Reklama

Są rzeczy, bez których nie ma świąt!

Atmosfera świątecznej rozmowy była wyjątkowa - matka i córka rozumieją się wpół słowa, mają ogromne poczucie humoru i... dużo kobiecego ciepła. Krystyna Loska i Grażyna Torbicka opowiadają o swoich nadziejach, radościach, wzruszeniach.

Krystyna Loska debiutowała w TV Katowice w latach 50. Po 10 latach przeniosła się do Warszawy. Jako spikerka zasłynęła umiejętnością przedstawienia z pamięci programu na cały dzień. Widzowie lubili ją także za poczucie humoru. Była uważana za osobę przynoszącą szczęście polskiej reprezentacji piłkarskiej, wielokrotnie zapowiadała transmisje ze spotkań międzynarodowych. Na emeryturę przeszła w 1994 roku.

Jej córka Grażyna Torbicka początkowo nie chciała iść w ślady matki. Studiowała wiedzę o teatrze w warszawskiej Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza. Pracę w telewizji zaczęła pod koniec lat 80. w dziale teatralnym TVP. Niedługo potem przeniosła się do programu TVP 2, gdzie pracuje do dziś. Ma swój autorski program "Kocham kino", prowadzi też festiwale i koncerty. W tym roku, wraz z Hubertem Urbańskim będzie gospodynią imprezy sylwestrowej w TVP 2.

Reklama

- Święta muszą być spędzone w domu, w nastroju rodzinnym... - mówi Krystyna Loska.

- Z racji mojej pracy przez cały rok jeżdżę w różne miejsca. I nie wyobrażam sobie, żeby spędzić Boże Narodzenie inaczej niż tradycyjnie - wyznaje Grażyna Torbicka.

Bardzo wielu widzów z sentymentem wspomina święta w telewizji sprzed lat, kiedy Pani Krystyna składała nam życzenia na ekranie, na żywo...

Jak te dyżury wyglądały?

Krystyna Loska: - To były jedne z nielicznych momentów, kiedy nasze studio było ozdobione - stała choinka albo przynajmniej stroik. I aby było bardziej uroczyście, to mieliśmy dyżur w parze. Najczęściej wigilijny wieczór prowadziłam z Jankiem Suzinem. A za kulisami, każdy z nas, w tym wielu techników, bo przecież oni też dyżurowali, przynosił z domu to, co miał najlepszego. I poza ekranem robiliśmy sobie też Wigilię. Wszystko było tak, jak trzeba - mieliśmy stół, biały obrus, stroiki i przyniesione z domu potrawy. Dzieliliśmy się opłatkiem i było naprawdę uroczyście.

Pani Grażyno, a pani oglądała wtedy mamę na ekranie?

Grażyna Torbicka: - Oczywiście. Domową Wigilię organizowaliśmy na tyle wcześnie, by zjeść kolację z mamą jeszcze przed jej dyżurem. Zasiadaliśmy do stołu na długo przed pojawieniem się pierwszej gwiazdki.

Krystyna Loska: - Dzięki temu mogłam być na święta i w domu, i w pracy!

Podobno pani popisowym daniem były makówki i moczka. To śląskie specjały...

Krystyna Loska: - To desery. Moczkę teraz już przestałam robić...

Grażyna Torbicka: - Ja jej już nie pamiętam...

Krystyna Loska: - Bo jest bardzo kaloryczna! Zawiera wiele słodkości... i migdały, i piernik... Piernik musiałam sprowadzać ze Śląska. Moczyło się go w ciemnym piwie, tzw. porterze. Mnóstwo było przy tym roboty, a do tego tysiące kalorii! Więc przestałam to robić. Pozostały makówki. Są robione na bazie chałki, przelewane masą makową. Do tego orzechy, migdały i rodzynki. Nic więcej nie wolno dodać, bo zmieni się smak.

Grażyna Torbicka: - Co ciekawe, te makówki smakują tak wyśmienicie, tylko i wyłącznie w święta. Kiedyś mamie zostało trochę masy makowej i namówiliśmy ją, by zrobiła je jeszcze później, po Nowym Roku. Okazało się, że nie były tak dobre i nikt tego nie chciał jeść!

