"Stand-up": Program bez cenzury
Jest tylko ogólny zarys scenariusza, więc nie da się do końca przewidzieć, co się wydarzy. "Wymagana jest doskonała improwizacja" - mówią prowadzący programu "Stand-up. Zabij mnie śmiechem", Tomasz Kammel i Mariusz Kałamaga.
Każdego sobotniego wieczoru Teatr Żydowski w Warszawie zapełnia się do ostatniego miejsca. To stąd emitowany jest show "Stand-up. Zabij mnie śmiechem", w którym satyrycy-amatorzy mają tylko sześć minut, aby udowodnić, że potrafią rozśmieszyć publiczność do łez.
- Stand-up wymaga nie tylko talentu aktorskiego, lecz świetnie napisanego tekstu i doskonałej improwizacji - mówi za kulisami magazynowi "Tele Tydzień" Mariusz Kałamaga, jeden z prowadzących program.
Z gęstą pianą na twarzy stoi nad umywalką i sprawnymi ruchami goli kilkudniowy zarost. Na dłuższą rozmowę nie ma czasu, bo do wejścia na antenę pozostała niecała godzina.
- Moim i Tomka Kammela zadaniem jest sprawić, żeby uczestnicy podeszli do sprawy na luzie. Chronimy ich przed złymi mocami, które godnie reprezentują Jurek Kryszak i Czarek Pazura - dodaje żartobliwie i znika w garderobie, z której akurat wychyla się... Cezary Pazura.
- Pewnie naopowiadał o nas najgorsze rzeczy. Na przykład, że jako jurorzy potrafimy jedynie krytykować, lecz my raczej komentujemy niż oceniamy, starając się okiełznać sceniczny żywioł, co nie jest łatwe - śmieje się aktor.
W tym programie ważną rolę spełnia też publiczność. Odpowiednim przygotowaniem widzów zajmuje się fachowiec, Piotr Balicki.
- Tutaj widownia przychodzi jak na spektakl i niekiedy zapomina, że bierze udział w telewizyjnym show. Program na żywo to najlepsza forma pracy z publicznością. Czuć adrenalinę, bo nie można zrobić powtórki i jeśli ktoś jest smutny zamiast się uśmiechać, kamera to zarejestruje - mówi.
Artur Krasicki
Więcej czytaj w magazynie "Tele Tydzień"
Chcesz obejrzeć swój ulubiony serial, film, teleturniej? Sprawdź nasz program telewizyjny - mamy na liście ponad 200 stacji!