Strasburger: Od 30 lat to samo
"Kemping to nie tylko turystyka, to również hobby" - przekonuje prezenter Karol Strasburger. I choć wbrew pozorom nie jest to tani wypoczynek, aktor od 30 lat nie wyobraża sobie innego sposobu na urlop.
Od lat spędza pan wakacje na kempingach Chorwacji. Od czego się to wszystko zaczęło?
Karol Strasburger: - Jeździła tam duża grupa moich znajomych, którzy mieli już doświadczenia w takiej formie turystyki. Zostałem przez nich wciągnięty. Wypożyczyliśmy z żoną mały namiot i pojechaliśmy.
Od razu połknął pan tego bakcyla?
- Przyznam szczerze, że na początku byłem dość nieszczęśliwy, bo nie mogłem sobie ze wszystkim poradzić. Za pierwszym razem człowiek czuje się bezradny i zagubiony. Samemu trzeba rozbijać namioty i ciągle czegoś brakuje.
- Ale po jakimś czasie bardzo mi się to spodobało. Wyjazd był super, a znajomi pomogli. Za drugim razem miałem już pożyczony większy namiot, a później zacząłem gromadzić niezbędny sprzęt. Z roku na rok nabierałem doświadczenia, bo wbrew pozorom takie wyjazdy kempingowe wymagają wiedzy.
Skończyło się na camperze - specjalnym turystycznym samochodzie - i corocznych wakacjach w aucie na kółkach.
- Campera skonstruowałem sam. Najpierw pierwszy samochód mieszkalny, a później drugi, którym jeżdżę do dziś. Oczywiście samego samochodu nie budowałem, za to zająłem się jego odpowiednim wykończeniem pod kątem własnych potrzeb. Trzeba wyciąć okna, zrobić instalacje, zagospodarować łazienkę, kuchnię i część sypialną.
- Aby w pełni czerpać radość z tej formy wypoczynku, trzeba najpierw zainwestować. Przestrzegam: nie jest to wypoczynek dla osób, które chcą wypocząć tanim kosztem. Trzeba zaopatrzyć się bowiem w: krzesła, stoły, parasole, bańki na wodę, kuchenki, specjalne naczynia, które się nie tłuką. Camping to również bardzo mocno rozbudowany rynek, szczególnie w Niemczech...
- ... które słyną z takiej formy wypoczynku.
- Owszem, ale to nie tylko forma wypoczynku, to również swego rodzaju hobby. Ponieważ dysponuję pełnym wyposażeniem, to płacę trochę mniej za pobyt niż ktoś, kto wynajmuje pokój w hotelu, poza tym nie muszę wypożyczać sprzętu. Ale oszczędności nie są duże. Sama podróż stała się dość droga. Camper to duży pojazd, który sporo pali, a poza tym wymaga wyższych opłat na autostradach i przejazdach. Można powiedzieć, że w sumie wychodzi to na to samo...
- ... ale odpoczywa się inaczej?
- Zdecydowanie. Będąc w hotelu do plaży trzeba iść 15 minut, ja do plaży mam kilka metrów. Nie chodzę na plaże, a mieszkam na plaży. To jest kompletnie inny rodzaj wypoczynku. Mam ze sobą wszystko, czego potrzebuję, mogę się swobodnie przemieszczać. Nie mam zobowiązań i wyznaczonych godzin posiłków, na które trzeba się specjalnie przebierać. Żyję tak, jak chcę i to jest dla mnie na wakacjach najważniejsze.
Ale istnieją chyba jakieś minusy kempingowania?
- O tak! Trzeba liczyć się z różnego typu przygodami. Ludzie boją się awarii samochodu, pożarów, burz, które się zdarzają, a człowiek jest niestety bezpośrednio nastawiony na takie sytuacje. Gdy coś się psuje, to od razu cały dobytek wystawiony jest na niebezpieczeństwo.
Czy w takich chwilach można liczy na przyjaciół z kempingu?
- Ludzie muszą sobie jakoś pomagać. Ta społeczność jest bardzo fajna. Przyznam, że w ogóle samotnie nie da się w niej funkcjonować. Bez życzliwych ludzi w ogóle nie ma mowy o kempingowaniu. Później tworzą się różne grupy towarzyskie. Jesteśmy taką jedną wielką rodziną, każdy coś gotuje, ludzie wzajemnie się odwiedzają. Mam wielu przyjaciół, których poznałem właśnie w czasie takiego wypoczynku.
Kiedy kolejny wyjazd?
- Być może w drugiej połowie sierpnia. Nie zawsze plany zawodowe pozwalają dokładnie to zaplanować. Na szczęście od 30 lat zawsze ostatecznie wyjeżdżam!
Z Karolem Strasburgerem rozmawiała Monika Dzwonnik (PAP Life).