Reklama

Ryszard Rembiszewski czeka na propozycje

Cieszy mnie powrót na wizję - przyznaje Ryszard Rembiszewski. - Choć na brak zajęć nie narzekam, lubię swoje "zabieganie".

W programie "Świat się kręci" przedstawia pan wydarzenia kulturalne w sposób lekki i przyjemny. To pan wpadł na pomysł takiej ich prezentacji?

Ryszard Rembiszewski: - Dobór prezentowanych informacji to tylko i wyłącznie decyzja redakcji programu, ale przyznam, że dobrze się czuję w takiej konwencji. Mówię o sprawach kultury w sposób kulturalny, choć w tak krótkim czasie, jaki dostałem, niezwykle trudno przedstawić wszystkie ciekawe wydarzenia. Siłą rzeczy musi być selekcja.

Powrót na wizję traktuje pan jako kolejną zawodową szansę?

Reklama

- Nie będę ukrywał, że pojawienie się w programie Agaty Młynarskiej bardzo mnie cieszy i mam nadzieję, że pójdą za tym inne, ciekawe propozycje. Odkąd kilka lat temu przestałem pojawiać się na szklanym ekranie, na brak zajęć nie mogłem jednak narzekać.

Czym się pan zajmował?

- Prowadziłem festiwale, m.in. Jana Kiepury czy muzyki kameralnej 'Muzyczne przestrzenie', pokazy mody, wykłady w Collegium Civitas dla dziennikarzy telewizji lokalnych oraz słuchaczy Uniwersytetu III Wieku. Robię to zresztą do dziś. Biorę też udział w wielu akcjach charytatywnych - ostatnio w nagraniu teledysków 'Dla zwierząt lepszy świat' oraz grupy Rapsodia i Fundacji Herosi, dotyczącego pomocy dzieciom z oddziału onkologicznego Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie.

Nadal kojarzony jest pan jednak z "Panem Lotto". To irytujące?

- Przyzwyczaiłem się do tego określenia, jest ono miłe i świadczy o tym, że w świadomości wielu ludzi stałem się tak jakby ikoną gier liczbowych. Myślę, że wynika to z faktu, iż byłem dla widzów osobą wiarygodną i budzącą zaufanie, a przecież wiarygodność prezentera, pozytywny odbiór jego osoby jest kwestią najważniejszą. Cieszę się, że to mi się udało.

Ta specyficzna "łatka" nie uprzykrza panu życia?

- Absolutnie nie. Kiedy prowadzę jakąś imprezę mam bardzo dobry kontakt z publicznością. O ile zachodzi potrzeba, nawiązuję oczywiście do swojego dawnego wizerunku, na przykład z okazji loterii losowej. Ale prowadząc koncert poetycki czy recytując wiersze, jestem po prostu Ryszardem Rembiszewskim.

Znajduje pan dla siebie chwilę oddechu?

- Przyznam, że o prawdziwym urlopie marzę od dawna, ale z drugiej strony bardzo lubię to swoje 'zabieganie; - dopóki ono jest, wiem, że żyję i że jestem potrzebny. A wolny czas najchętniej spędzam z przyjaciółmi, bo dla mnie liczy się przede wszystkim dobre towarzystwo, a nie miejsce. Lubię zaprosić znajomych do siebie, przygotować kolację i podać do niej cytrynówkę własnej roboty. Zrobiła już furorę i wszyscy ją chwalą! To takie małe, drobne przyjemności, ale to z nich właśnie składa się nasze życie.

Rozmawiał Artur Krasicki.

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: ryszard
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy