"Tańczyć każdy może"?
Siódmy odcinek "Tańca z gwiazdami" upłynął w hiszpańskich klimatach, dodatkowo podkreślonych południową urodą i strojem Iwony Pavlović oraz występami gości specjalnych - hiszpańskiej grupy Sangre Flamenco. Z programem pożegnał się Paweł Nastula.
Dopasowali się do nastroju Bartek Kasprzykowski i Blanka Winiarska, którzy zatańczyli cha-chę w choreografii rodem z filmu "Desperados". Na drugim biegunie - artystycznym - znaleźli się Paweł Nastula i Magdalena Soszyńska-Michno. Ten sam taniec nasz mistrz wykonał tym razem w peruczce biało-czerwonych kibiców. Niestety, przed błędami technicznymi nie ustrzegła go nawet koszulka z hasłem "Tańczyć każdy może". Może i może, ale jeden trochę lepiej, inny trochę gorzej. Hiszpański teatr cieni, zdaniem Beaty Tyszkiewicz, zaprezentowali Anna Nowak-Ibisz i Cezary Olszewski do fokstrota, który jest jednym z najtrudniejszych tańców, wymagających sporo umiejętności technicznych.
Za to Monika Richardson i Krzysztof Hulboj wykonali quickstepa niemalże idealnie, prezentując to, co najważniejsze - po prostu radosny szczęśliwy taniec. Pełna żaru, namiętności i radości była cha-cha w wykonaniu pary Dorota Gardias i Andrej Mosejcuk. Jak to określił Zbigniew Wodecki - "palce lizać!".
Prawdziwym cudem tej edycji programu wydaje się być para Jay Delano i Kamila Kajak. Po tangu, które wykonali w ostatnim odcinku, Iwona Pavlović postanowiła nadać naszej gwieździe nowe imię - Czaruś. Dlaczego? Bo tak "czaruje", że nie można od niego oczu oderwać, że ma w sobie tyle czaru, uroku, a przy tym... robi 150 błędów w jednym kroku. Magiczny przypadek.
Wielkiej magii nie było w tym, że pierwsze miejsce odcinka zdobyła para Dorota i Andriej, których występ rzeczywiście był porywający, pożegnaliśmy za to Pawła Nastulę i Magdę Soszyńską-Michno. Mistrz (sportowy) dotarł tylko do półmetka (turnieju tanecznego).