Czy przygotowują panie jeszcze jakieś świąteczne przysmaki ze Śląska?

Krystyna Loska: - Obiad na pierwszy dzień świąt! Zawsze są rolady śląskie...

Grażyna Torbicka: - ...kluski śląskie... (śmiech)

Krystyna Loska: - ...modra kapusta... (śmiech)

Grażyna Torbicka: ...oraz rosół z makaronem...

Krystyna Loska: - Śmiejemy się, bo to są dla nas dania obowiązkowe. Bez nich nie ma świąt!

Święta, a właściwie czas tuż przed nimi, to także gonitwa po sklepach, szał zakupowy. Jak się panie w tym odnajdują?

Grażyna Torbicka: - To nieuniknione, choć staramy się podchodzić do tego racjonalnie. Nie trzeba szaleć, stół nie musi uginać się od nadmiaru jedzenia. Coraz lepiej sobie z tym radzimy, na przykład rezygnujemy z potraw, których specjalnie nie lubimy.

Niektórzy nie lubią karpia!

Grażyna Torbicka: - Mój mąż nie jadał ryb, a u nas karp to podstawa na Wigilię. Mama robi wyśmienitego karpia smażonego, a mój mąż go unikał. W końcu spróbował i teraz nie może się oprzeć. Specjalnie dla niego mama przygotowuje takie kawałki, w których absolutnie nie ma ości! Jest jego najukochańszą teściową...

Pani Grażyno, w ubiegłym roku wzięła pani udział w akcji "Kochaj swoje serce", by uświadomić Polaków, że trzeba dbać o siebie także w święta i nie przejadać się. Czy to w ogóle możliwe, żeby wtedy ograniczyć kalorie?

Grażyna Torbicka: - Moją ulubioną zasadą jest zjeść pół porcji i wstać od stołu z lekkim niedosytem. W święta oczywiście jest to bardzo trudne, zwłaszcza, jak są makówki. A jednak się udaje!

Czy telewizja jest obecna u pań w domu w Boże Narodzenie? Znajdują panie coś dla siebie - filmy, koncerty kolęd, wiadomości?

Grażyna Torbicka: - Ostatnio coraz rzadziej. W święta nie ma meczów piłkarskich i dzięki temu telewizor może być wyłączony. Gdyby były jakieś rozgrywki, to mój kochany tata musiałby je oglądać i siłą rzeczy cała rodzina byłaby na to skazana. Za to towarzyszy nam muzyka. Lubimy kolędy z płyt i te, które gra na fortepianie mój mąż. Każdy wtedy śpiewa, jak umie i to ma swój urok. Mama mojego męża ostatnio nawet przyniosła książeczkę z tekstami kolęd, bo okazało się, że znamy tylko pierwszą zwrotkę, refren i... na tym koniec.

Krystyna Loska: - A kiedy Adam wstaje od fortepianu, to ja zasiadam. Rodzinne kolędowanie ma ogromny urok.

Są jakieś przesądy wigilijne, w które panie wierzą?

Grażyna Torbicka: - Nie wstajemy od stołu w czasie kolacji wigilijnej, żeby w przyszłym roku spotkać się w tym samym gronie. Wszystkie dania muszą być gotowe i podane na stół przed modlitwą i dzieleniem się opłatkiem. Jak już zasiądziemy do stołu, to staramy się, by nikt nie wstawał.

Czy mogą panie opowiedzieć o swoich najbardziej wyjątkowych świętach?

Grażyna Torbicka: - Wyniosłam z domu przekonanie, że święta to prawdziwie magiczny czas i każde są dla mnie wyjątkowe. To tak ważny moment, że w chwili dzielenia się opłatkiem zwykle mam łzy w oczach.

Krystyna Loska: - Ja nigdy nie zapomnę moich pierwszych świąt po wyjściu za mąż. Postanowiłam zrobić wspólny rodzinny obiad na pierwszy dzień świąt. To było spore wyzwanie dla młodej gospodyni, zwłaszcza że byłam dopiero półtora miesiąca po ślubie. Pomyślałam, że upiekę gęś, bo jest smaczna i łatwo ją podzielić. Wszystko sobie przygotowałam dzień wcześniej, a że mieszkaliśmy wtedy w Hołdunowie i mieliśmy ogromny taras na parterze, ustawiłam tam upieczone mięso i wszystko, co ugotowałam. Nadszedł ten pierwszy dzień świąt, przyszli goście, poszłam więc na taras i zamarłam: nic nie zostało! Cały obiad zjadły psy. Ratowałam się tym, co w domu było.

