Scena to jest mój gabinet terapeutyczny
Wspaniała aktorka i człowiek o wielkim sercu. Od lat prowadzi fundację "Mimo wszystko" wspierającą osoby niepełnosprawne intelektualnie. - Oni mnie kochają za to, że jestem - mówi o swoich podopiecznych Anna Dymna.
Powiedziała pani o sobie: Jestem szczęśliwą kobietą...
- Miałam dosyć dramatyczne i ciężkie życie. Gdybym miała inną osobowość, to mogłabym się załamać. Mimo zawirowań losu, udaje mi się zachować wewnętrzną harmonię. Dlatego działam w tylu przestrzeniach. Wiem, co jest dla mnie ważne. Los zsyła różne tragedie, ale nawet od tych najbardziej bolesnych można się odbić.
Do tego potrzeba jednak mnóstwa siły.
- Siłę dają mi ludzie. Mam zawód, który polega na kontakcie z człowiekiem. Uczę studentów. Otwierają mi oczy na różne rzeczy, które mogłyby mi umknąć. Największą jednak siłę dają mi podopieczni z mojej fundacji. Uczą mnie, jak być szczęśliwą. To chorzy, biedni ludzie, ale umieją się cieszyć i kochać. Szczęśliwa jestem też na scenie. Grając jestem tak skoncentrowana, że zapominam o wszystkim, co mnie spotkało, z czym muszę się jeszcze zmierzyć. Scena to jest mój gabinet terapeutyczny.
Przecież aktorstwo to bardzo wyczerpujący zawód.
- To prawda, czasem muszę wydobyć z siebie skrajne, ciężkie emocje. Ale to jest mój azyl, tu wszystko zależy ode mnie.
Słyszałam, że ma pani najlepszych na świecie terapeutów?
- Tak, mruczących (śmiech). Czacza jest bardzo doświadczona, bo ma szesnaście lat i lekką sklerozę. Zapomina, że przed chwilą dostała jedzenie. Przychodzi miaucząc, i "mówi", że jeszcze nic nie jadła. Mam też jedenastoletniego Haszysza, którego dostałam na benefisie. Śpi na mnie, zwłaszcza na barku, który miałam operowany. A gdy miałam operację stawu skokowego, spał mi na nodze.
Bywa pani czasem sama?
- Rzadko, ale nie lubię samotności, szkoda mi na to czasu...
A gdyby za pomocą czarodziejskiej różdżki mogłaby pani znaleźć się zupełnie gdzie indziej?
- Chciałabym znaleźć się na przykład w Mombasie, nad brzegiem oceanu. Albo pojechać na safari. Mogłabym też znaleźć się w Egipcie i popływać w Morzu Czerwonym. Marzę, by położyć się na wodzie, nic nie robić i unosić się na falach. Tak właśnie wyobrażam sobie dzień, kiedy mogłabym nic nie robić.
Dałaby pani radę tak nic nie robić?
- Potem z pewnością wzięłabym książkę i może coś napisała.
Rozmawiała Anna Lipińska