Reklama

Straciła w katastrofie męża

To miał być dla Joanny Racewicz dobry rok. Szczęśliwy i radosny. Ale "czarna sobota" rozsypała jej marzenia i życie.

Gdy usłyszała o katastrofie prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem, zbladła... Nie powiedziała ani słowa, nie rozpaczała. A doskonale wiedziała, co to oznacza - opowiada kolega Joanny Racewicz, dziennikarki "Dzień dobry TVN", który widział ją wtedy w studiu.

Na pokładzie był ukochany mąż prezenterki, Paweł Janeczek, oficer Biura Ochrony Rządu.

Zszokowani jego śmiercią przyjaciele dziennikarki zastanawiają się, kiedy wreszcie zły los przestanie ją prześladować. A przecież jeszcze niedawno wydawało się, że to, co najgorsze, ma już za sobą.

Reklama

Przyszłego męża, Joanna poznała siedem lat temu. W samolocie. Usiedli obok siebie i już po chwili wiedziała, że spotkała bratnią duszę.

- To było nieprawdopodobne porozumienie. Mówiliśmy to samo w tej samej chwili - wspominała dziennikarka.

Zaczęli się spotykać i szybko zdecydowali, że wezmą ślub. Wymarzyli sobie, by cicha i skromna uroczystość odbyła się tylko w gronie najbliższych, z dala od błysku reporterskich fleszy. Joanna była zakochana w Pawle bez pamięci.

- Mój mąż jest wyjątkowy. Dobry, opiekuńczy, czuły, bardzo męski. Mądry. Uczciwy. Musiałam sporo przeżyć, by zrozumieć, że proste rzeczy są najpiękniejsze, że można się cieszyć każdą chwilą. I o każdą dbać - powtarzała z zachwytem.

Kiedy wydawało się, że nic nie jest w stanie zmącić szczęścia Joanny i Pawła, wydarzył się dramat. Na skutek stresu związanego ze zwolnieniem jej z zespołu telewizyjnej "Panoramy" Racewicz poroniła. Całe szczęście, że miała wtedy obok siebie kochającego mężczyznę.

Mąż pomógł jej otrząsnąć się z koszmaru i sprawił, że na nowo uwierzyła w urodę życia. Wkrótce znów zaszła w ciążę i na świecie pojawił się ich największy skarb - synek Igor. Życie zaczęło nabierać rumieńców. Joanna wróciła do telewizji, a Paweł po pracy, którą lubił, oddawał się swoim pasjom: bieganiu i jeździe na motocyklu.

- Mówił, że jak synek podrośnie, zacznie go zabierać na treningi - wspomina jeden z przyjaciół.

- Już nie zabierze..." - dodaje.

W środę, 14 kwietnia, na Okęciu Racewicz bardzo długo klęczała przy sprowadzonej z Moskwy trumnie męża. Ile czasu musi minąć, zanim zdoła podnieść się po tej tragedii?

sk

Imperium TV
Dowiedz się więcej na temat: katastrofy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy