Reklama

Szymon Majewski nie rokuje

Szymon Majewski rzuca koło ratunkowe dzieciom, które są gnębione i niedoceniane przez nauczycieli. Dziennikarz opowiada o swoich szkolnych doświadczeniach, tutorach i dalszych planach.

Wziąłeś udział w akcji "Kup indeks", a spot telewizyjny zrealizowano pod hasłem "Majewski, nie rokujesz!" Czy to jest zaczerpnięte z twojego życia?

Szymon Majewski: - Kiedy byłem uczniem, pod koniec podstawówki, a później w liceum to przestałem 'rokować'. Do 6. klasy 'rokowałem' jeszcze całkiem nieźle, a potem mniej i to było dużym problemem dla mojej mamy, bo nie wiedziała, co ze mną zrobić. Jako chłopiec też nie radziłem sobie w pewnym momencie - byłem uwielbiany przez klasę, a nauczyciele mnie nie znosili. Oczywiście, nie wszyscy, bo byli też tacy, którzy mnie bardzo lubili i bronili przed innymi, mówili 'nie słuchajcie, Majewski jest fajny, dajcie mu spokój'.

Reklama

Co w takim razie pomogło takiemu chłopakowi?

- Pomogło mi harcerstwo, było ono dla mnie takim ówczesnym tutorem, bo nie pogrążałem się w myślach, że nic nie robię. Były biwaki i przedstawienia, gdzie stawiałem swoje pierwsze kroki, mój drużynowy i harcerstwo dali mi siłę. Moja mama po narzekaniach nauczycieli czasami powoli traciła wiarę we mnie, natomiast mój dziadek pocieszał ją taką przedwojenną przyśpiewką: 'Szymon nie jest kiep, to z tej mąki będzie chleb'. Dziadek uważał, że jestem interesujący i że za jakiś czas będę robił fajne rzeczy, wierzył w to.

A uważasz, że od tego czasu coś się zmieniło w szkołach?

- Myślałem, że jeśli nastąpiły przemiany, a moje czasy odeszły w niepamięć i takie zdarzenia nigdy się nie powtórzą. Sytuacje w szkole z moimi dziećmi pokazały, że tak nie jest. Nagle zostałem wezwany na zebrania, że mój syn nosi długie włosy, żartuje, że czegoś nie robi i ma złe stopnie. Wtedy musiałem wypośrodkować, bo oczywiście nie mogłem za to chwalić syna: 'Wspaniale robisz, że żartujesz'. Zazwyczaj stawałem po jego stronie, tłumacząc nauczycielom, że może jest tak, że dzieci nie potrafią tego, ale na przykład świetnie rysują albo śpiewają. Za moich czasów było tak, że ktoś był kiepski z czegoś, ale za to świetnie grał w piłkę, albo miał poczucie humoru. Tak właśnie było ze mną.

Czy teraz "rokujesz"?

- Mam poranki w radiu, bardzo to lubię i to jest też dla mnie jakieś nowe otwarcie. Nie muszę już nic udowadniać ludziom. Mam wrażenie, że już swoje laury odebrałem, dlatego pragnę oddać innym pole do działania. Pracuję w mediach od 20 lat i myślę, że niedługo pojawi się jakaś ciekawa propozycja.

Czyli niczego nie rzucasz?

- Rzucam: koło ratunkowe dzieciom. Nie poddałem się, pomimo że słyszałem przez cały czas, że jestem beznadziejny. Nie mam swojego programu i na razie go nie będzie. Wykorzystaliśmy sytuację i nawiązaliśmy do tego w naszej akcji 'Kup indeks'. Dla pomysłodawców tego hasła - chapeau bas.

A obecnie, jakie dalsze plany?

- Robię 'Szymorning', który jest super, a jeśli chodzi o telewizję, to nie jest ona najważniejsza. Ludzie sobie wyobrażają, że bez telewizji nie ma życia i ktoś nie istnieje. Jest wiele różnych bytów, a ja mam zajęcie, zresztą nie chcę robić jakichś zbędnych ruchów, na przykład angażować się w teleturnieje, czy coś w tym stylu, bo to nie ma sensu. Mam radio, które jest dla mnie powrotem do korzeni, świetnie się z tym bawię, fajnie to idzie, więc będę robił to dalej. Mam pomysły, które kiełkują w głowie i sam jestem ciekaw, co przyniesie najbliższy czas.

Z Szymonem Majewskim rozmawiała Iwona Piec (PAP Life).

Najlepsze programy, najatrakcyjniejsze gwiazdy - arkana telewizji w jednym miejscu!

Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Szymon Majewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy