"Taniec z gwiazdami": Lisowska i Barański wrócili, aby wygrać!
Ewelina Lisowska i Tomasz Barański dostali drugą szansę i sięgnęli po Kryształową Kulę. Artyści opowiadają, co czuli, wygrywając czwartą edycję show "Dancing with the Stars. Taniec z gwiazdami".
Drugi raz w światowej historii show "Dancing with the Stars. Taniec z gwiazdami" para, która odpadała z programu, wróciła, aby wygrać. Wcześniej taka sytuacja miała miejsce w Niemczech.
Przede wszystkim wielkie gratulacje!
Tomasz Barański: - Bardzo dziękujemy!
W twoim przypadku, Tomku, można powiedzieć, że nareszcie się udało!
Tomasz Barański: - Dokładnie! Do tej pory byłem "mistrzem drugiego miejsca", więc satysfakcja i radość z wygranej są ogromne!
Wasz przypadek przechodzi do historii programu - odpadliście, wróciliście i wygraliście! Jaka była pierwsza myśl, kiedy zadzwonił telefon z informacją, że wracacie na parkiet?
Ewelina Lisowska: - Na początku nie wierzyłam, że to się dzieje naprawdę! Ale nie zastanawiałam się długo i od razu powiedziałam, że w to wchodzę! Czasu na przygotowanie się było bardzo mało, ale w tamtym momencie marzyłam tylko o tym, żeby choć raz jeszcze założyć buty do tańca.
Tomasz Barański: - Moja pierwsza myśl była taka: "Jak ja sobie ze wszystkim poradzę?". Od razu po tym, jak odpadliśmy, zacząłem projekt z Justyną Steczkowską i pojawiła się masa zajęć. Nie było jednak wyjścia, Ewelina zdecydowanie chciała wrócić, więc nie miałem nic do gadania. (śmiech) Ale bardzo się z tego cieszę.
Pojawiła się też myśl, że "my wam teraz pokażemy!"?
Ewelina Lisowska: - Na pewno chcieliśmy udowodnić, że zasługujemy na miejsce w tym programie, ale też staraliśmy cieszyć się chwilą. Dostaliśmy drugą szansę, a to często się nie zdarza.
Wasz powrót uruchomił też, niestety, falę internetowego hejtu... Śledziliście wpisy i komentarze pod easzym adresem? To - paradoksalnie - mobilizowało was?
Ewelina Lisowska: - Mobilizowaliśmy siebie nawzajem. Nie był to dla nas łatwy powrót, jeśli chodzi o atmosferę, która temu towarzyszyła. Na szczęście mieliśmy siebie i pasję, a to wystarczyło, by nie tracić wiary w słuszność tej decyzji. Głosy publiczności też pokazały nam, że było warto.
Tomasz Barański: - Takie są reguły tego show. Jeśli ktoś doznaje kontuzji i musi pożegnać się z programem, na jego miejsce wraca para, która odpadła w odcinku wcześniejszym. To jest format z określoną liczbą odcinków. Tu nie było żadnej manipulacji! Ania Cieślak w wyniku kontuzji nie była w stanie tańczyć dalej, więc wróciliśmy my.
Był taki moment w czasie finału, kiedy poczuliście, że Kryształowa Kula będzie wasza?
Ewelina Lisowska: - Cały czas byłam pewna wątpliwości, ale cieszyłam się z tego, co pokazaliśmy w finale. Ostatni tydzień był dla nas bardzo ciężki fizycznie. Wiedzieliśmy, że zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, by na to zwycięstwo zasłużyć.
Tomasz Barański: - Rzeczywiście, były wątpliwości, bo, tak jak powiedziałaś, walka trwała do końca. Ostatnie pięć minut na głosowanie widzów to były chyba najdłuższe chwile w moim życiu! (śmiech)
Czy sobotni poranek po finałowym odcinku był dla Was trudny? Bo - "dziś nie idziemy na trening..."?
Ewelina Lisowska: - Nie aż tak, bo pojechałam na koncert, ale z każdym dniem czuję, jak bardzo brakuje mi tego rytmu pracy. Od 3 miesięcy trenowałam codziennie po 5-8 godzin. Teraz czuję pustkę.
Tomasz Barański: - W sobotę byłem najszczęśliwszym człowiekiem świata! (śmiech) Pewnie, że zawsze jest żal, że coś się skończyło i chyba rzeczywiście najlepiej od razu rzucić się w wir pracy.
A tak w ogóle, to gdzie jest Kryształowa Kula (śmiech)?
Tomasz Barański: - Jest w tej chwili u Eweliny, bo jeszcze nie zdecydowaliśmy, jakie będą jej dalsze losy.
...to znaczy?
Tomasz Barański: - Chcielibyśmy, żeby przyniosła radość nie tylko nam. Mamy plany, by przekazać Kryształową Kulę na aukcję, z której pieniądze wesprą jakiś szczytny cel...
Zobaczymy was jeszcze razem na parkiecie?
Ewelina Lisowska: - Mam nadzieję, że tak! Wygląda na to, że Tomkowi będzie ciężko się ode mnie uwolnić! (śmiech)
Rozmawiała Ewelina Kopic