Chciałam jak najlepiej, a wyszło... jak najgorzej.

A jeśli chodzi o prezenty, to piszą panie "listy do Mikołaja", czy raczej robicie sobie niespodzianki?

Grażyna Torbicka: - Niespodzianki! Staramy się jednak być racjonalni... Czasem tylko mama zaszaleje...

Krystyna Loska: - Trudno być racjonalnym, szczególnie, jeśli chodzi o mojego zięcia, bo on w Wigilię ma też imieniny. Staramy się więc to uczcić.

Grażyna Torbicka: - Pamiętam, jak kiedyś udało mi się zrobić mu wspaniałą niespodziankę. Oboje lubimy muzykę, a szczególnie tango, grane na bandoneonie. W Polsce nie jest to popularny instrument, ale mój mąż jest jego prawdziwym fanem. Postarałam się więc i zdobyłam go. Zapakowałam w niepozorną sportową torbę. Do dziś pamiętam jego minę, kiedy ją rozpakował. To dopiero było zaskoczenie! Chwila bardzo wzruszająca dla mnie, dla niego i dla nas wszystkich. Wprawdzie jeszcze nie umiemy na nim grać, ale ta cudowna muzyka jest w nim zaklęta.

Ostatnio modne staje się spędzanie świąt gdzieś na wyjeździe. Niektórzy jadą nawet na tropikalne wyspy, by spędzić ten czas w oryginalny sposób. Miały kiedyś panie taki pomysł?

Krystyna Loska: - Nie przyszło nam to do głowy! Święta muszą być spędzone w domu, w nastroju rodzinnym...

Grażyna Torbicka: - Z racji mojej pracy przez cały rok jeżdżę w różne miejsca. Tym bardziej chcę być w te dni w domu z rodziną. I nie wyobrażam sobie, żeby spędzić Boże Narodzenie inaczej niż tradycyjnie.

A jakie plany mają panie na sylwestera?

Grażyna Torbicka: - W tym roku poprowadzę koncert Dwójki we Wrocławiu. Mąż jest zawsze ze mną w czasie takich imprez. A jeśli nie pracuję, to lubimy witać Nowy Rok kameralnie. Unikamy hucznych przyjęć. Przyznam też, że nawet lubię spędzać sylwestra w pracy, bo przebiega płynnie i człowiek nie myśli o tym, że właśnie minął rok... Teraz też tak będzie i cieszę się tym bardziej że impreza odbędzie się we Wrocławiu, a to miasto ma szczególną atmosferę.

Krystyna Loska: - My z mężem w tym roku planujemy spędzić sylwestra kameralnie. Przez wiele lat jeździliśmy wraz z przyjaciółmi do Szczyrku. Bardzo lubiłam spędzać ten czas właśnie w górach. A jeśli chodzi o telewizję, to tylko raz pracowałam w sylwestra. Impreza odbywała się w Sali Kongresowej. I pamiętam, że jak wybiła północ, ja składałam życzenia na scenie, a mój mąż siedział na widowni. Zrobiło mi się smutno, że nie ma go koło mnie. Wtedy postanowiłam, że Nowy Rok chcę witać razem z nim, a nie w pracy.

Czego można paniom życzyć na Boże Narodzenie i Nowy Rok?

Krystyna Loska: - Zdrówka!

Grażyna Torbicka: - Zdrowia! Bo jak jest zdrowie, to i wszystko inne da się spełnić.

Rozmawiała Anna Janiak

Chcesz poznać lepiej swoich ulubionych artystów? Poczytaj nasze wywiady, a dowiesz się wielu interesujących rzeczy!

Najlepsze programy, najatrakcyjniejsze gwiazdy - arkana telewizji w jednym miejscu!

Nie przegap swoich ulubionych programów i seriali! Kliknij i sprawdź!

Tele Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy