanych przez zawodników słodkości coś pana zaskoczyło?

- Nie, dotychczas nic takiego jeszcze nie zobaczyłem. Nic nie zwaliło mnie z nóg (śmiech).

A liczy pan na jakąś niespodziankę?

- Szczerze mówiąc - nie (śmiech). W pierwszej edycji nic mnie nie zadziwiło, więc nie sądzę, by w tej było inaczej. To także wynika z tego, że jestem na bieżąco ze wszystkimi nowinkami. Staram się być na wszystkich światowych konkursach cukierniczych, przynajmniej tych, które odbywają się w Europie. A tam są już absolutnie kosmiczne rzeczy - rzeźby z czekolady, karmelu, wyższa liga. Widziałem prawdziwe cukiernicze cuda. Dlatego niezwykle trudno mnie zaskoczyć.

Skąd wzięła się pańska pasja? Jak odkrył pan swój talent?

- To proste, mam cztery siostry (śmiech). Razem z nimi, od najmłodszych lat piekłem w domu ciasta. Po podstawówce nie miałem pomysłu na to, co dalej, a moi trzej koledzy z bloku byli w szkole cukierniczej. Opowiadali o niej z takim zachwytem i entuzjazmem, że sam zdecydowałem się na naukę w niej. Więc można powiedzieć, że cukiernikiem zostałem trochę z przypadku.

Rozumiem, że wbrew przekonaniu, nie jest to łatwy zawód? Połączenie składników i wstawienie do piekarnika nie gwarantuje sukcesu?

- Zdecydowanie nie (śmiech). Chociaż już od 22 lat jestem w zawodzie, to cały czas się uczę nowych rzeczy. W tym fachu, tak jak w każdym innym, trzeba się nieustannie rozwijać.

Ma pan jakiś swój popisowy numer? Ciasto, które lubi pan najbardziej?

- Po tylu latach chyba nie można mieć jednego popisowego wypieku. Najbardziej lubię pracować z czekoladą - przygotowywać praliny, desery i torty. To bardzo wdzięczny materiał. Jeśli chodzi o ciasta, to w mojej cukierni największym powodzeniem cieszy się sernik miodowo-cynamonowy. Bardzo się cieszę, że smakuje naszym klientom, ale to jest bardzo proste ciasto.

Czy prywatnie też jest pan miłośnikiem słodyczy?

- Staram się nie przynosić pracy do domu, więc we własnej kuchni, na swoje potrzeby, raczej nie piekę. Oczywiście opracowuję receptury nowych ciast oraz próbuję wszystkiego, co zdecydujemy się zaprezentować w cukierni. Jednak prywatnie gustuję w prostych wypiekach. Na przykład bardzo lubię tarty z sezonowymi owocami.

A jak opracowuje pan przepisy na nowe wypieki?

- Cukiernik jest jak artysta, potrzebuje natchnienia. Zdarza się więc, że nic nie mogę wymyślić. Wówczas cierpliwie czekam na wenę i kiedy ona przychodzi, jestem w swoim żywiole.

Rozmawiała Joanna Bogiel-Jażdżyk.

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: cały
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy