Szansa na lepsze życie
Nie pochodzą z patologicznych rodzin. Cieszą ich małe rzeczy - mówi o ludziach, którzy biorą udział w reality show "Nasz nowy dom" Katarzyna Dowbor.
Rodziny żyjące w tragicznych warunkach dostają w tym programie szansę, by zacząć mieszkać w godnych warunkach. Kim są ci ludzie?
Katarzyna Dowbor: - To wspaniałe osoby,które w pewnym momencie przygniotła rzeczywistość lub dotknęło nagłe nieszczęście. Wszyscy żyją bardzo skromnie, ledwie wiążąc koniec z końcem i zamiast w dom inwestują w wykształcenie swoich dzieci. To budujące, ale ekstremalne warunki, w jakich mieszkają sprawiają, że trudno im normalnie funkcjonować.
- Nie zapomnę jedenastoosobowej rodziny z Garwolina, gnieżdżącej się w czterech pokojach. Takim ludziom naprawdę warto i należy pomóc, zainwestować w nich. Nie pochodzą z patologicznych rodzin, nie mają wygórowanych marzeń, cieszą ich małe, prozaiczne rzeczy. Obcując z nimi bardzo się do nich przywiązałam.
Czy któryś z bohaterów szczególnie panią poruszył?
- Bez wyjątku każdy. Ich historie są niezmiernie wzruszające, wywołują u mnie ogromne emocje. Często budzę się w nocy i zastanawiam, jak jeszcze można im pomóc. W tym programie nie chodzi tylko o kompleksowy remont, dzięki któremu w ich domach pojawi się na przykład ciepła woda, nowe okna czy kuchnia z prawdziwego zdarzenia. 'Nasz nowy dom' to dla nich szansa na lepsze życie, a my sami - spełniając ich marzenia - mamy poczucie, że robimy coś wyjątkowego.
Jak reagują, że to właśnie oni zostali wybrani?
- Są ogromnie wdzięczni. Od jednej z dziewczynek dostałem piękny rysunek kwiatów w wazonie. Często też nie wierzą, że 'to dzieje się naprawdę'. Jeden z bohaterów, wdowiec samotnie wychowujący nastoletnią córkę, powiedział, że te pięć dni, które z nami spędził, są najpiękniejszymi w jego życiu!
Jaka była pani reakcja?
- Dla mnie, jak i całej ekipy, takie wyznania są niezwykłe miłe, dają jeszcze większą motywację, wywołują wzruszenie. Po 30 latach pracy w telewizji cieszę się, że współtworzę program z misją, o którym zawsze marzyłam. Robimy coś dobrego, coś, co ma sens. A jednocześnie 'Nasz nowy dom' to ogromne, zawodowe wyzwanie. Powiem więcej: to poligon doświadczalny!
Dlaczego?
- W ciągu pięciu dni musimy wyremontować dom, dlatego wszyscy - łącznie z produkcją, pracują od świtu do nocy, a ekipa filmowa obecna jest na planie przez całą dobę. Wstaję bardzo wcześnie, nagrywam rozmowy z bohaterami danego odcinka, którzy w trakcie remontu mieszkają w hotelu. Później pojawiam się na budowie, latam z miotłą i zawzięcie sprzątam. Nikt z nas nie markuje roboty.
Co prywatnie daje pani ten program?
- Od początku zdjęć bardzo schudłam! (śmiech) Ale nie narzekam. Pracując fizycznie człowiek przekonuje się, że życie wcale nie jest tak skomplikowane, jak się niekiedy wydaje. W zderzeniu z prawdziwymi problemami nabiera większej pokory i bardziej szanuje to, co ma. A ja jestem szczęśliwa, że możemy komuś naprawdę pomóc.
Rozm. KRAS.