Szef TVP prosi o radę Giertycha
Szefujący Telewizji Publicznej Piotr Farfał prosił o poradę prawną kancelarię Romana Giertycha.
Przyznał to w TVN24 sam były lider LPR. Giertych miał orzec m.in., czy można zawieszać ponownie członków zarządu. Jego pozytywną opinię potwierdził potem sąd. Pozwoliło to Piotrowi Farfałowi nadal kierować TVP.
Dlaczego Giertych dopiero teraz mówi o tym, że jego kancelaria udzielała porad prawnych ludziom z TVP? - Wcześniej nie miałem zgody na informowanie o tym - tłumaczył były wicepremier.
O co dokładnie prosili go ludzie z władz Telewizji Polskiej? Po pierwsze o stwierdzenie, czy rada nadzorcza może działać w niepełnym składzie (stało się tak po rezygnacji Janusza Niedzieli). Druga rzecz to możliwość ponownego zawieszenia członków zarządu (chodzi o Sławomira Siwka, Marcina Bochenka i prezesa Andrzeja Urbańskiego).
W obu sprawach były lider LPR odpowiedział pozytywnie. - Mam tę satysfakcję, że przyczyniłem się do tego, iż PiS-owskie upartyjnienie TVP się skończyło - przyznał Giertych. I dodał, że za żadną z opinii jego kancelaria nie wzięła zapłaty. Jak przekonywał, jego żelazną zasadą jest, by nie brać pieniędzy od spółek Skarbu Państwa.
Były wicepremier stwierdził też, że w TVP za rządów Piotra Farfała dzieje się lepiej. - Nikt w TVP nie jest dyskryminowany, telewizja nie idzie jednokierunkowo jak za czasów Prawa i Sprawiedliwości - przekonywał. Pochwalił także telewizję za informacje o powstaniu partii Libertas Declana Ganleya. To właśnie temu politykowi przypisuje się największą rolę w namówieniu Irlandczyków do odrzucenia traktatu lizbońskiego.
Roman Giertych zapewnił też, że ani on, ani jego ojciec nie zamierzają kandydować do Parlamentu Europejskiego. Były lider LPR nie planuje powrotu do polityki - przynajmniej na razie.