Reklama

Rozpalała męskie zmysły

Ewa Sałacka, aktorka, której uroda rozpalała męskie zmysły w latach 80., dekadę później praktycznie zniknęła z ekranu.

Choć Ewie Sałackiej nie było dane błyszczeć w głośnej, pierwszoplanowej roli, to jej filmowe kreacje nigdy nie przechodziły bez echa.

Aktorka najbardziej zapadła w pamięć widzów jako: geodetka Katarzyna Lesiak w "Och, Karol", Zosia w "Sztuce kochania", Anna w filmie "Dzieci i ryby" czy Wiśka w "Feminie".

- To nie była prosta, zwyczajna osoba. Ona miała pewne pretensje do czegoś lepszego, wyższego. Ewa jest przykładem niewykorzystanej osobowości. Była wyjątkowa i co ona miała grać? W zlewozmywakowych telenowelach? Nie było dla niej ról - przyznaje reżyser, Jerzy Gruza.

Reklama

Kiedy na początku lat 90. skończyły się propozycje aktorskie, Ewa zaczęła kierować firmą dystrybuującą filmy w Polsce.

- Jak została dyrektorem Syreny, odzyskała poczucie, że jest obecna w środowisku, lubiana, adorowana, potrzebna. Ale tak naprawdę Ewa chciała grać, nie dyrektorować - mówi jej przyjaciółka, aktorka Dorota Stalińska.

Gwiazda spełniała się za to w życiu rodzinnym. Choć jej pierwsze małżeństwo nie należało do udanych (jej mężem był reżyser Krzysztof Krauze), to już kolejny związek był prawdziwym spełnieniem.

Drugim jej mężem i ojcem córki Matyldy był stomatolog Witold Kirstein.

Ewa Sałacka odeszła nagle 23 lipca 2006 roku w następstwie wstrząsu anafilaktycznego po użądleniu osy.

Najlepsze programy, najatrakcyjniejsze gwiazdy - arkana polskiej telewizji w jednym miejscu!

Kurier TV
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy