Szczęściara Anna Starmach
Kulinarną pasję realizuje w pracy. Jest jurorką w show "MasterChef", prowadzi także autorski program o gotowaniu na antenie TVN Style. 19 lutego odbędzie się premiera drugiej części książki Anny Starmach "Pyszne 25".
Jakie przepisy znajdą się w pani najnowszej książce?
Anna Starmach: - Zarówno te prezentowane w programie "Pyszne 25", jak i kilka nowych. Dostaję wiadomości od mężczyzn, którzy są szczęśliwi, że dzięki mojej pierwszej książce kobiety zaczęły dla nich gotować, ale i od pań, tak samo chwalących swoich partnerów. To może być miły powalentynkowy prezent. Nie przepadam za tym świętem, ale lubię dostawać upominki. Chwilę po kontynuacji "Pyszne 25" do księgarni trafi kolejna kulinarna pozycja sygnowana moim nazwiskiem.
To znaczy?
- W książce "Lekkość" pojawią się przepisy na dania dietetyczne i smaczne. Premiera 20 maja. Nienawidzę diet, które mocno nas ograniczają. Natomiast wiem, że wraz z nastaniem pierwszych ciepłych dni każdy czułby się lepiej, gdyby trochę schudł. Znajdzie się w niej również porcja ćwiczeń opracowana przez moją trenerkę i przyjaciółkę Marysię Kruczek.
Nie brakuje pani pomysłów?
- Skądże! Dla mnie gotowanie to ciągłe komponowanie. Na świecie istnieje tyle składników, że nieustannie coś mnie inspiruje.
Hasła: "25 minut i 25 złotych", "lekkie dania" mocno ograniczają.
- Moim zdaniem, najgorszym marnowaniem pieniędzy jest kupowanie kanapki w barze, kawy na wynos czy pakowanej sałatki. Takie jedzenie nie jest tanie, smaczne ani zdrowe. Dlatego lepiej przygotować je w domu. Jeśli ktoś nie ma czasu, to gwarantuję, że z mojej książki można wybrać jeden przepis i opanować go do perfekcji. Świetnym pomysłem są też spotkania, podczas których każdy z gości przygotowuje inne danie. Sama organizuję takie przyjęcia.
Ma pani swoje popisowe danie?
- Nie da się mieć jednego dania popisowego. Uwielbiam wołowinę w czerwonym winie, ale trudno delektować się nią w upały. Lubię też bezę z truskawkami, zimą jednak świeże owoce są nie do zdobycia. O każdej porze roku mam inne ulubione potrawy. Ta lista się zmienia, bo ciągle się uczę i odkrywam nowe smaki.
Jeśli gotuje się zawodowo, to trzeba wszystkiego spróbować?
- Koniecznie! Pod żadnym pozorem nie należy gotować, gdy jesteśmy przeziębieni i mamy katar, bo wtedy nie czuje się smaku. Nigdy nie mam odmierzonej odpowiedniej ilości soli albo pieprzu. Bez spróbowania potrawy nie da się wyczuć, czy jest dobrze doprawiona.
Podanie dokładnych proporcji w przepisach musi być nie lada wyzwaniem?
- To najcięższa praca podczas przygotowywania książki lub programu kulinarnego. Moi czytelnicy i widzowie dostają instrukcje typu: trzymaj mięso na patelni od 7 do 8 minut. Zawsze sprawdzam to ze stoperem w ręku. Z solą i pieprzem jest najtrudniej, ale używam hasła: duża, mała szczypta albo np. pół łyżeczki.
Praca jest pani życiową pasją. To musi być fantastyczne uczucie.
- Uważam się za szczęściarę, bo robię to, co lubię. W przyszłości marzę o swojej restauracji, ale w tym momencie jestem bardzo zadowolona z tego, czym się zajmuję. W mojej głowie pojawiają się nowe plany, brakuje mi tylko czasu. Ale kiedy, jak nie teraz, spełniać się zawodowo?
Rozmawiała Małgorzata Pokrycka.
Nie przegap swoich ulubionych filmów i seriali! Kliknij i sprawdź nasz nowy program telewizyjny!