"Teraz my": przesadzili?
Poniedziałkowy program "Tylko my", w którym autorzy ujawnili fakt zatrzymania Mirosława Drzewieckiego przez amerykańską policję w 1999 roku, wywołał burzę. Tym razem poczynania dziennikarzy nie spodobały się nie tylko politykom, ale i widzom.
Dziennikarze TVN podczas poniedziałkowego programu przedstawili dokumenty, z których wynika, że minister sportu został 31 grudnia 1999 r. zatrzymany przez policję w Miami za pobicie żony, miał też wtedy podpisać dokument, że nie dysponuje majątkiem i jest bezrobotny.
Sławomir Nowak, szef gabinetu politycznego Donalda Tuska, zarzucił autorom "Teraz My" tendencyjność. Zdaniem Nowaka poniedziałkowy program o kłopotach Mirosława Drzewieckiego z amerykańską policją był przygotowany ze "złą myślą, złą emocją". To, że działania Andrzeja Morozowskiego i Tomasza Sekielskiego nie spodobają się politykom, było wiadome. Jednak poniedziałkowy program wzbudził mieszane uczucia także wśród innych dziennikarzy i widzów.
Na forach internetowych użytkownicy zarzucili kana łowowi TVN "pogoń za tanią sensacją","obniżanie standardów życia medialnego" i wróżyli "koniec programu". Także większość komentarzy, jakie pojawiły się na stronach TVN24 było krytycznych.
Autorzy programu oczywiście bronią swoich racji. Uważają, że wszystko to z powodu wcześniejszego udostępnienia Drzewieckiemu dokumentów, co sprawiło, że polityk miał szansę przygotować się na zarzuty dziennikarzy z całym sztabem PR-owców.
?Pan Drzewiecki zdecydował się przyjąć zaproszenie do studia dopiero wówczas gdy osobiście zaprezentowaliśmy mu posiadane przez nas dokumenty. Po 11 godzinach ciężkiej pracy z firmami zajmującymi się PR, był dobrze przygotowany na konfrontację? ? powiedział Wirtualnym Mediom Andrzej Morozowski. - ?Prawdopodobnie pouczony przez specjalistów unikał najważniejszego tematu krzywoprzysięstwa, uciekając w sprawy rodzinne. Być może nie powinniśmy mu na to w takim wymiarze pozwolić?.
?Pan poseł skłamał pod przysięgą, a potem powtórnie skłamał pytany przez nas o zatrzymanie? - dodaje - ?Byliśmy zobligowani o tym poinformować - podkreśla, kończąc sprawę?.
W poniedziałek ?Teraz my? zobaczyło trochę ponad 2 mln Polaków. Przez ostatnie kilka dni w mediach przetoczyła się burza. Wszystko wskazuje na to, że zamiast Drzewieckiego, może porwać samych dziennikarzy.